Rozdział miał
pojawić się w późniejszym terminie, jednak wasze komentarze zmotywowały mnie i
dodaję go dziś. Wydaje mi się, że narobiłam w nim trochę bałaganu. Albo mam
rację, albo czytałam go zbyt wiele razy. Nie wiem, oceńcie sami. xD
Jeśli chodzi o
nowe postaci... Niedługo powstanie podstrona, na której umieszczę ich opisy
wraz ze zdjęciami. Muszę trochę poszperać w ustawieniach, bo jak na razie nie
mam pojęcia, jak to zrobić. ^-^'
Po raz drugi (i pewnie nie ostatni) muszę podziękować Wam za komentarze. Jesteście kochani, naprawdę! Dziś wróciłam z wakacji, wchodzę na bloga, a tu takie zaskoczenie. Nie spodziewałam się! Arigatou gozaimasu!!!
Po raz drugi (i pewnie nie ostatni) muszę podziękować Wam za komentarze. Jesteście kochani, naprawdę! Dziś wróciłam z wakacji, wchodzę na bloga, a tu takie zaskoczenie. Nie spodziewałam się! Arigatou gozaimasu!!!
Miłego
czytania. ; )
______________________________
______________________________
ROZDZIAŁ DRUGI – KRZYK W NOCY
[Resembool, 16.09.1916r.]
Alphonse siedział przy kuchennym stole, zajadając się szarlotką. Myślami
wracał do wydarzeń sprzed roku. Teraz, kiedy homunkulusy zostały pokonane, rząd
Amestris będzie musiał zainteresować się polityką zagraniczną. Przeprowadzona
ostatnio ankieta głosiła, że siedemdziesiąt osiem procent społeczeństwa obawia
się wojny z krajami ościennymi. Osobiście też miał złe przeczucia. Jeśli
doszłoby do najgorszego, zginęły by tysiące wojskowych i miliony bezbronnych
cywilów.
Westchnął, nakładając sobie kolejny kawałek ciasta. Zostały jeszcze trzy tygodnie urlopu zdrowotnego, później wraz z bratem pomoże utrzymać w kraju pokój.
Chwilę później skrzypnęły drzwi, a do pomieszczenia wszedł Edward. Lekko kulał na lewą nogę, był nieco blady. Al domyślił się, że to przez ból spowodowany podłączeniem protezy.
- Edziu, gdzie Winry?
- Jest wykończona, poszła się położyć… - podrapał się w tył głowy. – W podzięce będę musiał przywieźć jej coś ładnego z Centrali.
Alchemik Duszy zaśmiał się, przesuwając talerz z szarlotką w stronę brata.
- Racja, tyle dla nas robi…
Stalowy usiadł i nałożył sobie ciasta. Bracia milczeli przez chwilę, pogrążeni we własnych myślach. Nagle do ich uszu doleciał dźwięk telefonu. Spojrzeli na siebie chcąc wiedzieć, który pofatyguje się do pobliskiego stolika.
- Odbiorę.
Ed wstał i skierował się w tamtą stronę. Podniósł słuchawkę.
- Słucham? – spytał znudzonym głosem.
- Strzała, Stolowy!
Drgnął, ukradkiem zerkając w stronę Alphonse’a.
- Płomyk? To ty? Po co dzwonisz? – spytał z zaskoczeniem.
- Hej, trochę szacunku dla głównodowodzącego. Chcę usłyszeć „panie generale”!
- Dobra, dobra. O co chodzi?
Edward usłyszał, jak Mustang mruczy pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa. W końcu westchnął.
- Słuchaj, Stalowy. W trybie natychmiastowym odwołuję wasz urlop zdrowotny. Mam za mało ludzi, a roboty przybywa.
- Czyli masz dla nas jakieś zadanie? – uśmiechnął się.
- Owszem. Poprowadzicie śledztwo w sprawie seryjnych morderstw.
- Seryjne morderstwa?
