sobota, 8 sierpnia 2015

[13]. Zakręt na drodze


Dziękuję wszystkim osobom, które nadal wspierają moje opowiadanie poprzez komentarze czy też odwiedziny na blogu. Przepraszam również za to, że jako autorka Was zaniedbuję. Staram się pisać regularnie, jednak zbyt szybko się zniechęcam, kiedy zdania nie wychodzą tak, jak powinny. Ten rozdział pisałam już kilka razy, od zera. W porównaniu do poprzednich jest krótki, jednak myślę, że dodanie go teraz zmotywuje mnie do pisania kolejnego.

Laurie - jeżeli chodzi o May, według wiki w czasie trwania akcji w mandze/anime miała 12 lat (zupełnie na tyle nie wyglądała, dałabym jej najwyżej 10), stąd moje stwierdzenie, że w wieku 14 zaczyna przypominać kobietę. :)
Nadwrażliwa - cieszę się, że zapytałaś o rozdział. Zmotywowałaś mnie aby dodać go dziś. :)
Priya - osoba, która co najmniej raz w tygodniu przypomina mi o tym, żebym zabrała się do pisania. Oczywiście bardzo się z tego cieszę i dziękuję, jesteś kochana. ^.^

Raz jeszcze dziękuję Wam serdecznie i zapraszam na rozdział 13.
__________________________


