niedziela, 7 kwietnia 2013

[09]. Central City

Ohayo! Rozdział z opóźnieniem, ale jednak się pojawił. ^^'  Ciekawa jestem Waszych opinii odnośnie jego zawartości.
______________________________


[Central City, 30 września 1916r.]

   Dworzec w stolicy Amestris wypełniony był po brzegi. Ludzie przepychali się między sobą, odważniejsi torowali sobie drogę bagażem. Matki mocno ściskały dłonie swoich pociech, aby przypadkiem nie zgubić ich w tłumie.
   Bracia Elric wyglądali przez okno jednego z licznych pociągów, który powoli wjeżdżał na peron. Mimo panującego wokół chaosu, na ich twarzach widniały radosne uśmiechy.
 - Dworzec Centralny! Powraca wiele wspomnień, prawda Al?
 - W rzeczy samej - zaśmiał się. - Tak dawno nas tutaj nie było...
   Zachwiali się, czując charakterystyczne szarpnięcie. Pociąg stanął. Zabrali swoje walizki, po czym dołączyli do tłumu ludzi, mozolnie kierujących się do wyjścia. Czuli lekkie zniecierpliwienie, chcąc jak najszybciej zobaczyć miasto. Wiązali ze stolicą wiele wspomnień, tych dobrych i złych. Teraz, kiedy po roku nieobecności znów tu przybyli, czuli wzbierające w nich podekscytowanie.
   Po paru minutach wyczekiwania, ich stopy dotknęły betonowego gruntu. Przepychając się przez tłum, skierowali się w stronę wschodniego wyjścia.
 - Ed, tak od razu idziemy do Kwatery Głównej? – zagadnął Al.
   Stalowy Alchemik westchnął, przez chwilę milcząc.
 - Tak będzie najlepiej. Im szybciej wejdziemy do Mustanga, tym szybciej stamtąd wyjdziemy – mruknął.
   Alphonse zaśmiał się, z politowaniem kręcąc głową. Stalowy nie był w najlepszym humorze, ponieważ większą część drogi męczył się z raportem. Co za tym idzie był niewyspany, a niewyspany Ed stawał się marudny. Wolał nie myśleć, jak będzie wyglądała jego rozmowa z wciąż podenerwowanym i zapracowanym Mustangiem…


