poniedziałek, 4 sierpnia 2014

[12]. Creta


Witam, kochani! Jestem bardzo szczęśliwa, ponieważ nareszcie udało mi się schwytać wenę, przypomnieć sobie wątki fabularne i coś napisać. Byłam w szoku kiedy zdałam sobie sprawę, że nie pisałam rok. Przez ten czas wiele się wydarzyło, nie mam pojęcie czy Wy, czytelnicy nadal zerkacie tutaj w oczekiwaniu na kontynuację. Mam nadzieję, że tak, ponieważ pamiętam jak bardzo cieszyły mnie Wasze wypowiedzi w komentarzach, zarówno te negatywne jak i pozytywne. Długo nie ćwiczyłam, być może mój styl podupadł. Nie potrafię tego ocenić, pozostawiam to Wam.
Mam również prośbę. Przez ostatni rok prawie w ogóle nie istniałam w blogosferze, ale chcę to zmienić. Jeśli możecie, pozostawcie w komentarzach linki do swoich blogów, nowych jeśli je macie lub do tych opowiadań, które czytałam. Chętnie nadrobię wszelkie zaległości lub poznam nowe historie.

A teraz, nie przedłużając już: Serdecznie zapraszam do czytania!
____________________________

[Cretua, 15 października 1916 roku]

