wtorek, 21 maja 2013

[10]. Zapowiedź kłopotów

Zastanawiam się, czy w ogóle wypada mi się tłumaczyć...? Powinnam dodawać co najmniej jeden rozdział na miesiąc (i to porządny rozdział!), a jak na razie nic z tego nie wychodzi... =='  Demotywują mnie wszystkie obowiązki, ostatnio nawet nie mam czasu na to, aby porządnie się wyspać (czyt. przespać bez przerwy 7 godzin). Szkoła daje popalić, nic dziwnego, nauczyciele muszą już wystawić proponowane oceny...
Wybaczcie, ostatnio zaniedbałam tego bloga i Was. Oczywiście nie było to zamierzone. Dodam tylko, że jeśli odpowiednio ułożę fabułę, następne rozdziały będą o wiele ciekawsze niż ten, ponieważ rozdział 10 jest takim... Wprowadzeniem w klimat? No, czymś takim. ^^

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję Wszystkim, że ze mną jesteście!
_____________________________
 

[Centrala, 10 października 1916r.]

    Otrzymując zaproszenie na dwa tygodnie przed balem w Crecie, Roy Mustang doskonale wiedział, że pozostało mu niewiele czasu, aby odpowiednio się przygotować. Niestety, wizja ocieplenia stosunków z władcami krajów ościennych przyćmiła jego czujność, przez co nie zwracał uwagi na skargi podwładnych, którzy co chwila zgłaszali jakieś nieprawidłowości. Głównodowodzący uśmiechał się wtedy, pewnym głosem oznajmiając, że wszystko jest pod kontrolą.

     Bracia Elric przez dwa dni dzielnie znosili lekceważącą postawę Płomiennego Alchemika. W końcu, gdy ten odesłał Edwarda do uzupełniania papierkowej roboty, nie wysłuchawszy go nawet, Stalowy Alchemik nie wytrzymał - opuścił Kwaterę Główną, wylewając rzekę przekleństw pod adresem dowódcy. Nie ucichł nawet, gdy Roy zagroził mu sądzem wojskowym.
     Dla pozostałej części brygady Mustanga zniknęły wszelkie nadzieje, gdy Edward z hukiem zatrzasnął za sobą drzwi. Nawet Riza, zwykle mająca duży wpływ na pracę Płomiennego Alchemika, nie była w stanie ściągnąć go na ziemię. Roy zupełnie zatonął w marzeniach i planach, dotyczących rozmów na temat polityki zagranicznej.
     Wszyscy, zwłaszcza członkowie delegacji, z niepewnością oczekiwali dnia wyjazdu. Nie łudzili się nawet, że głównodowodzący oprzytomnieje i wspomoże ich w przygotowaniach. To na ich barkach spoczywała odpowiedzialność ukazania Amestris jako państwa silnego, pełnego dobrych wartości, opartego na wzajemnej współpracy i zaufaniu...
 - Pamiętajcie, w środę o 6:00 rano zoorganizowane zostanie ważne spotkanie odnoście wyjazdu! - zawołała Riza, poważnym wzrokiem lustrując każdą z zebranych w pomieszczeniu osób. - Mają być wszyscy. Bez wyjątków.