* * *

   Jednym z niewielu miejsc w Centrali, w którym można było zaznać spokoju, był cmentarz główny. Ludzie w milczeniu przemierzali soczyście zielony trawnik, kierując się w stronę nagrobków swoich zmarłych. Ciepłe promienie słońca padały na ponure, marmurowe tablice, na których znajdowały się dane nieboszczyków.
   Przed jednym z takich nagrobków stała młoda, niespełna trzydziestoletnia kobieta, trzymając za rękę małą, około pięcioletnią dziewczynkę. Mimo smutku malującego się w ich oczach, na twarzach widniały delikatne uśmiechy. W pewnej chwili dziewczynka pociągnęła rodzicielkę za rękaw bluzki, chcąc tym samym zwrócić na siebie jej uwagę.
 - Mamo, tatuś bardzo nas kochał, prawda? – spytała.
   Zaskoczona kobieta lekko uchyliła usta, wpatrując się w pełne ciekawości oczy córki. Po chwili uśmiechnęła się, przykucnęła i przytuliła dziecko.
 - Tak, Eliciu. Najbardziej na świecie.
   Dziewczynka uśmiechnęła się radośnie, słysząc potwierdzenie z ust matki. Wtuliła się w nią, wpatrując się w nagrobek, który głosił napis: „Maes Hughes, 1885r. –1914r.”.
   Kiedy złożyły na grobie kwiaty i pomodliły się za duszę ukochanej osoby, Gracia wraz z córką opuściła teren cmentarza, kierując się w stronę domu. W pewnej chwili zdała sobie sprawę z faktu, że jej pociechy nie ma obok niej. Obejrzała się za siebie, z lekkim podenerwowaniem dostrzegając, że dziewczynka biegnie w przeciwną stronę.
 - Elicia, wracaj!
   Drgnęła zaskoczona, kiedy jej córka wskoczyła na plecy jakiegoś mężczyzny, odwróconego do niej tyłem. Westchnęła w duchu, szybkim krokiem kierując się w tamtą stronę. Z każdym krokiem, gdy zbliżała się do niego miała co raz większą pewność, że skądś go zna…
 - Elicia, ale wyrosłaś!
   Gracia zatrzymała się gwałtownie, z niedowierzaniem wpatrując się w wysokiego blondyna. Jego krótkie, potargane włosy i radosny śmiech… Czy to nie przypadkiem…?
 - Alphonse…? – szepnęła.
   Zaskoczony Alchemik Duszy odwrócił się w stronę pani Hughes, trzymając na rękach roześmianą dziewczynkę. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, uśmiechnął się szeroko.
 - Dzień dobry.
   Kobieta odwzajemniła uśmiech. Przez chwilę milczeli, wpatrując się w siebie. Przez ich głowy przewijało się wiele myśli, ponieważ doskonale pamiętali chwilę, w której ich losy się połączyły. Maes Hughes, wzorowy mąż i ojciec, ale także oddany przyjaciel. Poświęcił swoje życie dla Amestris, odkrywając plany homunkulusów. Gdyby nie jego śledztwo możliwe, że w chwili obecnej wszyscy Amestryjczycy byliby już martwi. Mimo, że nie była to ich wina, bracia doskonale wiedzieli, że poczucie odpowiedzialności za jego śmierć do końca życia będzie ciążyło na ich barkach.
 - P-Przepraszam… - Gracia zaśmiała się. – Tak dawno cię nie widziałam. Wydoroślałeś, Al.
   Zaśmiał się, nerwowo drapiąc w tył głowy.
 - Fakt, trochę urosłem. W każdym razie nie tak bardzo, jak Ed.