     Pokonanie dystansu pomiędzy apartamentem Roya a salą obrad zajęło nie więcej niż minutę. Służący zatrzymał się przed drzwiami, po czym dwukrotnie zapukał.
 - Proszę!
     Mężczyzna otworzył szeroko drzwi, robiąc przejście dla gościa.
 - Pani, Naczelnik Sił Zbrojnych Amestris odpowiedział na twoje zaproszenie.
 - Doskonale. Proszę, panie Mustang.
      Płomienny Alchemik przekroczył próg. W pomieszczeniu zapadła cisza, spojrzenia zebranych zatrzymały się na jego osobie. Roy od razu zauważył, że poza przyjaznym spojrzeniem Lin'a spoczął na nim nieprzychylny wzrok władcy Drachmy, krępego, brodatego mężczyzny z nadwagą oraz wysokiego blondyna, ubranego w mundur Aerugo, króla tegoż państwa. Uśmiechnął się lekko. Nie spodziewał się zbyt pozytywnych emocji towarzyszących spotkaniu z władcami, zwłaszcza z powodu toczących się do niedawna walk na granicach i trwających tam ciągłych niepokoi.
      Roy zajął wskazane mu miejsce na przeciw Lin'a i spokojnie oczekiwał podjęcia przerwanego jego przybyciem wątku.
 - Generale, w oczekiwaniu na pańskie przybycie udało mi się odbyć krótką pogawędkę z władcami Aerugo oraz Drachmy. Okazało się, że jesteśmy zgodni co do kwestii, którą zamierzałam poruszyć na tym spotkaniu. Niestety, nie znamy jeszcze stanowiska cesarza Yao - skinęła lekko głową w stronę Lin'a. - Tak więc, panie Mustang. Jesteśmy skłonni zawrzeć pakt o nieagresji, ale pod warunkiem, że podpisze pan te dokumenty.
     Uśmiechając się uroczo, przesunęła w stronę alchemika plik kartek. Roy spostrzegł, że zarówno car Drachmy jak i król Aerugo uważnie obserwują każdy jego ruch. Czyżby zmowa? Oby nie. Taki obrót spraw mógłby stać się bardzo niebezpieczny.
     Przeniósł wzrok na dokumenty i momentalnie zamarł. Szybkim ruchem zabrał je ze stołu i zaczął czytać. Z każdą kolejną linijką wzbierała w nim mieszanina niedowierzania i szczerej złości.
 - To jakiś żart? - rzucił oschle, nie odrywając wzroku od papierów.
 - Absolutnie - odezwał się król Aerugo. - Sam powinien był pan podjąć taką decyzję po upadku rządów Kinga Bradlaya.
 - Między innymi to dzięki sile alchemików udało się uratować Amestris! - odparł podniesionym głosem, rzucając na stół papiery.
 - Pan zapomniał, że to co zagrażało waszemu państwu powstało właśnie za sprawą alchemii - warknął car Drachmy.
 - Zgadza się. Nie możemy pozwolić, aby tak niebezpieczna i szkodliwa dla społeczeństwa nauka była nadal praktykowana - dodała Yuri Kusamo. - Nigdy więcej nie można dopuścić do tego, aby tworzono te potworne chimery.
 - Chimery były najmniejszym złem z tego wszystkiego. Nie jest pan w stanie zagwarantować, że nauka ta ponownie nie zostanie wykorzystana do czynienia zła. Nawet w chwili obecnej ktoś może planować kolejne zbrodnie.
     Roy Mustang utkwił wzrok w dokumentach. W jego głowie panował straszny mętlik. Przygotował się na wiele ewentualności, jednak postawiony przed nim warunek był czymś, czego w ogóle nie przewidział. Nie brał pod uwagę tak czarnego scenariusza.
 - Chwila, chyba nie do końca rozumiem. - Lin usiadł wygodniej, opierając się łokciami o stół. - Czego żądacie od Amestris w zamian za podpisanie paktu pokojowego?
 - Żądamy wprowadzenia zakazu korzystania z alchemii wśród cywilów, a także w celach wojskowych - wyjaśniła rzeczowo królowa.
     Zaskoczony Lin wyrwał z rąk Płomiennego Alchemika dokumenty, pospiesznie przeglądając każdą z kartek.
 - Przecież to absurd! Całe wojsko Amestris oparte jest na idei alchemii! - zawołał, spoglądając na przeciwników nauki. - Danchemia w Xing...
 - Spokojnie, cesarzu Yao - przerwał twardo król Aerugo. - Rozmawialiśmy na temat twojego kraju i praktykowanej tam odmiany alchemii. Zdecydowaliśmy, że skoro służy ona celom leczniczym, powinna być rozwijana. Należy jednak pamiętać o należytej kontroli tej sztuki.
     Lin z niedowierzaniem pokręcił głową. Tymczasem Roy gorączkowo rozmyślał. Doskonale wiedział, że nie może zrezygnować z wykorzystywania alchemii w celach wojskowych. Było to niemożliwe, ponieważ znacznie osłabiłoby armię. Taka sytuacja była idealna do próby przejęcia państwa. A pakt pokojowy? Był pewien, że któreś z państw ościennych postarałoby się o powód do jego zerwania. Wiedział także, że jeśli nie podpisze dokumentów, Creta, Aerugo i Drachma gotowe są wypowiedzieć wojnę Amestris jeszcze dzisiejszego dnia. Od lat Amestris zmagało się z przygranicznymi walkami, jednak żadne z tych państw w pojedynkę nie mogło poważnie mu zagrozić. Niestety, jeśli zaczną działać wspólnie zabawa się skończy.
     Cholera, pomyślał, nie ważne jaką podejmę decyzję, nie będzie ona dobra.
 - Panie Mustang. - Yuri Kusamo spoważniała, krzyżując ręce na piersiach. - Wierzę, że rozsądny z pana człowiek i podejmie pan odpowiednią dla kraju decyzję. Oczywiście nie każemy panu robić tego teraz. Proszę wrócić do towarzyszy, naradzić się. Być może oni pomogą zrozumieć panu, czym grozi dalsze praktykowanie alchemii.