 - Pułkowniku Hawkeye... - zaczął niepewnie Havoc. - Wspominałem o tym braciom Elric i niestety, Edwa...
 - Havoc - przerwała mu takim tonem, że natychmiast zamilkł. - Przekaż braciom Elric, że każda absencja będzie surowo karana.
 - Z-Zrozumiałem...
     Breda wymruczał pod nosem coś o wizycie u dentysty, jednak mordercze spojrzenie Rizy spowodowało, że natychmiast zmienił plany odnośnie jutrzejszego poranka. W pomieszczeniu zapanowała dość ponura cisza, atmosfera ciążyła każdemu z zebranych (nie licząc pani Hawkeye, która po prostu zastanawiała się, co jeszcze pozostało do zrobienia), gdy nagle drzwi otworzyły się, a do gabinetu jak gdyby nigdy nic wszedł Roy Mustang.
 - Hm...? - mruknął zaskoczony, przerywając czytanie gazety. - Dlaczego wszyscy tutaj siedzicie? Coś się stało?
     Zebrani zaczęli z politowaniem kręcić głową, narzekając na to, jak beznadziejny jest ich dowódca. Mężczyzna jednak nie zwracał na nich najmniejszej uwagi, skupił się natomiast na swojej adiutantce. Podszedł do niej i bez wahania objął ją ramieniem.
 - Riza, coś taka pochmurna? - zakrzyknął radośnie. - Urwijmy się dziś wcześniej, zapraszam na pyszną kawkę!
     Wszyscy członkowie brygady na moment zamarli. Znali się nie od dziś i doskonale wiedzieli, że jeśli porucznik Hawkeye bierze jakąś sprawę na poważnie, to nie należy wchodzić jej w drogę, a nawet niewinny żart może skończyć się stosem papierkowej roboty na biurku delikwenta. To, co obecnie wyczyniał Roy, mogło zostać spokojnie uznane za świadome samobójstwo. Odetchnęli z ulgą w chwili, gdy kobieta zrzuciła rękę alchemika ze swoich ramion i bez słowa opuściła gabinet.
 - Cholera... Generale, dlaczego pan za każdym razem stara się wyprowadzić Rizę z równowagi? - mruknął z niezadowoleniem Falman.
 - Cóż... Mam w tym wyłącznie własny interes.
     Chytry uśmiech na ustach przełożonego całkowicie zbił ich z tropu. Od dawna wiedzieli, że Roy czuje miętę do swojej adiutantki, jednak... Dlaczego wyłącznie ją drażnił? Riza należała do osób, które w obliczu jakichkolwiek prowokacji, nadal pozostają niewzruszone. Nie rozumieli, dlaczego alchemik nie da sobie spokoju lub chociaż nie zmieni taktyki zdobycia serca pani Hawkeye.
     Natomiast jeśli chodziło o Płomiennego Alchemika, był on jak najbardziej pewien swoich poczynań względem Rizy. W tym przekonaniu utwierdził go leciutki rumieniec, który wbrew woli kobiety przyozdobił jej policzki.