   Jak na zawołanie, pojawił się Stalowy Alchemik. Powolnym krokiem zmierzał w ich stronę, przy okazji kończąc konsumpcję pączka. Gdy tylko spostrzegł towarzyszki Alphonse’a, zatrzymał się gwałtownie. W chwili, gdy Elicia ruszyła w jego stronę, uśmiechnął się szeroko.
 - Pani Hughes, Elicia! Miło was znów spotkać!
 - Ciebie też, braciszku! – zawołała, wpadając mu w ramiona.
   Al uśmiechnął się, widząc z jaką radością dziewczynka wita się z jego bratem. Słysząc ciche pociągnięcie nosem, przeniósł wzrok na Gracie. Zasłoniła dłonią usta, a w jej oczach zebrały się łzy. Zszokowany, natychmiast spoważniał.
 - Pani Hughes… - szepnął.
   Machnęła ręką, uśmiechając się przez łzy.
 - To nic, Alphonse. Po prostu się wzruszyłam – powiedziała z rozbawieniem. – Staliście się wspaniałymi ludźmi. Maes z całą pewnością byłby z was dumny.
   Drgnął, po chwili uśmiechając się lekko. Milczeli przez chwilę, pogrążeni w swoich myślach. W tym czasie zbliżył się do nich Ed, niosąc na barana rozbawioną Elicię.
 - Mamo, braciszkowie mogą się u nas zatrzymać, prawda?! – zawołała podekscytowana dziewczynka.
 - Ale… - zaczął nieco zmieszany Al.
 - Naturalnie, że możecie. Drzwi naszego domu zawsze będą stały dla was otworem. – Gracia uśmiechnęła się. – Może wpadniecie na ciasto?
 - Bardzo chętnie, jednak Mustang nalegał, abyśmy po przyjeździe skierowali się wprost do niego – odparł z niesmakiem Ed. – Pewnie szykuje dla nas jakieś nowe zadanie.
 - Rozumiem. Jeśli znajdziecie chwilkę, gorąco zapraszam.
 - Na pewno skorzystamy.
   Edward postawił Elicię na ziemi, po czym wraz z bratem pożegnał się z rodziną Maes’a Hughesa. Alchemicy cieszyli się, widząc uśmiechy na twarzach Graci i jej córki. Śmierć ukochanej osoby była dla nich ciężkim ciosem, dobrze, że nadal potrafią czerpać z życia radość.
 - Idziemy, Edziu? – zagadnął Al.
 - Hm? A, jasne – westchnął. – Mustang… Mam nadzieję, że stał się mniej irytujący.
 - Zobaczymy – odparł, powstrzymując wybuch śmiechu.
   Skierowali się w stronę Kwatery Głównej, prowadząc luźną rozmowę. Czuli podekscytowanie, ale także lekką niepewność. Przez ostatni rok kontaktowali się jedynie z Płomiennym Alchemikiem. Oczywiście, Roy na bieżąco zdawał im informacje z życia reszty przyjaciół, jednak zupełnie inaczej jest słyszeć to z ich ust. Osoby trzecie oddają emocje w inny sposób, a poza tym… lubią koloryzować fakty.
 - Wiesz, Al… Mam złe przeczucia – odezwał się nagle Ed.
 - Eh…? Jak to złe? – spytał zaskoczony. – O co chodzi?
 - O naszą pracę… - westchnął. – Zapalnik na pewno naszykował nam już spory stosik papierkowej roboty.
   Alphonse westchnął, kręcąc głową z lekkim uśmiechem.
 - Trochę więcej szacunku, to generał.
 - Jak z koziej du…
 - Edziu!
 - Dobra, dobra… Ale i tak mam rację.
   Alchemik Duszy zgromił brata wzrokiem, jednak niczego nie powiedział. Ruszyli w dalszą drogę nie zdając sobie sprawy z faktu, że obserwowani są przez większą część mieszkańców Centrali.
 - Bracia Elric, dzieciaki, które przed rokiem ocaliły nasze życia znów są w stolicy! – szeptali, uśmiechając się z sympatią. – Jak dobrze widzieć ich całych i zdrowych!