     Tego ładnego, październikowego poranka mieszkańcy budząc się ujrzeli zupełnie odmienione oblicze swojego miasta. W nocy służba pałacowa przy pomocy ochotników przystroiła główne ulice Cretua flagami oraz wieńcami świeżych kwiatów. Zadbano także o oczyszczenie ulic ze wszelkich odpadków, a w oknach mieszkań pojawiały się ręcznie zdobione plakaty, na których spisane zostały życzenia dla władczyni. Cretańczycy ubrani w odświętne stroje spacerowali w pobliżu swoich domów, licząc z nadzieją, że ujrzą przejazd zagranicznych gości w stronę pałacu.
     Z tłumu mężczyzn ubranych w garnitury i kobiet noszących kolorowe suknie, wyróżniała się trójka ludzi. Byli ubrani w dość luźne stroje, po za tym ich odmienność zdradzały azjatyckie rysy twarzy.
 - Miasto zostało pięknie ozdobione. Na pierwszy rzut oka widać, że Cretańczycy kochają swoją królową - odezwała się niska, drobna dziewczyna.
 - Sugerujesz, że jeśli w moje urodziny Xing tak nie wyglądało, to znaczy, że w oczach poddanych jestem mniej wart? - mruknął z pretensją wysoki mężczyzna. - Powiedz, Lan Fan?
 - Oczywiście, że nie, panie! - zaprzeczyła natychmiast.
 - A ja myślę, że właśnie tak.
     Lin posłał wściekłe spojrzenie May, która uśmiechnęła się z satysfakcją. Mimo tego, iż wojna między ich klanami dobiegła końca, a Yao został cesarzem, dziewczyna nadal uwielbiała robić mu na złość. Oczywiście, kiedy najmniej się tego spodziewała, Lin nie pozostawał jej dłużny.
 - Ciekawe, czy alchemicy z Amestris już przybyli... - odezwała się May. - Przez ostatnie półtora roku wszyscy byli zbyt zajęci, aby nawet myśleć o spotkaniu.
 - Co, stęskniłaś się za Alphonsem? - Cesarz uśmiechnął się chytrze. - Znów będziesz wisiała mu na szyi.
     Odsunął się gwałtownie, gdy przed jego twarzą znalazł się ostry kunai.
 - Zamknij się! - krzyknęła czując, że się rumieni.
 - Jak śmiesz odzywać się w taki sposób do władcy! - warknęła Lan Fan, kładąc dłoń na rękojeści katany. - Zaraz gorzko tego pożałujesz!
     Xiao May zjeżyła futerko, z frustracją spoglądając na młodą kobietę. Mimo braku jakichkolwiek umiejętności, gotowa była bronić swojej pani nawet za cenę życia.
     Lin otworzył usta, chcąc powstrzymać swoje podwładne, jednak za nim zdążył wypowiedzieć choć słowo, obie ostro natarły na siebie w ataku z wymalowaną na twarzy wściekłością. Zwinnie wymieniały ciosy, nie zwracając najmniejszej uwagi na zbierających się wokół ludzi. Cesarz z przepraszającym uśmiechem strał się ich uspokoić, jednak nie przynosiło to żadnego rezultatu. Ostatecznie dobył katany i stanowczym krokiem skierował się w stronę dziewczyn.
 - Lan Fan, May...!
 - Co to za zamieszanie?!
     Lan Fan korzystając z chwilowej dekoncentracji danchemiczki, uderzyła ją rękojeścią katany w przeponę. May zgięła się w pół, lądując po chwili na ziemi. Zamachnęła się chcąc wyrzucić kunai, jednak ruch ten został udaremniony. Dziewczyna zacisnęła dłonie w pięści, czując znajdujące się przy swojej szyi ostrze katany. W tym samym momencie rozległ się odgłos przeładowywanej broni. Mieszkańcy Xing zostali otoczeni przez oddział żołnierzy z Crety ubranych w czerwono-białe, zbyt ekstrawaganckie mundury. Lin parsknął śmiechem na widok szerokich, pozłacanych mankietów i obszernych kapeluszy. W porównaniu do strojów z Xing lub prostych mundurów Amestrian, obecni tu wojskowi wyglądali jego zdaniem co najmniej komicznie.
     Widząc rozbawienie wymalowane na twarzy Yao, kapitan oddziału ostrzegawczo zmarszczył brwi.
 - Hej, przestań ich prowokować! - zawołała May, obawiając się zaognienia sytuacji.
 - Milcz - warknęła Lan Fan, posyłając jej lodowate spojrzenie.
     Lin schował katanę do pochwy, po czym zbliżył się do kapitana ze swoim niewinnym uśmiechem, przepraszająco machając rękoma.
 - Przepraszamy za zamieszanie, kapitanie. Moje podwładne niezbyt za sobą przepadają. Obiecuję, że zaraz doprowadzę je do porządku.
 - Nie wyglądacie mi na tutejszych - odparł, mierząc cesarza nieufnym, wręcz niechętnym spojrzeniem. - Mógłbym zobaczyć wasze paszporty?
 - Oczywiście, już...
     Lan Fan odsunęła się od May, która korzystając ze zwróconej jej swobody ruchów wstała, ze złością otrzepując ubranie. Lin natomiast przeszukiwał bagaż w poszukiwaniu dokumentów. Po dłuższej chwili odwrócił się w stronę swoich towarzyszek z bladym uśmiechem.
 - Zapomniałem...
     W pierwszej chwili nie zrozumiały, co ma na myśli. Kiedy dotarł do nich sens jego wypowiedzi, obie westchnęły ciężko.
 - Mówiłam ci, że ten nieodpowiedzialny cesarz sam niczego dobrze nie zrobi! - burknęła May.
 - Jeszcze jedno złe słowo o panu Linie, a pożałujesz.
     Cesarz zaśmiał się nerwowo odwracając w stronę kapitana.
 - Przykro mi, ale... Obecnie nie posiadamy przy sobie paszportów. Mam jednak zaproszenie na bal w pałacu królowej Kusamo. Dogadamy się...? - spytał pewnym siebie tonem, wyciągając rękę w stronę mężczyzny.