- Zgadza się. Miejscowa kwatera nie potrafi niczego w tej sprawie ustalić, dlatego proszą o pomoc Państwowych Alchemików.
- Czyli chodzi o coś poważniejszego. Gdzie to jest?
- W Mizobe. To średniej wielkości miasteczko na zachodzie kraju.
- Rozumiem. Wyruszymy jutro, najwcześniejszym pociągiem.
- Uporajcie się z tym szybko, chcę zobaczyć szczegółowy raport. Do usłyszenia, karle.
- Coś ty powiedział…!?
Edward z trzaskiem odłożył słuchawkę, mrucząc pod nosem przekleństwa pod adresem Roy’a. Al obserwował go starając się wywnioskować, co tak właściwie zaszło.
- Edziu…?
Stalowy odetchnął, po czym spojrzał na brata z powagą.
- Al, pakuj się. Mamy do wykonania zadanie.
Westchnął, nakładając sobie kolejny kawałek ciasta. Zostały jeszcze trzy tygodnie urlopu zdrowotnego, później wraz z bratem pomoże utrzymać w kraju pokój.
Chwilę później skrzypnęły drzwi, a do pomieszczenia wszedł Edward. Lekko kulał na lewą nogę, był nieco blady. Al domyślił się, że to przez ból spowodowany podłączeniem protezy.
- Edziu, gdzie Winry?
- Jest wykończona, poszła się położyć… - podrapał się w tył głowy. – W podzięce będę musiał przywieźć jej coś ładnego z Centrali.
Alchemik Duszy zaśmiał się, przesuwając talerz z szarlotką w stronę brata.
- Racja, tyle dla nas robi…
Stalowy usiadł i nałożył sobie ciasta. Bracia milczeli przez chwilę, pogrążeni we własnych myślach. Nagle do ich uszu doleciał dźwięk telefonu. Spojrzeli na siebie chcąc wiedzieć, który pofatyguje się do pobliskiego stolika.
- Odbiorę.
Ed wstał i skierował się w tamtą stronę. Podniósł słuchawkę.
- Słucham? – spytał znudzonym głosem.
- Strzała, Stolowy!
Drgnął, ukradkiem zerkając w stronę Alphonse’a.
- Płomyk? To ty? Po co dzwonisz? – spytał z zaskoczeniem.
- Hej, trochę szacunku dla głównodowodzącego. Chcę usłyszeć „panie generale”!
- Dobra, dobra. O co chodzi?
Edward usłyszał, jak Mustang mruczy pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa. W końcu westchnął.
- Słuchaj, Stalowy. W trybie natychmiastowym odwołuję wasz urlop zdrowotny. Mam za mało ludzi, a roboty przybywa.
- Czyli masz dla nas jakieś zadanie? – uśmiechnął się.
- Owszem. Poprowadzicie śledztwo w sprawie seryjnych morderstw.
- Seryjne morderstwa?
- Zgadza się. Miejscowa kwatera nie potrafi niczego w tej sprawie ustalić, dlatego proszą o pomoc Państwowych Alchemików.
- Czyli chodzi o coś poważniejszego. Gdzie to jest?
- W Mizobe. To średniej wielkości miasteczko na zachodzie kraju.
- Rozumiem. Wyruszymy jutro, najwcześniejszym pociągiem.
- Uporajcie się z tym szybko, chcę zobaczyć szczegółowy raport. Do usłyszenia, karle.
- Coś ty powiedział…!?
Edward z trzaskiem odłożył słuchawkę, mrucząc pod nosem przekleństwa pod adresem Roy’a. Al obserwował go starając się wywnioskować, co tak właściwie zaszło.
- Edziu…?
Stalowy odetchnął, po czym spojrzał na brata z powagą.
- Al, pakuj się. Mamy do wykonania zadanie.
* * *
[Mizobe, 16
września 1916r.]
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, ostatnimi promieniami
oświetlając okolicę. Stary zegar na ratuszu wskazywał godzinę dziewiętnastą
trzydzieści. Lampy zapalały się z wolna, rzucając blade światło na szare,
brukowane uliczki. Zerwał się silny wiatr, porywając z drzew kolorowe, jesienne
liście.
Czarnowłosy, około ośmioletni chłopiec biegł przed siebie, z trudem
łapiąc oddech. Ubrany był w czarny, przybrudzony dres z czerwonymi
wykończeniami oraz ubłocone adidasy. Jego brązowe tęczówki z radością
wpatrywały się w śnieżnobiały dom, znajdujący się kilkadziesiąt metrów przed
nim. Po kilkugodzinnej zabawie z kolegami strasznie zgłodniał i wprost nie mógł
doczekać się kolacji.
Kiedy znalazł się przed drzwiami zatrzymał się, chcąc wyrównać
przyspieszony oddech. Jeśli siostra zobaczy go w takim stanie, znowu zacznie
prawić kazania w stylu "nie biegaj tak szybko, bo się przeziębisz!".
Westchnął, kładąc dłoń na klamce.
- Mila powinna traktować mnie nieco
dojrzalej. W końcu nie jestem już małym dzieckiem! - pomyślał buntowniczo.
Pchnął drzwi, które otworzyły się z głośnym skrzypnięciem i wszedł do
środka. Dopiero kiedy je zamknął zdał sobie sprawę z faktu, że w domu panuje
zupełny mrok. Nienaturalna cisza również wydawała mu się dziwna. O tej porze
jego siostra zawsze krzątała się po kuchni przygotowując kolację, a od wejścia
czuć było kuszący zapach potraw. Dlaczego tym razem jest zupełnie inaczej...?
Przez chwilę wahał się, po czym ściągnął buty i raźnym krokiem skierował
się w stronę kuchni. Kiedy znalazł się w pomieszczeniu zapalił światło i zaczął
uważnie rozglądać się wokół siebie. Jego spojrzenie zatrzymało się na talerzu
pełnym kanapek, który stał na środku pobliskiego stolika. Zaciekawiony podszedł
bliżej, dzięki czemu w oczy rzucił mu się kawałek kartki, zapisany zgrabnym,
dziewczęcym pismem. Nachylił się nad nią i zaczął czytać:
"Przepraszam,
że dziś na ciebie nie zaczekam, Alex. Źle się czuję, położę się wcześniej. Zjedz kolację, wykąp się i nie idź spać za
późno. Mam nadzieję, że nie będziesz na mnie zły."
- Mila źle się czuje...? – szepnął. - Może
powinienem do niej zajrzeć?
Odłożył kartkę na stolik, po czym podszedł do jasnobrązowych drzwi,
prowadzących do pokoju dziewczyny. Wahał się przez chwilę, jednak w końcu
zapukał. Nie zrobił tego zbyt głośno, aby przypadkiem jej nie obudzić. Odpowiedziała
mu głucha cisza. Chcąc się upewnić, że Mila jest w domu uchylił drzwi i zajrzał
do środka. Odetchnął z ulgą, widząc zarys ciała dziewczyny leżącej na łóżku.
- A więc wszystko w porządku… -
pomyślał z ulgą.
Alex chciał zamknąć drzwi i pozwolić siostrze odpocząć, jednak
powstrzymał go chrapliwy jęk bólu, dochodzący z wnętrza pokoju. Poczuł, jak po
jego plecach przechodzą ciarki.
- M-Mila…? – szepnął z nutą przerażenia w
głosie. – Coś cię boli…?
Po omacku odszukał na ścianie włącznik światła, po czym zapalił je. To,
co ujrzał przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Bezwładne ciało jego siostry
pokrywała szkarłatna krew, wypływająca z głębokiego rozcięcia na jej szyi.