* * *

   Generał Mustang siedział przy biurku w swoim gabinecie, przekładając między palcami dłoni długopis. Wszystkie papiery odstawił na bok, w zamyśleniu wpatrując się w czystą kartkę papieru, leżącą przed nim. Właśnie miał zamiar napisać list, który stałby się jednym z tych przełomowych momentów życia człowieka - gdy zaryzykujemy, zrobimy coś, co poniesie za sobą konsekwencje na pozostałe lata. Nie wiedział tylko, czy jest w tym sens - co zrobi, jeśli odbiorca listu zgniecie go w kulkę i wrzuci do najbliższego kosza? Czy naprawdę był gotów na takie odrzucenie z jej strony?
   Nagle drzwi otworzyły się z hukiem, przez co mężczyzna drgnął zaskoczony. Trącił dłonią szklankę kawy, wylewając ciecz wprost na stertę dokumentów. Natychmiast poderwał się z miejsca, próbując uratować choć część z nich.
 - Jasna cholera, Havoc! - warknął, nie podnosząc głowy. - Nie wchodźcie tak do mojego gabinetu!
 - Powinieneś mi dziękować. Będziesz miał mniej pracy.
   Zdrętwiał, słysząc doskonale znany sobie głos. Zostawił papiery same sobie, po czym spojrzał w stronę drzwi. Kąciki jego ust drgnęły lekko ku górze.
 - Strzała, Stalowy.
   Edward uśmiechnął się, raźnym krokiem przekraczając próg pomieszczenia. Zbliżył się do brązowej, skórzanej sofy, znajdującej się naprzeciw biurka generała, po czym wygodnie się rozsiadł. Mustang uchylił usta, chcąc coś powiedzieć, jednak przerwało mu pukanie do drzwi. Westchnął cicho.
 - Proszę!
   Drzwi otworzyły się, a w progu stanął młodszy z braci Elric. Oddychał ciężko, jakby właśnie przebiegł spory dystans. Widząc brata pokręcił z politowaniem głową i ruszył w stronę sofy.
 - Edziu! Ile razy mam ci powtarzać: okaż choć trochę dobrego wychowania!
   Edward puścił tą uwagę mimo uszu, skrobiąc coś w swoim prywatnym notesie. Kiedy Al przywitał się z Mustangiem i dołączył do brata, Stalowy spojrzał na generała.
 - Jeśli jeszcze raz każesz nam ganiać za jakimś świrem, odmówię wykonania tego rozkazu – powiedział, rzucając na biurko raport.
 - Oczywiście, Stalowy. Oczywiście…
   Roy przejrzał szybko papiery, po czym odłożył je na stertę innych. Westchnął cicho.
 - Ojciec zabił własnego syna w imię sprawiedliwości? – mruknął pod nosem. – Musiał mieć naprawdę silną psychikę.
 - Racja. Pan Spencer jest naprawdę niesamowitym człowiekiem - odparł Al. – A… Co pan myśli o tym całym Noah?
 - Hm… Wychodzi na to, że Jinnai miał zwierzchników. Pytanie brzmi: Był na równi z innymi, czy brał udział w ich grze jako nic niewarty pionek?
 - Nie był słaby. Jeśli spełnią się nasze najgorsze oczekiwania, będziemy mieli spore problemy – dodał Ed.
 - Na pewno. Tylko z kim? Zorganizowana grupa przestępcza? A jeśli tak, to co chcą osiągnąć? – kontynuował Al.
 - Teraz i tak nic na to nie poradzimy… - Roy westchnął. – Nie pozostało nam nic innego, jak czekać na rozwój wydarzeń.
   Skinęli głowami, nie mając lepszego pomysłu. Milczeli przez chwilę, pogrążeni we własnych myślach. Alphonse wrócił do rzeczywistości jako pierwszy. Postanowił spytać, jakie kolejne zadanie ich czeka.
 - Pułkowniku… 
   Nie zdołał jednak dokończyć, ponieważ drzwi otworzyły się z lekkim trzaskiem, a do gabinetu wpadł Havoc w towarzystwie Falmana i Fuerego.
 - Generale, mamy…!
   Umilkli, z niedowierzaniem wpatrując się w braci Elric. Wprawdzie wiedzieli, że generał nakazał im powrót do Centrali, nie spodziewali się jednak, że nastąpi to tak szybko.
   Gdy pierwsze zaskoczenie minęło, wciąż zszokowani przywitali się z młodymi alchemikami.
 - Ed, Al! Miło was widzieć! – Havoc wyściskał ich. – Wyrośliście, nie ma co!
 - Edward jest nawet ciut wyższy od Alphonse’a! – zauważył Falman.
 - Złudzenie optyczne. Nasz kurdupel na zawsze pozostanie kurduplem.
   Stalowy zacisnął dłonie w pięści, posyłając Mustangowi mordercze spojrzenie. Wyobraził sobie, jak jego stalowa ręka zderza się z twarzą Płomiennego Alchemika, pozostawiając na niej wyraźny ślad… Z jednej strony szkoda, że już jej nie posiadał.
 - Spokojnie, Edwardzie. Mimo, że pułkownik stał się generałem, w duchu pozostał tą samą osobą…
 - A szkoda – warknął. – Przydałaby mu się porządna metamorfoza.
   Teraz z kolei Roy obdarzył Stalowego niezbyt przyjemnym spojrzeniem. Widząc, że Elric wcale nie ma zamiaru zakończyć tej wymiany zdań westchnął cicho, przenosząc wzrok na członków swojej brygady.
 - Havoc, Falman, Fuery… Co chcieliście?
 - A, tak… - Fuery chrząknął. – Właśnie dowiedzieliśmy się o niezwykle ważnym fakcie, generale.
 - Słucham.
 - Otrzymaliśmy list z Crety, zaadresowany do pana.
 - Poważnie!?
   Jean wręczył Mustangowi przesyłkę. Płomienny Alchemik rozerwał kopertę, po czym wyciągnął z niej list i zagłębił się w lekturze. W gabinecie zapanowała kompletna cisza, wszyscy w napięciu czekali na jego reakcję. W końcu Roy odłożył list i przeniósł wzrok na zebranych. Kąciki jego ust wyraźnie drgnęły ku górze.
 - To list od Yuri Kusamo, obecnej władczyni Crety - powiedział powoli, pogrążony we własnych myślach. - Z okazji swoich urodzin postanowiła zorganizować uroczysty bal, na który zaproszone zostały głowy państw, wraz z wybraną przez nich delegacją.
 - Świetnie, generale! To wspaniała okazja, aby ocieplić stosunki pomiędzy zwaśnionymi narodami! - zawołał Fuery. - Więc? Na kiedy wyznaczona została data balu?
 - Na piętnastego października. - Westchnął, podpierając głowę na ręce. - Panowie... Konieczne jest znalezienie partnerki.