* * *

     Zamek królewski w Certua, stolicy Crety, od dawien dawna tętnił życiem. Król, podobnie jak jego poprzednicy, organizował huczne bale i różnego rodzaju kulturalne spotkania. Był człowiekiem szczerym, wesołym, uczynnym, otwartym na nowe doznania. Wśród poddanych utarło się powiedzenie, że "Nikt lepiej nie ugości w stolicy nowego przybysza, jak sam król". Cretańczycy wielbili swojego władcę przede wszystkim za to, że na pierwszym miejscu stawiał dobro mieszkańców kraju, nawet, jeśli miało to uszczuplić królewski skarbiec.


     Miłość do króla wśród poddanych rosła z każdym rokiem jego panowania. Niestety, wszystko co dobre, musi kiedyś się skończyć. Latem roku 1915, władca zmarł na skutek wyniszczającej choroby, która od długiego czasu nękała jego organizm. Cretańczycy rozpaczali przez długie tygodnie, pustka, która pozostała po utracie ukochanego króla była zbyt wielka, aby można było ją od tak wymazać.
     Trzy tygodnie po śmierci władcy, na tronie po raz pierwszy w historii tego kraju zasiadła kobieta-król. Była nią Yuri Kusamo, 22-letnia, jedyna córka króla. Poddani powitali ją z wielkim entuzjazmem, być może ze względu na pochodzenie. Fakt, iż władczyni posiada geny tak wspaniałego władcy, uspokajał ich.
     Obecnie, po półtora roku żądów nowej monarchinii, na pierwszy rzut oka nic nie uległo zmianie - ludzie prowadzili w miarę dostatnie życie, kraj nie nękały żadne wojny, a zamek królewski nadal stanowił ważne miejsce rozwoju kultury na tym kontynencie. Nic, oprócz osoby władcy. Yuri była spokojną, opanowaną i radosną kobietą, jednak gdy ktoś wyprowadził ją z równowagi, spuszczała z łańcuchów swoje wewnętrzne demony. Bynajmniej, nie zachowywała się wtedy jak rozkapryszona, wielka pani, która musi otrzymać to, czego żąda, o nie... Królowa zmieniała się w surowego i siejącego postrach sędzię, którego wyroki bezlitośnie spadały na głowy poddanych. Nikogo to jednak nie niepokoiło, doradcy zgodnie twierdzili, że władca winien budować autorytet.
     Królowa nie była osobą rozrywkową, większość wolnego czasu spędzała samotnie w swojej komnacie. Zakazywała wtedy zbliżać się pokojówkom lub innym osobom, argumentując, iż musi w spokoju przemyśleć nowe, ważne do podjęcia decyzje. Odważniejsi twierdzili, że spotyka się wtedy ze swoim tajemniczym kochankiem, jednak niczego nigdy nie dowiedziono...

* * *

[Creta, Cretua 13 października 1916r.]


     Była noc. Ulice Certuy ociekały pustkami, wokół panowała cisza tak głucha, iż wydawała się nienaturalną. Ulice zalane były ciemnością, gdzieniegdzie pojaśniałe w tych miejscach, w których padało na nie blade światło przedostające się z okolicznych mieszkańców
     Nagle cisza ta została przerwana przez głuchy trzask. Później nastąpił krótki, gardłowy jęk, trwający ułamek sekundy. Dźwięki te ucichły tak szybko, że dla mieszkańców mogły wydawać się jedynie omamem, zwykłym złudzeniem.
     W jednej z wąskich uliczek, prowadzących do zamku królewskiego, w świetle pochodni można było dostrzec trzy sylwetki. Dwie zupełnie ludzkie i jedna, nienaturalna, wyraźnie gurująca nad pozostałymi. Po chwili ciała ludzi osunęły się na ziemię, żelazne zbroje w zetknięciu z kamiennym podłożem narobiły sporo hałasu, jednak kilka sekund później wokół znów zapanował spokój. Trzecia sylwetka, przypominająca raczej ogromnego, drapieżnego kota stojącego na tylnych łapach, zaczęła powoli wracać do normalnych gabarytów. Chwilę później tajemnicza osoba wyglądała zupełnie jak człowiek, odziany w potargane, zbryzgane krwią ubrania.
     Mężczyzna otarł dłonie o jasne jeansy, najprawdopodobniej po to, aby pozbyć się krwi. Zimnym spojrzeniem obrzucił swoje ofiary, po czym szybkim krokiem skierował się w stronę zamku.
 - Wyrżnę was wszystkich w pień, durni Cretańczycy! - warknął, zaciskając dłonie w pięści.
     Jego stanowczy, ciężki krok odbijał się echem od pobliskich budynków. Mężczyzna całą swoją postawą zdradzał, że nie zamierza rzucać słów na wiatr. Poza tym, co go powstrzymywało? Nienawidził mieszkańców Crety nawet bardziej, niż samych Amestryjczyków.
     Będąc już niedaleko bramy zamku, nagle skręcił w lewo, po czym wszedł do jednej z opuszczonych kamienic. Nie zatrzymał się nawet na moment, ruszył w głąb ciemnego pomieszczenia, jakby całą drogę znał na pamięć. W końcu przystanął, schylił się i podniósł w górę zakurzoną, stalową klapę. Gdy drażniący pył wdarł się do jego ust odkaszlnął, po czym zwinnie zeskoczył w dół, przy okazji zatrzaskując za sobą klapę. Otrzepał kurz z ubrań, po czym ruszył tunelem, wesoło pogwizdując.