Posklejane kosmyki kasztanowych włosów rozsypane były na poduszce, a brązowe,
przepełnione krwawymi łzami oczy wpatrywały się w niego. Mila poruszyła ustami,
wypowiadając kilka niemych słów. Skrzywiła się z bólu, z przerażeniem
zaciskając powieki. Chciała zaczerpnąć świeżego powietrza, jednak zaczęła
krztusić się własną krwią.
Po pomieszczeniu rozniósł się przerażający, dziecięcy krzyk. Alex cofnął
się o kilka kroków. Dziewczyna wyciągnęła w jego stronę drżącą, zakrwawioną
rękę. W jej gasnącym wzroku można było dostrzec błaganie o ratunek. Chłopiec
pokręcił przecząco głową, po czym odwrócił się i wybiegł z pomieszczenia.
* * *
Sierp księżyca rzucał blade światło na opustoszałe, niegdyś tętniące
życiem uliczki miasta. Mieszkańcy Mizobe szczelnie pozamykali swoje domy,
niektórzy pozostawiali nawet przy swoich łóżkach narzędzia, mogące służyć do
obrony. Ostatnie wieści o grasującym w mieście seryjnym mordercy sprawiły, że
wszyscy stali się niezwykle ostrożni.
Jedynymi osobami, które pozostawały jeszcze na dworze była dwójka
młodych mężczyzn. Ubrani byli w podróżne płaszcze, a w dłoniach nieśli walizki.
Powolnym krokiem szli przed siebie, badawczo obserwując okolicę. Na pierwszy
rzut oka widać było, że nie są z miasta. Ich spokojne, zdecydowane spojrzenia
zupełnie różniły się od pełnego strachu wzroku mieszkańców Mizobe.
- Ludzie muszą naprawdę się bać. Siedzą
pozamykani w swoich domach, a przecież mamy dopiero dwudziestą pierwszą…
Niższy, krótkowłosy blondyn westchnął, spoglądając na tarczę księżyca.
Zastanawiał się, kim może być seryjny morderca. Wariat, który chce zadać
cierpienie drugiej osobie? A może skończony idiota, myślący, że usłyszy o nim
cały świat? Nie, tworzenie portretu psychologicznego nic tu nie da. Trzeba jak
najszybciej złapać tego człowieka, w przeciwnym razie liczba ofiar się
zwiększy.
- Edziu, jakie informacje posiadamy? – spytał, spoglądając na swojego towarzysza.
- Informacje…? Żartujesz sobie, Al? – Nieco wyższy, długowłosy chłopak westchnął ciężko. – Mustang powiedział, że tutejsi wojskowi nie potrafią niczego ustalić, dlatego wysyła nas. Jako Państwowi Alchemicy mamy przejąć śledztwo i poprowadzić je od początku…
- Dlatego masz taką minę? – Alphonse ze zrezygnowaniem pokręcił głową. – Rzeczywiście, beznadziejna sytuacja. Nigdy nie robiliśmy czegoś takiego.
- Edziu, jakie informacje posiadamy? – spytał, spoglądając na swojego towarzysza.
- Informacje…? Żartujesz sobie, Al? – Nieco wyższy, długowłosy chłopak westchnął ciężko. – Mustang powiedział, że tutejsi wojskowi nie potrafią niczego ustalić, dlatego wysyła nas. Jako Państwowi Alchemicy mamy przejąć śledztwo i poprowadzić je od początku…
- Dlatego masz taką minę? – Alphonse ze zrezygnowaniem pokręcił głową. – Rzeczywiście, beznadziejna sytuacja. Nigdy nie robiliśmy czegoś takiego.
Dalszą drogę przeszli w zupełnej ciszy, pogrążeni we własnych myślach. W
końcu zatrzymali się przed starym, nie różniącym się od reszty miasta szarym
budynkiem. Jedynie kolorowe markizy i wiszący nad wejściem szyld przyciągały
uwagę przechodniów.
- „Mordercza Parasolka”…? Muszę przyznać, że ten hotel ma dość oryginalną nazwę… - Al podrapał się w tył głowy.
- Podejrzewam, że teraz okoliczni mieszkańcy nie patrzą na to miejsce zbyt przychylnie. – Edward odetchnął głęboko. – Chodźmy, padam z nóg…
- Jak możesz być śpiący, Edziu? – Alphonse spojrzał na brata z politowaniem. – Przez większość podróży spałeś jak zabity.
Żyłka nad skronią Stalowego Alchemika zapulsowała energicznie. Kątem oka spojrzał na rozpromienioną twarz młodszego brata, po czym wymruczał pod nosem kilka niezrozumiałych słów.
- Nie stój tak, idziemy – mruknął, ruszając w stronę wejścia.
Al zaśmiał się radośnie. Nie ma to jak stare, dobre czasy.
- „Mordercza Parasolka”…? Muszę przyznać, że ten hotel ma dość oryginalną nazwę… - Al podrapał się w tył głowy.
- Podejrzewam, że teraz okoliczni mieszkańcy nie patrzą na to miejsce zbyt przychylnie. – Edward odetchnął głęboko. – Chodźmy, padam z nóg…
- Jak możesz być śpiący, Edziu? – Alphonse spojrzał na brata z politowaniem. – Przez większość podróży spałeś jak zabity.
Żyłka nad skronią Stalowego Alchemika zapulsowała energicznie. Kątem oka spojrzał na rozpromienioną twarz młodszego brata, po czym wymruczał pod nosem kilka niezrozumiałych słów.
- Nie stój tak, idziemy – mruknął, ruszając w stronę wejścia.
Al zaśmiał się radośnie. Nie ma to jak stare, dobre czasy.
* * *
[Mizobe, 17
września 1916r.]
Był środek nocy, jednak w kwaterze wojska w Mizobe nadal panował spory
zgiełk. Żołnierze biegali od jednego gabinetu do drugiego, przenosząc pokaźne
teczki pełne dokumentów. Wielu z nich skończyło już swoją zmianę, jednak
postanowili zostać. Być może te nadgodziny przysłużą się do złapania mordercy?
Nagle drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem, a w progu staną młody
chłopak - syn lekarza z pobliskiego szpitala. Oparł się prawą ręką o futrynę,
starając się złapać oddech. Jego zaczerwienione policzki i będąca w stanie
nieładu koszula zdradzały, że ma za sobą dobre kilka minut biegu.
Przeciąg sprawił, że setki kartek poszybowały w powietrze. Mundurowi
starali się je złapać, jednak nieskutecznie. Wszystkie dokumenty, raporty i
protokoły pomieszały się ze sobą, lądując na drewnianej posadzce. Żołnierze
zaczęli siarczyście kląć, piorunując bruneta wzrokiem.
- W-Wybaczcie... - chłopak zmieszał się nieco.
- Eh... Po co przyszedłeś, Jinnai? - Starszy wojskowy westchnął, drapiąc się w tył głowy. - Cywilom nie wolno...
- Morderca znów zaatakował! - Chłopak zdecydowanym głosem przerwał kapitanowi. - Tym razem ofiarą stała się Mila Jones.
- M-Mila...!?
Mundurowi wymienili przerażone spojrzenia. Rodzeństwo Jones było w mieście dość znane. Ich rodzice zginęli kilka lat temu, pozostawiając dzieci pod opieką ich wujka - samego pułkownika Green'a. Jak zareaguje dowódca, słysząc o takiej tragedii...!?
- W-Wybaczcie... - chłopak zmieszał się nieco.
- Eh... Po co przyszedłeś, Jinnai? - Starszy wojskowy westchnął, drapiąc się w tył głowy. - Cywilom nie wolno...
- Morderca znów zaatakował! - Chłopak zdecydowanym głosem przerwał kapitanowi. - Tym razem ofiarą stała się Mila Jones.
- M-Mila...!?
Mundurowi wymienili przerażone spojrzenia. Rodzeństwo Jones było w mieście dość znane. Ich rodzice zginęli kilka lat temu, pozostawiając dzieci pod opieką ich wujka - samego pułkownika Green'a. Jak zareaguje dowódca, słysząc o takiej tragedii...!?
- Bez paniki, mojemu ojcu udało się ją
odratować. Obecnie jej życiu nic nie zagraża... - Jinnai uśmiechnął się blado.
- P-Przeżyła...? - Starszy kapitan uśmiechnął
się szeroko. - Zuch dziewczyna! Będziemy mieć pierwszego światka, panowie!
W oczach żołnierzy pojawiło się zdecydowanie. Zasalutowali, po czym zabrali się za zbieranie porozrzucanych kartek. Atmosfera wyraźnie się polepszyła.
- Zawsze chciałeś zwiedzić kwaterę, prawda chłopcze? - Kapitan spojrzał na bruneta z radosnym uśmiechem. - Masz szczęście. Złożysz pułkownikowi raport o stanie zdrowia jego siostrzenicy!
W oczach żołnierzy pojawiło się zdecydowanie. Zasalutowali, po czym zabrali się za zbieranie porozrzucanych kartek. Atmosfera wyraźnie się polepszyła.
- Zawsze chciałeś zwiedzić kwaterę, prawda chłopcze? - Kapitan spojrzał na bruneta z radosnym uśmiechem. - Masz szczęście. Złożysz pułkownikowi raport o stanie zdrowia jego siostrzenicy!
ty miałaś niespodziankę? ja wczoraj w nocy z nudów wchodzę do ciebie, a tu rozdział! :D
OdpowiedzUsuńcóż mogę powiedzieć, Edziowi chyba zbrzydła jakoś chatka, skoro tak bez słowa sprzeciwu dał sobie uciąć lwią część urlopu. xD
Mordercza Parasolka przypomina mi o moim starym opowiadaniu FMA, gdzie był taki motyw, trochę zaplątany, ale był. :D
jak to dobrze, że udało się uratować Milę. D:
i tradycyjnie ja chcę więcej, aczkolwiek nie, żebym poganiała - poczekam cierpliwie. ;D
pozdrawiam i dziękuję za komentarz u mnie! ^^
Witaj, kochana! Nie znany się jeszcze, ale to nic :)
OdpowiedzUsuńNo więc znalazłam twojego bloga przypadkiem i informuje cię,że właśnie idę czytać rozdziały,bo mnie zaciekawilas. Kubie FMA, ale nie jestem tego fanką, ale mam nadzieję,że zrozumien wszystko i pamiętam imiona większości postaci. Ach, czekają na mnie aż 2 rozdziały + prolog. Dam radę!
No, to idę czytać i komentować, a cb zapraszam do mnie na to-co-zakazane.blogspot.com :) lubisz japonię, więc powinno ci się spodobać. Są już 3 rozdziały, dlatego możesz się zniechęcić do książki, ale ja również mam u cb do przeczytania 3 notki, więc jesteśmy kwita i mam nadzieję,że lukniesz ^^
Dobra, spadam. Prolog na mnie czeka :* cieszysz się,że będziesz mieć chyba nową czytelniczke? Haha xD
Eee, kim była Mila? Boszzz, nie pamiętam jej =='
OdpowiedzUsuńKiedy ten chłopiec biegł, zdziwiła mnie 1 rzecz, że miał na sobie adidasy, haha xD
Ach, juz myślałam, że ona umrze. Cieszylabym się, bo lubię takie rzeczy, haha xD
'mordercza parasolka'? Mi z kolei to przypomina moment w anime ANOTHER, kiedy gardło pewnej dziewczyny przebiła parasolka :) fajny widok. Tak, jestem psychiczna ~
I nie, rozdział nie jest poplątany, jest świetny! Myślę,że jest to jedno z lepszych opowiadań, jakie czytałam :*
A mam pytanie. Możesz w ustawieniach komentarzy dac, żeby nie było moderacji obrazkowej? Bo jak pisze komentarz i wyskakuje kod do przepisania, to coś u mnie jest nie tak i nie akceptuje kodu... Aha. Radzę ci dac ramkę z linkami do poszczególnych rozdziałów :)
Czekam! xoxo Midori ~~!
No, a teraz zaśmiece ci bloga odpowiedzią na twoje pytanie. Potem jak coś możesz łatwo usunąć ten komentarz, klikając w ustawieniach 'komentarze'.
OdpowiedzUsuńJa tak mam,że blogi z dużą ilością wpisów i te bardzo popularne,które mają po kilkadziesiąt komentów, trochę mnie zniechęcają do czytania. Oczywiście są wyjątki. Np.teraz mam zamiar wziąć się za książkę z 13 rozdziałami :) ale ogólnie to wolę być ze wszystkim na bieżąco, a nie mieć potem jakieś zaległości ^^
I ty się jeszcze o to pytasz? jasne, że podoba mi się twoja książka! Ona jest, za przeproszeniem, zajebista w cholerę! Świetna! :p
I dziękuję za komentarz u mnie o książce :)
Aha. Jeśli tobie spodoba się moja powieść, to zostaw u mnie swoje GG, jeśli na niego wchodzisz. Wtedy będę cię tam informować o nn, chyba że nie chcesz i sama będziesz lukać^^
Rozdział był świetny;) Naprawdę, podobał mi się.
OdpowiedzUsuńZawsze lubiłam te przepychanki słowne(jeśli można to tak nazwać) Eda i Roya.
Fragment z braćmi też mi się podobał, był taki kawaii(Wybacz, zboczenie zawodowe:D Nie przejmuj się).
Cieszę się, że ta dziewczyna jednak przeżyła. Chociaż mam przeczucie, że ten morderca tak łatwo nie odpuści. W końcu widziała go(najprawdopodobniej) i będzie chciał się pozbyć świadka. Mam nadzieję, że bracia szybko go znajdą i w odpowiedni sposób się z nim rozprawią.
Pozdrawiam i czekam na kolejną notkę ;)
Bardzo ciekawy rozdział, popieram komentarz Kasumi, ciesze się że ta dziewczyna przeżyła i jestem ciekawa czy braciom uda się ją ochronić!? Z niecierpliwością będę czekać na dalszy rozdział.
OdpowiedzUsuńPamiętam ten rozdział, przesyłałaś mi go kiedyś ;D
OdpowiedzUsuńZaczyna się dziać coś większego. Ciekawe kto popełnia te wszystkie morderstwa. Braciszkowie to jednak mają szczęście. Przybyli i już od razu narzuca się świadek. Ciekawe czemu morderca nie zranił jej tak raz a porządnie. Może to sam ich wujek stoi za tym wszystkim. buhaha, takie moje dochodzenie. Się zostało wychowanym na Detektywach i W11 to się rozkłada wszystko na części zaraz po 1 minucie filmu xD Ja tam ze wszystkich w takich filmach robię seryjnych morderców, a co! Większe prawdopodobieństwo, że z którymś się trafi :D
No nic, czekam teraz na kolejny rozdział :D Pozdrawiam!
Genialne Miyu ; ) Rozdział ciekawy. Nieźle opisałaś sytuacje w domu Mili xD Szkoda, że Mustanga nie było ;( Muszę czytać dlaej, bo nie wiadomo kiedy znowu na komp wejdę xP
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, część z rodzeństwem była zajebista :D wybacz za słownictwo ale nic innego nie przychodzi mi do głowy, aż miałam ciarki ^^ "Mordercza Parasolka" skojarzyłam z another hahaha epicką sceną ze schodami <3 < --- nie jestem pewna czy to spoiler.. hmm
OdpowiedzUsuń