8 komentarzy:

  1. Czyżby Perełka była pierwsza... ? Jestem w coraz lepszej kondycji czytelniczo-komentatorskiej! Jestem z siebie dumna.
    Rany... wiesz jaka mnie melancholia napadła! I to straszna... Bal, bal, bal... w swoim FF o FMA również miałam zaplanowany taki wątek i to miał być on jednym z najbliższych! Gdybym tylko nie porzuciła bloga ;< Teraz tak mi trochę szkoda. No ale to nie o tym tu mowa... Elrici chyba zawsze już będą Elricami, tak samo i Mustang zawsze będzie Mustangiem. Scenka z Elicią i panią Hughes była taka urocza ;_; Normalnie się ciepło na serduszku zrobiło. Za to, przez przeurocze porównanie 'Jak z koziej du...' i wylanie kawy czy tam herbaty na papiery się uśmiałam ;D
    Cóż mogę więcej dodać...? Szykuje się widać biba z której z pewnością coś wyniknie!
    Stylu jak zwykle pozazdrościć... tak, właśnie to robię ;_;
    Czekam na kolejny rozdział! Niech ta przeklęta zima się już kończy! To przez nią taki zastój w wenie!
    Pozdrawiam! ;D

    PS. Na serio jakaś tęsknota mnie wzięła O.o Jak ja się teraz na geografii mam skupić?

    OdpowiedzUsuń
  2. skleroza nie boli. DX *od trzech dni zapomina skomentować*

    nawiązując do komentarza Perełki, rzeczywiście nostalgia bierze. zwłaszcza moment z Elicią i Gracią, przypomniałam sobie śmierć Hughesa i łezki się polały. ;__;

    swoją drogą, dobija mnie fakt, że tak mało pamiętam z mangi FMA. DD: nie jestem więc pewna, czy w końcu Havoc skończył na wózku i czy Roy ma oko. widzę, że u ciebie wszystko z nimi okej i teraz tak się zastanawiam. @_@

    co do rozdziału, to sam w sobie jest taki nostalgiczny. ten powrót braci i te powitania ich wszystkich. przyzwyczajona jestem, że to Winry wpada im w ramiona i mówi jak wyrośli, a tu Centrala ich wita. :D

    i ja też jak pisałam swoje opowiadanie o FMA miałabym tam bal! wprawdzie to raczej wesele [Armstronga >8D], ale bal to bal. :D co do partnerki dla Roya... widzę w tej roli pewną blondynkę, chociaż strzelam, że dostanie kosza od niej. xD

    zauważyłam, że ciężko jest mi się zabrać za twoje rozdziały, a jak już się zabiorę, to połykam od razu wszystko. podoba mi się to. >D

    pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Yo xD Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że tak późno komentuje. Jednak jak to się mówi: lepiej późno niż wcale. Tak więc, zaczynam komentowanie, które oczywiście znowu wyjdzie mi chaotycznie xD
    1)Tak dawno nas tutaj nie było... - Mnie też tu dawno nie było xD Ale nie ma co się łamać. Na bieżąco jestem.
    2) Jak z koziej du… - trzeba już było dokończyć xD
    3) Jak dobrze widzieć ich całych i zdrowych! - ciekawa jestem jakby wyglądali w kawałkach ;)
    4) Skinęli głowami, nie mając lepszego pomysłu. - ja mam! Chodźmy na lody!
    5) Konieczne jest znalezienie partnerki. - Ja chcę iść! xD
    Jejku, uwielbiam fma. To było doskonałe anime. Podobał mi się cały rozdział. Jednak w szczególności końcówka. Jestem ciekawa jak to będzie z tym balem. Czy coś się wydarzy? A może i nie. Na partnerkę wybrałabym Edzia przebranego za piękną kobietę. No ale cóż, byłaby z tego jedna wielka parodia, a tu jest pisane świetne opowiadanie.
    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Niech wena będzie z tobą xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Trafiłam na bardzo ciekawy blog, muszę przyznać.. U^U
    Gdyby tylko rozdziały były częściej, to by już było ideealnie! No ale nic, dla takiej jakości warto poczekać x3
    Pozdrawiam i weny życzę!

    ~AnDe

    OdpowiedzUsuń
  6. Trafiłam na twój blog przez czysty przypadek, ale muszę powiedzieć, że twoje opowiadanie bardzo mi się spodobało. Ciekawie rozwijasz akcje i jak widzę masz już dalszy plan na tą historię, co oznacza że może ona być już tylko lepsza. ;)
    Dobrze przedstawiłaś postacie, które nie zatraciły swoich charakterystycznych cech, co tak często irytuje mnie w innych opowiadaniach.
    Widzę też, że kroi się jakiś romansik pomiędzy Royem, a Rizą. Uwielbiam tą parę <3
    Szkoda, że nie dodajesz częściej rozdziałów, ale mniejsza z tym, masz już we mnie stałego czytelnika, na dobre i złe ;)
    Nurtuje mnie tylko jedna rzecz. Z tego co widzę opierasz się na FMA Brotherhood, co oznacza, że Edzio nie mógłby używać alchemii. To akurat było dość istotne w zakończeniu anime...

    Siadaj i pisz, pisz, pisz, niech wena będzie z tobą!
    Pozdrawiam
    Sora
    Ps: Link do rozdziału 8 nie działa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój Boże! Tak dawna nie ruszałam żadnych blogów... A jaką miłą niespodziankę miałam, gdy po tak długiej przerwie zobaczyłam czekający rozdział!
    Spotkanie nad grobem, składanie raportu u Mustanga i jego jakże typowe docinki z Edem - łezka mi się w oku zakręciła. Może to tylko moje mylne wrażenie, ale brakowało mi takich momentów typowych dla oryginału.
    No i szykuje się bal! Motyw bardzo typowy, ale także ponadczasowy i idealny do niemal każdej opowieści. Czuję, że będzie niezły ubaw!
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy c ;

    OdpowiedzUsuń
  8. Znalzlam cię w linkach u Ushio (fullmetal-heart-fma) i powiem tak: PISZESZ ŚWIETNIE!
    Mogę się wczuc w rolę narratora, błędów mało. Po prostu CUD!

    Bardzo mi się podoba, że robisz taki lekki kryminał, chociaż przydałoby się więcej żeńskiej charakterów takich jak Riza lub Winry. One są najlepsze =^.^=

    I to zakończenie tego rozdziału bardzo fajne, mam nadzieję, że padnie na Rizę ;)

    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń