tag:blogger.com,1999:blog-12164511169828465002024-03-08T09:24:22.287+01:00Fullmetal Alchemist - OpowiadanieMiyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.comBlogger21125tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-51227442286128555722015-08-08T23:22:00.000+02:002015-08-08T23:22:54.994+02:00[13]. Zakręt na drodze<br />
<div style="text-align: center;">
Dziękuję wszystkim osobom, które nadal wspierają moje opowiadanie poprzez komentarze czy też odwiedziny na blogu. Przepraszam również za to, że jako autorka Was zaniedbuję. Staram się pisać regularnie, jednak zbyt szybko się zniechęcam, kiedy zdania nie wychodzą tak, jak powinny. Ten rozdział pisałam już kilka razy, od zera. W porównaniu do poprzednich jest krótki, jednak myślę, że dodanie go teraz zmotywuje mnie do pisania kolejnego.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Laurie - jeżeli chodzi o May, według wiki w czasie trwania akcji w mandze/anime miała 12 lat (zupełnie na tyle nie wyglądała, dałabym jej najwyżej 10), stąd moje stwierdzenie, że w wieku 14 zaczyna przypominać kobietę. :)</div>
<div style="text-align: center;">
Nadwrażliwa - cieszę się, że zapytałaś o rozdział. Zmotywowałaś mnie aby dodać go dziś. :)</div>
<div style="text-align: center;">
Priya - osoba, która co najmniej raz w tygodniu przypomina mi o tym, żebym zabrała się do pisania. Oczywiście bardzo się z tego cieszę i dziękuję, jesteś kochana. ^.^</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Raz jeszcze dziękuję Wam serdecznie i zapraszam na rozdział 13.</div>
<div style="text-align: center;">
__________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div style="text-align: left;">
Pokonanie dystansu pomiędzy apartamentem Roya a salą obrad zajęło nie więcej niż minutę. Służący zatrzymał się przed drzwiami, po czym dwukrotnie zapukał.</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
- Proszę!</div>
<div style="text-align: left;">
Mężczyzna otworzył szeroko drzwi, robiąc przejście dla gościa.</div>
<div style="text-align: left;">
- Pani, Naczelnik Sił Zbrojnych Amestris odpowiedział na twoje zaproszenie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Doskonale. Proszę, panie Mustang.</div>
<div style="text-align: left;">
Płomienny Alchemik przekroczył próg. W pomieszczeniu zapadła cisza, spojrzenia zebranych zatrzymały się na jego osobie. Roy od razu zauważył, że poza przyjaznym spojrzeniem Lin'a spoczął na nim nieprzychylny wzrok władcy Drachmy, krępego, brodatego mężczyzny z nadwagą oraz wysokiego blondyna, ubranego w mundur Aerugo, króla tegoż państwa. Uśmiechnął się lekko. Nie spodziewał się zbyt pozytywnych emocji towarzyszących spotkaniu z władcami, zwłaszcza z powodu toczących się do niedawna walk na granicach i trwających tam ciągłych niepokoi.</div>
<div style="text-align: left;">
Roy zajął wskazane mu miejsce na przeciw Lin'a i spokojnie oczekiwał podjęcia przerwanego jego przybyciem wątku.</div>
<div style="text-align: left;">
- Generale, w oczekiwaniu na pańskie przybycie udało mi się odbyć krótką pogawędkę z władcami Aerugo oraz Drachmy. Okazało się, że jesteśmy zgodni co do kwestii, którą zamierzałam poruszyć na tym spotkaniu. Niestety, nie znamy jeszcze stanowiska cesarza Yao - skinęła lekko głową w stronę Lin'a. - Tak więc, panie Mustang. Jesteśmy skłonni zawrzeć pakt o nieagresji, ale pod warunkiem, że podpisze pan te dokumenty.</div>
<div style="text-align: left;">
Uśmiechając się uroczo, przesunęła w stronę alchemika plik kartek. Roy spostrzegł, że zarówno car Drachmy jak i król Aerugo uważnie obserwują każdy jego ruch. Czyżby zmowa? Oby nie. Taki obrót spraw mógłby stać się bardzo niebezpieczny.</div>
<div style="text-align: left;">
Przeniósł wzrok na dokumenty i momentalnie zamarł. Szybkim ruchem zabrał je ze stołu i zaczął czytać. Z każdą kolejną linijką wzbierała w nim mieszanina niedowierzania i szczerej złości.</div>