 - Królowo... - Władca Aerugo nachylił się nieco w stronę kobiety. - Zwołajmy ponowne spotkanie jutro o 10:00. Generał będzie wtedy gotów dać nam odpowiedź. Racja?
     Mustang wstał i w milczeniu opuścił pomieszczenie. Wiedział, że jeśli spędzi jeszcze chwilę w towarzystwie tych ludzi, nie wytrzyma i zrobi coś, czego będzie żałował. Wolał ochłonąć i na spokojnie przemyśleć sprawę.
     Gdy tylko drzwi za nim się zamknęły, Lin wstał.
 - Co to ma znaczyć?! To nie Amestris jest agresorem! Wasze wojska...!
 - Cesarzu Yao! - Yuri Kusamo również wstała z miejsca. - Proszę nie robić czegoś, na czym ucierpi Xing.
     Lin miał szczerą ochotę uzupełnić swoją wypowiedź o kilka kolejnych zdań, jednak uwaga kobiety powstrzymała go. Prawdą było, że rody w Xing nadal pozostawały niespokojne, kilka z nich nie uznawało rządów cesarza i gotowych było toczyć z nim otwartą wojnę. Nie mógł sobie pozwolić na konflikt z innymi państwami w sytuacji, kiedy jego państwo nie było zjednoczone. Usiadł z cichym westchnieniem, starając się zapanować nad gniewem.
 - Rozsądna decyzja - rzucił z uśmiechem król Aerugo. - Tak więc, porozmawiajmy o polityce.
* * *
     Dzień balu zapowiadał się ciepło i słonecznie, jednak jeszcze przed południem niebo zachmurzyło się. Mieszkańcy Cretuy liczyli na to, że przed godziną osiemnastą wiatr rozwieje wszystkie chmury w niepamięć. Niestety chwilę po tym, gdy zegar wybił godzinę dwunastą pierwsze krople deszczu zaczęły spadać na zabudowania. Temperatura obniżyła się o kilka spodni, a niebo w całości pokryło się mieszaniną szarych i granatowych obłoków.
     W jednym z pokoi królewskiego pałacu Alphonse Erlic stał w otwartych drzwiach balkonowych, z zadowoleniem wdychając oczyszczone przez deszcz powietrze.
 - Dobrze zaczerpnąć powietrza przy pomocy swoich własnych płuc - powiedział, przeczesując włosy palcami. - To już ponad rok, od kiedy mam swoje ciało, jednak nadal jest to dla mnie wyjątkowo przyjemnym doznaniem.
     Nie uzyskał jednak odpowiedzi, czy jakiejkolwiek reakcji ze strony brata. Uśmiechnął się lekko, zerkając przez ramię do wnętrza pokoju. Ed rozłożył się wygodnie na kanapie, usiłując zasnąć. Deszczowa pogoda i nieprzyjemne, wilgotne powietrze wywoływały u niego ból przy połączeniach nerwowych w lewej nodze. Nic więc dziwnego, że nie był w humorze.
     Al zatrzasnął drzwi balkonowe, po czym zabrał z krzesła swój wojskowy płaszcz.
 - Przejdę się trochę.
 - Tylko się nie zgub.
     Zaśmiał się cicho, opuszczając pokój. Postanowił, że wyjdzie na zewnątrz aby z bliska przyjrzeć się ogromnemu, zamkowemu ogrodowi. Nie przeszkadzał mu deszcz, w zasadzie wręcz przeciwnie. Od kiedy mógł poczuć rześkie powietrze i wilgoć na twarzy, polubił deszczowe dni.
     Szedł przed siebie, z ciekawością rozglądając się wokół. Olbrzymie, rozłożyste drzewa i gęste krzewy prezentowały się ładnie nawet jesienią, kiedy zdążyły już zgubić część liści. Ogród nadal mienił się wszystkimi możliwymi barwami, budząc zachwyt alchemika.
     W pewnym momencie Alphonse przystanął. Jego uwagę przykuła znajdująca się kilka metrów przed nim postać. Bez trudu rozpoznał Roy'a Mustanga, który pochylony w przód wpatrywał się w leżące u jego stóp kamienie. W jego ustach znajdował się do połowy wypalony papieros, co było kompletnym zaskoczeniem. Był pewien, że Płomienny Alchemik nienawidzi woni tytoniu. Chłopak powolnym krokiem ruszył w jego stronę.
 - Generale?
     Zaniepokoił się, kiedy nie uzyskał odpowiedzi. Odchrząknął, po czym stanął tuż obok Płomiennego Alchemika.
 - Generale? - odezwał się nieco głośniej.
     Gdy Roy ponownie go zignorował, Al ukucnął przed kamieniem, na którym przysiadł mężczyzna i spojrzał na niego. Widząc wyraz twarzy przełożonego szczerze się przeraził. Doskonale pamiętał opowieść brata o zachowaniu Roy'a, kiedy ten stanął do walki z Envym. W tej chwili mógłby przysiąc, że Mustang wyglądał właśnie tak.
     Z lekkim wahaniem położył dłoń na prawym ramieniu alchemika i lekko nim potrząsnął. Gdy Roy przeniósł na niego wzrok. Elric pomyślał przez chwilę, że zaraz spłonie żywcem.
 - Ah, Alphonse. - Ponownie zaciągnął się papierosem. - O co chodzi?
 - Więc... co pan tu robi? Przeziębi się pan.
     Słysząc go, Mustang zaśmiał się szczerze.
 - Zawsze przejmowałeś się takimi błahostkami, Alchemiku Duszy. - westchnął, przenosząc wzrok na niebo. - Jednak mamy poważniejsze zmartwienia.
 - Ma pan na myśli rozmowy z władcami? Co się tam wydarzyło? - Alphonse z powagą szykował się na najgorsze wieści.
     Mustang jednak uśmiechnął się lekko, po czym wstał. Miał na sobie jedynie mundur, mająca w tej chwili miejsce ulewa doszczętnie przemoczyła jego ubrania. Spojrzał na Al'a wzrokiem wypranym z wszelkich emocji.
 - Wojna, młody przyjacielu.
     Alphonse Elric spoglądał na oddalającego się dowódcę, nie mając bladego pojęcia, co ze sobą zrobić. Roy przeraził go nie na żarty.