     Tamten uśmiechnął się, robiąc kilka kroków w przód. Lin pewien był, że przekonał wojskowego, jednak nadzieja ta rozwiana została przez brzęk kajdanek zapinanych na przegubie dłoni cesarza. Yao westchnął ze znudzeniem.
 - Jak śmiesz...! - krzyknęła Lan Fan, jednak wymierzona w nią broń uniemożliwiła jej jakąkolwiek reakcję.
 - Zupełnie jak w Amestris, znów mam rangę nielegalnego imigranta... - zaśmiał się Lin.
 - Wszyscy ją mamy! - zawołała z oburzeniem May. - A ty znów dajesz się złapać, nie mogłeś wziąć przykładu ze mnie?! Ani razu mnie nie schwytali!
     Cesarz miał zamiar odgryźć się danchemiczce, jednak powstrzymał go znajomy, donośny śmiech. Idąc za przykładem Lan Fan i May, które z radością spoglądały w punkt za jego plecami, odwrócił się. Kąciki jego ust drgnęły znacznie ku górze, gdy dostrzegł zbliżającą się grupkę znajomych wojskowych.
 - Nadal przyciągasz kłopoty z siłą magnezu, Lin - zaśmiał się Stalowy Alchemik. - Tylko nie mów, że znów nie macie paszportów...
 - Tak się jakoś złożyło - odparł tamten, drapiąc się w tył głowy. - Mógłbyś poręczyć za starego przyjaciela.
     Idący na czele grupy Edward pokręcił z rozbawieniem głową, a na jego ustach pojawił się złowrogi uśmiech.
 - Ja? Mowy nie ma. Wciąż nie uregulowałeś rachunków za posiłki i hotel. Niech tym razem ktoś inny da się przechytrzyć.
     Yao parsknął śmiechem. Dzięki tej krótkiej wymianie zdań pewien był, że starszy Elric w ciągu ostatniego roku nie zmienił się w ogóle.
     Roy Mustang zbliżył się do kapitana oddziału i okazał mu wszystkie niezbędne dokumenty, w tym paszport i zaproszenie na bal królowej Kusamo. Gdy mężczyzna zorientował się, że pojmani przez niego mieszkańcy Xing to w rzeczywistości cesarz wraz z eskortą, natychmiast zwrócił im wolność. Jego wylewne przeprosiny zostały jednak zagłuszone przez dyskusję Edwarda i Lina. Al westchnął, krzyżując ręce na piersiach. Wygląda na to, że upływ czasu nie zdołał zatrzeć łączących ich więzi...
 - Panie Alphonse!
     Zaskoczony w ostatniej chwili złapał May, która z rozpędu rzuciła mu się w ramiona. Wtuliła się w niego mocno, kryjąc twarz w jego torsie. Zaskoczony objął ją, nie mogąc uwierzyć w to, jak bardzo się zmieniła. Teraz nie była już małą, niepozorną dziewczynką - sporo urosła, nabrała również kobiecych kształtów. Jej długie, czarne włosy nadal zaplecione były w kucyki, które zebrała w luźny kok. Gdy spojrzała na niego stwierdził również, że rysy jej twarzy stały się bardziej kobiece.
 - Witaj May. Długo się nie widzieliśmy.
 - Zbyt długo! Odzyskałeś ciało i... i od razu wyjechałeś! A Lin Yao nie pozwolił mi zostać...!
     Alchemik Duszy drgnął zaskoczony jej reakcją. Po chwili na jego ustach pojawił się pobłażliwy uśmiech. Mała danchemiczka nadal była bardzo uczuciowa, jak widać zwłaszcza względem niego.
 - Musiałaś skupić się na odbudowie własnego kraju. Zjednanie wszystkich klanów zapewne nie było łatwym zadaniem.
 - Nadal nie jest - wtrąciła Lan Fan. - Wielu starszych nie uznaje rządów nowego cesarza i podburza lud. Nie potrafią przyjąć do świadomości faktu, że nie będą dłużej mogli robić wszystkiego, co zechcą.
 - Niestety... - westchnął Roy. - Wprowadzenie jakichkolwiek zmian, nawet tych dobrych, zawsze będzie się wiązało ze sprzeciwem tych, którzy coś na tym stracą.
 - To tylko paru upartych starszych, będących głowami mało znaczących klanów. Sprawiłem, ze w nowym Xing jest miejsce dla każdego, teraz tylko muszę im to udowodnić.
 - Uda się wspólnymi siłami, panie Lin.
     Yao posłał swojej podwładnej pełen ciepła uśmiech, który przywołał na jej policzki lekki rumieniec. Odwróciła się do zebranych bokiem, nerwowo poprawiając sprzączkę od pasa z bronią.
 - Wybaczcie, ale pozostało nam niewiele czasu do wyznaczonego spotkania w pałacu - wtrąciła nagle Riza. - Powinniśmy się pospieszyć.
 - Nigdy nie byłem w żadnym pałacu... Myślicie, że mają tam pozłacane podłogi? Albo dużo obrazów? - wypytywał podekscytowany Breda.
     Jean Havoc zaśmiał się, sięgając po papierosa. Gdy go zapalił zaciągnął się dymem, po czym wolno wypuścił go z płuc.
 - Być może. Ważniejsze jest jednak co innego.
 - Co takiego? - zagadnął Fuery.
 - Kobiety.
 - Havoc, pamiętajcie, że przyjechaliśmy tutaj w sprawach państwa - wtrącił ostrzegawczym tonem Mustang.
 - Już wystarczająco dziewczyn straciłem przez stosy pana papierkowej roboty, generale - mruknął. - Dawno mogłem być żonaty.
     Roy westchnął ciężko, kierując się przed siebie. Jean, żonaty? Jakoś nie był w stanie wyobrazić go sobie w stałym związku, ponieważ zbyt łatwo przyciągał go kobiecy urok.
     Wszyscy śladem Głównodowodzącego Amestris ruszyli w stronę pałacu, prowadząc luźne rozmowy. Prawdę mówiąc znalazłoby się kilka ważnych do poruszenia spraw, jednak perspektywa spotkania z neutralną wobec Xing i niezbyt przychylną Amestris królową była ważniejsza. Roy Mustang i Ling Yao mówili niewiele, błądząc w swoich myślach. Obaj zastanawiali się, jakim człowiekiem jest Yuri Kusamo i czy uda im się ugrać na tym spotkaniu cokolwiek dla swoich państw.

* * *

 - W tym pomieszczeniu masz zamiar przeprowadzić rozmowę z władcami państw, pani? - zagadnął Noah, ze znudzeniem przeciągając się na jednym z czterech ozdobnych krzeseł. - Słabo. Moim zdaniem powinnaś rozegrać to z większą dozą dramaturgii.
     Yuri prychnęła, wkładając do ust jedną z dorodnych, czerwonych truskawek. Wstała, po czym zaczęła spacerować po sali, przyglądając się jej prostemu wystrojowi - białym ścianom z pojedynczymi, złotymi zdobieniami, ciężkim, kremowym zasłonom, krystalicznie czystemu oknu. Ostatecznie zatrzymała się przy stole i zbliżyła twarz do wielkiego bukietu świeżo ściętych, białych lilii. Milczała przez dłuższą chwilę, wdychając woń kwiatów.
 - Liczyłeś na rozlew krwi? Spokojnie, nadarzy się jeszcze nie jedna okazja. Poza tym... - Urwała jeden z płatków i zaczęła sponiewierać go w dłoniach. - ...Człowieka można niszczyć na wiele sposobów. Na przykład postawić go w sytuacji, w której nie ma dobrych wyborów. Obarczyć go odpowiedzialnością za życie przyjaciół, być może całego kraju. Zmusić do wyboru pomiędzy większym lub mniejszym złem.
 - Rozumiem, pani, że masz już gotowy plan. Zatem nic tu po mnie.
 - Dokąd się wybierasz, Noah? Znowu zostawiasz mnie z tym wszystkim samą? - mruknęła z dezaprobatą. - Liczyłam na...
 - Nie muszę się niczym martwić, skoro to ty wszystkim się zajmujesz, pani. Poza tym zleciłaś mi inne zadanie.
     Noah skłonił się nisko, czekając na zgodę Yuri, aby mógł opuścić pomieszczenie. Kobieta skrzyżowała ręce na piersiach, po czym westchnęła teatralnie. Chciała tym samym dać mu jasno do zrozumienia, że nie podoba się jej fakt tak szybkiego rozstania.
 - Dobrze, idź. Ja tymczasem rozprawię się z tym pewnym siebie głównodowodzącym Amestris.
     Rozległo się pukanie do drzwi. Yuri odruchowo spojrzała w tamtym kierunku, jednak chwila ta wystarczyła, aby Noah rozpłynął się w powietrzu. Królowa westchnęła, poprawiając niesforny kosmyk włosów.
 - Wejść.
     W drzwiach ukazał się jeden z żołnierzy, odpowiedzialnych za ochronę pałacu. Skłonił się.
 - Pani, goście z Xing i Amestris czekają na audiencję.
 - Już idę.
     Kobieta opuściła pokój, nie odwracając się ani razu za siebie. Szła spokojnym, miarowym krokiem. Gdy mężczyzna otworzył przed nią jedne z bocznych drzwi sali tronowej, skinęła mu z wdzięcznością głową, po czym przekroczyła próg z delikatnym, wręcz uroczym uśmiechem na twarzy.
     Tymczasem brygada Mustanga oraz Lin, May i Lan Fan w napięciu oczekiwali przybycia królowej. Stali poważni, w milczeniu podziwiając olbrzymią, bogato zdobioną salę tronową. Szczególną uwagę przyciągały wielkie portrety poprzednich władców wiszące na bocznych ścianach. Wśród nich znajdował się również portret ojca Yuri Kusamo, który można było rozpoznać po widniejącej na nim dacie panowania. Dodatkowo portret został przepasany żałobną, czarną wstęgą.
 - Wygląda dość młodo, co nie Havoc? - rzucił Breda. - Zmarł w sile wieku.
     Jean nie zwracał jednak najmniejszej uwagi na słowa wypowiadane przez przyjaciela. Oniemiały wpatrywał się w punkt przed sobą, lekko rozchyliwszy usta. Zaskoczony tą reakcją Fuery powędrował za wzrokiem mężczyzny. 
 - O matko... - szepnął jedynie.
     Wszyscy trzej wpatrywali się w Yuri, która w idealnie dopasowanej sukni zmierzała wprost w ich stronę. Jej drobnym krokom towarzyszyło niosące się po sali echo, które przyciągnęło uwagę pozostałych.
 - Piękna kobieta - przyznał Alphonse, nie dostrzegając irytacji w oczach May.
 - Piękne kobiety bywają niebezpieczne - zauważył Mustang, uśmiechając się czarująco w stronę królowej, jednocześnie otwartą dłonią uderzając w plecy stojącego obok niego Havoca. - Przypominam wam o Lust, Havoc.
     Porucznik chrząknął zmieszany tą uwagą. Miał zamiar przypomnieć dowódcy, że homunkulusy to już przeszłość, jednak nie zdążył.
 - Serdecznie witam w Cretua, generale Mustang, cesarzu Yao. Witam również delegacje - skłoniła się. - Dziękuję za przybycie.
     Wszyscy skłonili się nisko, wymieniając grzeczności. Roy podniósł się nieco, ujął drobną dłoń królowej i złożył na niej szarmancki pocałunek. Ona odpowiedziała mu nieco szerszym uśmiechem i delikatnym skinieniem głowy.
 - Zdaję sobie sprawę, że wszyscy państwo jesteście wyczerpani podróżą. Służba zaprowadzi was do przeznaczonych apartamentów, wedle woli możecie swobodnie przemieszczać się po pałacu. Bal rozpocznie się punktualnie o 20:00 w tej sali.
     Pożegnali się grzecznym ukłonem i prowadzeni przez służbę udali się w stronę bocznego wyjścia, po czym szerokimi schodami na piętro. Spotkanie z królową było bardzo krótkie, jednak czas ten wystarczył, aby każdy wyrobił sobie własne zdanie na temat kobiety. Breda, Falman i Havoc byli pewni stwierdzenia, że ta urocza, piękna dama jest uosobieniem dobroci i wielu innych, pozytywnych cech. Ed, Al oraz Fuery czuli niepokój. Królowa wydała się im zbyt idealna, czuli że gdzieś tkwi haczyk. Z kolei May i Lan Fan nie przypadła do gustu osoba władczyni. Obie nie potrafiły oprzeć się wrażeniu, że gdyby chciała, mogłaby owinąć sobie wokół palca każdego mężczyznę. Takiej kobiecie zdecydowanie nie należy ufać.
     Jeśli chodzi o Roya, Rizę i Lina, odczuwali oni znacznie większy niepokój. Roy i Lin rozmyślali, w jaki sposób należy rozmawiać z Kusamo. Sprawiała wrażenie słodkiej i nieco niedoświadczonej, zwłaszcza w polityce. Nie oznaczało to jednak, że można ją lekceważyć. Jedno słowo Yuri i wiele planów może zostać skreślonych. Roy wierzył również w teorię, że piękne kobiety skrywają niebezpieczne tajemnice. Jeśli chodzi o Rizę jej uważne oko spostrzegło w oczach Yuri coś, co skłoniło ją do głębszych rozmyślań. Królowa bez wątpienia na wylot znała zasady dworskiej etykiety, stosowała się do nich, jednak... Riza była pewna, że sposób w jaki Kusamo spoglądała na gości bynajmniej nie był przyjazny. Zdaniem pułkownik Hawkeye patrzyła z wyższością, zupełnie jakby nic nie znaczyli, w żaden sposób nie mogli jej zagrozić.
 - Tu znajdują się państwa pokoje - służący wskazał drzwi. - Trzyosobowy apartament dla delegacji z Xing oraz podwójne dla Amestris. Razem pięć. Proszę się rozgościć i w razie potrzeby wezwać służbę.
     Podziękowali mu.
 - Chcę mieć pokój z panem Alphonsem! - stwierdziła stanowczo May.
 - Twoim obowiązkiem jest ochrona cesarza, Xiao! - warknęła Lan Fan.
 - Potrafi się obronić sam!
 - Co nie zmienia faktu...!
 - Haah, spokojnie, spokojnie! - zawołał Al, machając niepewnie rękoma. - Nie kłóćcie się.
     Dziewczyny spojrzały na niego wzburzone, przez co poczuł się wyraźnie nieswojo. Miał wrażenie, że gotowe są skoczyć sobie do gardeł.
 - Chodź Al, głodny jestem.
     Edward złapał brata za kołnież, po czym pociągnął do jednego z pomieszczeń. Al nie zdążył zaprotestować, trzasnęły za nimi drzwi.
 - Dobrze powiedziane. Wyżerka! - Lin skierował się do pomieszczenia obok.
     Ran Fan podążyła za nim jak cień, May nie mając zbytniego wyboru dołączyła do nich.
 - Chodźmy, pułkowniku Hawkeye. Czas przedyskutować sprawy, które mam poruszyć na spotkaniu z władcami państw.
     Riza od początku wiedziała, kto będzie jej współlokatorem. Mimo wszystko poczuła się trochę niepewnie. Nie miała doświadczeń z mężczyznami, znała je wyłącznie z opowiadań, najczęściej Rebecci. Nie chciała przypadkiem zarumienić się, będąc sam na sam z Royem. Zniszczyłoby to jej obojętną postawę, którą utrzymywała względem jego zaczepek.
     Kiedy Płomienny Alchemik otworzył drzwi, bez słowa przekroczyła próg. Postanowiła, że gdyby okazał się zbyt namolny, skorzysta z pomocy swojego pistoletu.
 - Zostaliśmy sami, panowie. - Jean przeciągnął się. - Kto zechce dzielić ze mną apartament?
 - Fuery nie przepada za wonią tytoniu, ja natomiast chętnie sobie zapalę - rzucił Breda. - Do zobaczenia, panowie.
     Mężczyźni pożegnali się skinieniem głowy, po czym udali się do swoich apartamentów.