12 komentarzy:

  1. Mam prośbę, czy możesz sprawdzić co dzieje się z rozdziałem 9, bo kiedy otwieram go, wyskakuje mi błąd "404 Not Found" i chciałabym wiedzieć czy tylko mi tak się wyświetla ;__;

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie tylko Tobie. Próbowałam coś z tym zrobić, ale błąd się powtarza. W piątek usunę wszystkie linki i dodam je raz jeszcze, po kolei. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A nie, teraz wyszukałam się błędu. Kiedy u góry w pasku wysukiwania wyświetla nam się adres (http://http//fma-opowiadanie.blogspot.com/2013/04/09-central-city.html) trzeba wpisać tak: http://fma-opowiadanie.blogspot.com/2013/04/09-central-city.html
    Problem rozwiązany :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy 11 rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę, a miałam leciutką nadzieję, że uda mi się być pierwszą -.-
    A owszem, rzuca się w oczy więcej opisów, mało akcji. Ale według mnie to dobrze - daje to chwilę na wytchnienie i stwarza możliwość dokładniejszego przybliżenia realiów, postaci, miejsc, zdarzeń... Co zostało idealnie zakończone tajemniczą i niepokojącą sytuacją. Dlatego już nie mogę się doczekać na następny rozdział!
    Jako licealistka rozumiem twój ból z brakiem czasu i chęci - sama też baaaardzo wszystko zaniedbuję, ale i tak nie mogę się powstrzymać... Tak, muszę to powiedzieć - PISZ DALEJ, DZIEŃ I NOC, BO JAK NIE, TO UMRĘ.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzisiaj miałam ostatnią maturę ^^ przychodzę więc do do domu ucieszona, już po oblaniu zakończenia matur i postanowiłam sprawdzić twojego bloga i specjalnie, jakby dla mnie nowy rozdział :D Który zresztą wreszcie mogę przeczytać bez wyrzutów sumienia, że się nie uczę :P A tak swoją drogą doskonale rozumiem twój ból... Sama próbuje coś pisać (z marnym skutkiem) i wiem jak to jest kiedy chcesz coś napisać ale nie możesz :< U mnie wena przychodzi zazwyczaj wtedy kiedy nie mogę xD
    A tak do rzeczy, bo jak tak dalej pójdzie to rozpiszę się strasznie... Rozdział jak zawsze świetny, chociaż jak dla mnie mogłyby być dłuższe, ale jak już pisałam rozumiem twój brak czasu i wybaczam ci ;) Tak jak pisała już wcześniej "Writerka" takie spowolnienie akcji daje czas na uporządkowanie sobie wszystkiego, co też jednak jest w pewnych momentach opowiadania potrzebne. :) No i co najważniejsze: będzie royai <3 Kocham cię za to :P Ostatnio nie umiem znaleźć fajnego opowiadania o tej tematyce, strasznie mało ich po polsku... Mój angielski raczej nie pozwala na czytanie opowiadań w tym języku (50% z ustnej :<)
    O boże... Strasznie się rozpisałam. To chyba przez to że oblewałam dzisiaj zakończenie matur. Gdyby chociaż ten komentarz był treściwy... ale ja napisałam właściwie o niczym. Przynajmniej takie mam wrażenie.
    W każdym razie życzę weny, weny i duuużo czasu na pisanie, bo jak mam żyć bez opowiadań z FMA? One są dla mnie jak powietrze. Zwłaszcza twoje. :)

    ~Sora

    OdpowiedzUsuń
  7. Moi drodzy, strasznie się cieszę, że mnie rozumiecie. Ja wenę ZAWSZE mam wtedy, kiedy powinnam się uczyć, więc doskonale rozumiem. Poza tym, Sora - Twój komentarz wcale nie jest chaotyczny. No i gratuluję zaliczenia matur ustnych (swoją drogą 50% z angielskiego to wcale nie mało).

    Writerka - dobrze, dobrze, postaram się w miarę szybko skonstruować rozdział. ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. ja tu sobie leżę w łóżku i myślę 'kurde, nie skończyłam czytać rozdziału u Miyu Q__Q'. wchodzę na bloga, czytam, czytam, czytam... i rozdział się skończył. czyli jednak przeczytałam. dwa razy, ale był przyjemny, więc nie szkodzi. :D

    bardzo trafny tytuł. ^^ fajnie wyciszenie przed [a co najmniej spodziewam się jej] burzą. ^_^ boję się o Yuri. ó_ó co oni tam jej zrobią. ó-ó

    może ktoś wreszcie rozwinie wątek Roya i Rizy! na tylu fickach było to wałkowane, ale albo skupiano się na miłości Edwarda do [tutaj wstawić przypadkowe imię żeńskie], albo generalnie zaniedbywano Roya i tylko mówiono, że mu i Rizie urodziła się piątka dzieci. :I liczę na chociażby malutkie rozwinięcie ich wątku. *_*

    to okropne, że masz taki zapierdziel w szkole. D: i że nawet matury tego nie uspokoiły. ja w maju mam luzy, bo albo nie idziemy do szkoły, albo przepadają nam lekcje, albo zastępstwa... ó-ó

    tak więc czekam na kolejny rozdział, na rozwinięcie się tego wszystkiego, życzę ci dużo ciepełka [bo obecnie piszę skostniałymi palcami XD], cierpliwości i weny. ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Na samo wspomnienie o zacnym podrywie Mustanga pyszczek mi się cieszy. Ja też jestem za tym, abyś poruszyła ich wątek, bo są jedną z najciekawszych animowych par, tak brutalnie pomijanych. Poza tym ta Yuri mnie bardzo zaintrygowała. Mam nadzieję, ze czytelnikom będzie dada bliżej ją poznać :) A styl... jak zwykle rewelacyjny. Tylko pozazdrościć, naprawdę. A co do szkoły... niedługo czerwiec :) Będzie więcej czasu wolnego, słoneczko (miejmy nadzieję) i oby i weny!

    OdpowiedzUsuń
  10. A mi ta Yuri podejrzana się wydaje.. no, ale jakto dalej z nią będzie to się jeszcze okaże, więc nie będę jej na chwilę obecną oceniać ^^
    Na, czekam na kolejny rozdział (i na kolejne podrywy Roya x3)
    Weny, czasu i chęci do pisania!

    ~AnDe

    OdpowiedzUsuń
  11. Yo, wiem że już dawno powinnam skomentować ten rozdział, jednak wybacz mi. Najpierw mój leniwiec nie chciał to zrobić a następnie mój komputer. Drugi leniwiec. Dzisiaj od razu, gdy tata go przywiózł od naprawy, podłączyłam go i rzucam się na twojego bloga. I jeszcze powiem, że masz superaśny nagłówek. Aż mnie zatkało xD Ok, komentuje :)
    1) Riza, coś taka pochmurna? - zakrzyknął radośnie. - Urwijmy się dziś wcześniej, zapraszam na pyszną kawkę! - To jest świetne. Wyobraziłam sobie Mustanga całego we skowronkach. To jest genialne.
    2) Ostatni akapit o królowej jest super. Zwłaszcza ostatnie dwa zdania. zostawiają taką fajną nutkę tajemnicy. Super.
    3) "Ulice Certuy ociekały pustkami, wokół panowała cisza tak głucha, iż wydawała się nienaturalną." Zawsze jak taka cisza jest to dzwoni mi w uszach xD Oczywiście jeżeli nic nie robię. Leżę i słucham ;)
    4) I... o tak! Nie zawiodłam się na tobie! xD Genialne zakończenie. To coś dla mnie ;)
    Krótki rozdział, ale nie jest to wada. Ponieważ zawarłaś w nim to co powinno być według mnie tzn. żeby mi się spodobał. Jest odrobina humoru, nutka tajemnicy i chwila akcji. Dzięki =)

    OdpowiedzUsuń
  12. Podpisuję się pod wszystkimi komentarzami powyżej, bo już nie mam weny na komentarze.

    Pozdrawiam =^.^=

    OdpowiedzUsuń