* * *

     Wygląd apartamentów przeszedł najśmielsze oczekiwania gości. Otwierając drzwi wchodziło się do sporych rozmiarów salonu. Pierwszy w oko wpadał wielki, puchaty dywan, za który służyła budząca podziw skóra, zdjęta z niedźwiedzia lub podobnych rozmiarów zwierzęcia. Dalej znajdowała się szeroka, skórzana kanapa, stół, na którym znajdował się bukiet kwiatów oraz popielniczka. Po lewej stronie stała sporych rozmiarów zabytkowa szafa, dalej drzwi prowadzące do łazienki. Tam z kolei znajdowało się sporych rozmiarów pozłacane lustro, szafka, szeroka wanna mogąca pomieścić co najmniej trzy osoby, a także kabina prysznicowa. Na prawo od wejścia za kanapą mieściło się dwoje drzwi, prowadzących do pomieszczeń sypialnych. W wyposażenie każdej sypialni wchodziło szerokie, mogące uchodzić za dwuosobowe łóżko z zasłonką, szafa na ubrania, stolik nocny z lampką, a także telefon.
 - Idealnie. Właśnie tak urządzę sobie mieszkanie. - Roy usiadł wygodnie na kanapie, zakładając prawą nogę na lewą. - Całkiem tu przytulnie, prawda?
     Riza Hawkeye zakończyła poszukiwania teczki wśród bagaży i zajęła miejsce obok przełożonego.
 - Nie jestem zwolenniczką wykorzystywania zwierząt do takich celów - mruknęła, kartkując znajdujące się wewnątrz dokumenty.
     Alchemik westchnął, przenosząc wzrok na kwiaty. Bukiet został bardzo dobrze dobrany, pomyślał. Siedząc tak miał szczerą ochotę przytulić do siebie Rizę, zwłaszcza, że nie groziło mu wejście żadnego z towarzyszy. Powstrzymał się jednak. Wyraźnie czuł jej niepewność, podejrzewał że kobieta gubi się w swoich uczuciach, że nie jest ich pewna. Postanowił podjąć bezpieczny temat.
 - Riza, masz tam dokumenty... Chociaż nie, nie potrzebuję ich. Zdążyłem zapamiętać te wszystkie zdarzenia historyczne, zawarte pakty i tym podobne.
 - To dobrze, generale.
 - Znamy się przeszło piętnaście lat, możesz śmiało mówić mi po imieniu - zaznaczył. - Napijesz się wina?
 - Nie powinieneś pić alkoholu przed tak ważnym spotkaniem.
 - Lampka nie zaszkodzi. Ewentualnie dwie. 
     Widząc chytry uśmiech na twarzy mężczyzny, Riza uśmiechnęła się lekko, kręcąc głową.
 - Pod warunkiem, że skończymy na jednej lampce.
 - Wygrałaś - zaśmiał się rozbawiony.
     Kiedy Płomienny Alchemik wyszedł z apartamentu w celu złożenia zamówienia, Riza zamyśliła się. Błądziła myślami w przeszłości, zastanawiała się nad losem poznanych niegdyś ludzi. Było ich wielu, jednak kontakt utrzymywała jedynie z kilkoma osobami. Drgnęła, słysząc trzask zamykanych drzwi. Wrócił Mustang.
 - Nad czym tak rozmyślasz? - zagadnął, wracając na swoje miejsce.
 - Wspominam - odparła krótko.
     Roy otworzył wino, po czym wypełnił nim po brzegi dwie postawione wcześniej lampki. Jedną z nich podał adiutantce.
 - Dziękuję. Powiedz... - zaczęła niepewnie, nie wiedząc czy powinna poruszać ten temat. - Masz jakieś wieści o Shanie?
     Słysząc to pytanie mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony. Widząc powagę, ale także troskę w jej oczach, westchnął ze smutkiem. W tym momencie wydał się Rizie jakby starszy i bardziej zmęczony.
 - Kiedyś wysyłałem sporo listów. Nigdy nie dostawałem odpowiedzi, więc w końcu się poddałem. Ostatnio jednak... Nie wiem, co sobie myślałem. Po prostu poczułem, że powinienem ponownie napisać.
 - Biedna dziewczyna. Mam nadzieję, że ułożyła sobie życie.
 - Trudno mi to stwierdzić. Wtedy, gdy zmarł jej ojciec była zbyt mała aby zrozumieć, dlaczego ja nie mogę się nią opiekować. A jej matka... Ona nigdy nie miała ręki do dzieci. Poza tym była zbyt zajęta pracą. Nie wiem, czy pogodziłaby służbę w armii z opieką nad dzieckiem.
     Riza zbliżyła kieliszek do ust, po czym wolno upiła łyk wina. Było wyborne. Słowa Roya sprawiły, że odruchowo postawiła siebie we wspomnianej sytuacji. Zawsze chciała być matką. Nie wyobrażała sobie życia w inny sposób. Plany te jednak zweryfikowała służba w Ishvalu. Jakby nie patrzeć, miała na rękach krew wielu niewinnych ludzi. Dzieci także. Wiedziała, że pod wpływem tej wojny zmieniła się bezpowrotnie. Pytanie więc, czy ktoś jej pokroju powinien zakładać własną rodzinę.
     Rozmyślania Rizy przerwało głośnie pukanie do drzwi.
 - To pewnie Havoc. Albo Lin Yao. - Roy dopił wino. - Proszę.
     Wbrew domysłom alchemika w drzwiach stanął służący. Skłonił się lekko.
 - Generale Amestris, mam rozkaz przekazać, że dostał pan zaproszenie na spotkanie z królową. Obecne będą tam także głowy innych państw.
 - Tak, dobrze. Już idę - odparł zaskoczony, nie spodziewał się, że spotkanie nastąpi tak szybko.
     Riza odruchowo wstała, chcąc towarzyszyć Mustanowi. Służący pokręcił głową.
 - Pani nie ma zaproszenia. To spotkanie wyłącznie dla władców państw.
     Pułkownik Hawkeye miała zamiar zaprotestować, jednak powstrzymał ją gest alchemika. Roy położył dłoń na jej ramieniu i ścisnął je lekko, chcąc dodać jej otuchy.
 - W porządku. Nie martw się, Riza. Zobaczymy się później.
 - Tak jest. Proszę na siebie uważać, generale.
     Słysząc to uśmiechnął się, po czym bez słowa ruszył za służącym.

8 komentarzy:

  1. Matko, jak mi Ciebie brakowało na blogspocie! Rok niby szybko zleciał, ale podczas niego czuć nieobecność niektórych ludzi :D Jeśli chodzi o styl to z całą pewnością nie wypadłaś z rytmu, trzymasz się i jest bardzo dobrze. Pielęgnuj tylko wene, bo ona zawsze jest kapryśna, żeby znowu sobie nie uciekła na rok. A wiadomo, że z nią można zdziałać cuda. Co do rozdziału, jeden ze spokojniejszych i bardzo dobrze, że po przerwie nie rzucasz nas od razu na głęboką wodę, bo nie wiem czy bym podołała. Kilka informacji już mi uleciało, więc mam mam nadzieję, że wpleciesz w opisy przypomnienia jakiś istotnych faktów, żeby nic nie uleciało :) Jak mi ogólnie było brak tej gromadki! Tylko nie mogę sobie przypomnieć kto to Shan... czy jest już ze mną aż tak źle? I uwielbiam Cię za te krótkie momenty AlMay ♥ Dlaczego tak mało ludzi zdaje sobie sprawę, że oni są tacy cudowni? xD Poza tym relacje RoyAi również idą ci znakomicie, bo wszystko rozwijasz powoli, nie śpieszysz się, chociaż zdaje sobie sprawę, że do takich postaci wystarczy impuls, bo iskra już od dawna jest, żeby wzniecić płomień. I humor taki FMAowy xD Ciekawe co też szykuje ta księżniczka, chociaż z tego co pamiętam, to ją dosyć dobrze odebrałam we wcześniejszym rozdziale. No i Lin z Lan Fun! Jak ich nie kochać, no jak?
    Pozdrawiam i weny! Mam nadzieję, że niedługo kolejny rozdział, bo widzę, że procenty są! :)

    Jeśli chodzi o mojego bloga(chociaż go znasz xD) - [zbior-ksiag.blogspot.com] W tym tygodniu powinna pojawić się NN :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Yo!
    Jejku, jak tu dawno nie wchodziłam! Dlaczego mi nie powiedziałaś o NN? Ostatnio mam opóźniony zapłon. Na szczęście przez przypadek weszłam tu i patrze - nowy rozdział. Super.
    1) Heh, bójka w takiej chwili i rękoczyny. Dobry sposób, aby zwrócić na siebie uwage xD Jak widac stroje nie wystarczyły. Chcieli bardziej się pokazać :)
    2) O tak, Havoc. Jak ja go uwielbiam. ciągle w głowie tylko kobiety. XD
    3) Władczyni oczywiście tajemnicza. To rozumiem. Takie fragmenty są najlepsze. Dobrze opisałaś jak każdy ją odebrał. Miło się czytało wydarzenia w sali tronowej.
    4) I kolejna kłótnia. Heh, takie coś też lubię. Zawsze się pośmieję trochę :D śmiech to zdrowie. Lubię się śmiać xD
    5) Wyżerka? Też lubię. Ciekawe co tam dobrego mieli. Dobry kawałek. Naprawdę, Edziu i Lin ;)
    6) uuu... będzie się dziać ;) Bardzo dobry rozdział. Dobrze się czytało. Uważam, że nie wyszłaś z wprawy. Nadal masz swój fajny styk pisania, który lubię ;) Proszę dodaj kolejny rozdział jeszcze w tym miesiącu. Byłoby fajnie poczytać.
    Niech wena będzie z Tobą :D
    Pa~~!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej, jak miło zobaczyć, że wróciłaś! A już pomału zaczynałam tracić nadzieję... I po części także cię rozumiem - ja sama jakoś nie mogę się zebrać do pisania. Rozdział czytało się bardzo dobrze, mam więc nadzieję, że wena i chęci chociaż tobie dopiszą ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Napiszę prosto z Mostu. CHOLERNIE SIĘ CIESZĘ ŻE ZNALAZŁEM TEN BLOG! Piszesz dobrym stylem, widać że masz pomysł na jego prowadzenie i w jakim kierunku on zmierza, umiesz wprowadzić humor typowy dla tej mangi :D Jednak i musi się znaleźć parę rzeczy które według mnie mogły by być lepsze.
    1. Alchemia Powietrza - Zdecydowanie za frasobliwie ją potraktowałaś, sam mam Maga Powietrza na blogu któremu wybrałem tą magie jako pierwszą lepszą ( Blog z Światem Fairy Tail ) i wiem jak szeroki może mieć ta magia wachlarz zastosowań, wychodzi na to ze albo Jinnai jest po prostu bardzoooo słaby jak na użytkownika wiatru, albo za głupi wy spostrzec możliwości.
    2.Zbyt szybko dajesz znać kto jest tym złym i że coś się wydarzy, niektóre wątki należy trzymać w tajemnicy do samego rozwiązania, wtedy ich efekt jest większy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pragnę powiedzieć, że nominuję Cię do Liebster Awards... Mój blog http://opowiadania-nezushi-no6.blogspot.com/
    : *

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziołszka, kaj żeś ty jest? Ludziska czekają aż coś tu wrzucisz. Więc nadrabiaj szybko zaległości w budzie i nie zapominaj o tych człowiekach, którzy tu wchodzą! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Co tu się dzieje?!
    Dlaczego nowy rozdział nie widnieje?!
    Czyżby się o nas zapomniało?
    No chyba, że czasu na wszystko brakowało
    A może lenistwo góruje?
    Zdaje mi się, że rzadko Panią motywuje
    Za co przepraszam i już się poprawiam
    Bo na nowy rozdział się nastawiam ;D

    Nasza Miyu kochana
    Zawsze przy mnie roześmiana
    Zacznij wreszcie rozdział trzynasty
    Bo nudzi mnie już ten dwunasty
    Od pięciu miesięcy nic nie dodałaś
    Moją cierpliwość nieco złamałaś
    Nie każ mi dłużej czekać
    Jak można tak z NN zwlekać...
    My tu wszyscy czekamy!
    Tak łatwo się nie poddamy !
    Chcemy coś poczytać wreszcie!
    Kiedy zobaczymy rozdział powiemy: Nareszcie!!!! xD

    Weny, weny i jeszcze raz weny, aby rozdział pojawił się w przyszłym tygodniu ;*
    Czekam!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Miyu, chciałabym ci przekazać, że masz u mnie nominację do LBA. Więcej informacji pod tym adresem: ostoja-wiatru.blogspot.com Zapraszam równiez do czytania ;)

    OdpowiedzUsuń