<div style="text-align: left;">
- To jakiś żart? - rzucił oschle, nie odrywając wzroku od papierów.</div>
<div style="text-align: left;">
- Absolutnie - odezwał się król Aerugo. - Sam powinien był pan podjąć taką decyzję po upadku rządów Kinga Bradlaya.</div>
<div style="text-align: left;">
- Między innymi to dzięki sile alchemików udało się uratować Amestris! - odparł podniesionym głosem, rzucając na stół papiery.</div>
<div style="text-align: left;">
- Pan zapomniał, że to co zagrażało waszemu państwu powstało właśnie za sprawą alchemii - warknął car Drachmy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Zgadza się. Nie możemy pozwolić, aby tak niebezpieczna i szkodliwa dla społeczeństwa nauka była nadal praktykowana - dodała Yuri Kusamo. - Nigdy więcej nie można dopuścić do tego, aby tworzono te potworne chimery.</div>
<div style="text-align: left;">
- Chimery były najmniejszym złem z tego wszystkiego. Nie jest pan w stanie zagwarantować, że nauka ta ponownie nie zostanie wykorzystana do czynienia zła. Nawet w chwili obecnej ktoś może planować kolejne zbrodnie.</div>
<div style="text-align: left;">
Roy Mustang utkwił wzrok w dokumentach. W jego głowie panował straszny mętlik. Przygotował się na wiele ewentualności, jednak postawiony przed nim warunek był czymś, czego w ogóle nie przewidział. Nie brał pod uwagę tak czarnego scenariusza.</div>
<div style="text-align: left;">
- Chwila, chyba nie do końca rozumiem. - Lin usiadł wygodniej, opierając się łokciami o stół. - Czego żądacie od Amestris w zamian za podpisanie paktu pokojowego?</div>
<div style="text-align: left;">
- Żądamy wprowadzenia zakazu korzystania z alchemii wśród cywilów, a także w celach wojskowych - wyjaśniła rzeczowo królowa.</div>
<div style="text-align: left;">
Zaskoczony Lin wyrwał z rąk Płomiennego Alchemika dokumenty, pospiesznie przeglądając każdą z kartek.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przecież to absurd! Całe wojsko Amestris oparte jest na idei alchemii! - zawołał, spoglądając na przeciwników nauki. - Danchemia w Xing...</div>
<div style="text-align: left;">
- Spokojnie, cesarzu Yao - przerwał twardo król Aerugo. - Rozmawialiśmy na temat twojego kraju i praktykowanej tam odmiany alchemii. Zdecydowaliśmy, że skoro służy ona celom leczniczym, powinna być rozwijana. Należy jednak pamiętać o należytej kontroli tej sztuki.</div>
<div style="text-align: left;">
Lin z niedowierzaniem pokręcił głową. Tymczasem Roy gorączkowo rozmyślał. Doskonale wiedział, że nie może zrezygnować z wykorzystywania alchemii w celach wojskowych. Było to niemożliwe, ponieważ znacznie osłabiłoby armię. Taka sytuacja była idealna do próby przejęcia państwa. A pakt pokojowy? Był pewien, że któreś z państw ościennych postarałoby się o powód do jego zerwania. Wiedział także, że jeśli nie podpisze dokumentów, Creta, Aerugo i Drachma gotowe są wypowiedzieć wojnę Amestris jeszcze dzisiejszego dnia. Od lat Amestris zmagało się z przygranicznymi walkami, jednak żadne z tych państw w pojedynkę nie mogło poważnie mu zagrozić. Niestety, jeśli zaczną działać wspólnie zabawa się skończy.</div>
<div style="text-align: left;">
Cholera, pomyślał, nie ważne jaką podejmę decyzję, nie będzie ona dobra.</div>
<div style="text-align: left;">
- Panie Mustang. - Yuri Kusamo spoważniała, krzyżując ręce na piersiach. - Wierzę, że rozsądny z pana człowiek i podejmie pan odpowiednią dla kraju decyzję. Oczywiście nie każemy panu robić tego teraz. Proszę wrócić do towarzyszy, naradzić się. Być może oni pomogą zrozumieć panu, czym grozi dalsze praktykowanie alchemii.</div>
<div style="text-align: left;">
- Królowo... - Władca Aerugo nachylił się nieco w stronę kobiety. - Zwołajmy ponowne spotkanie jutro o 10:00. Generał będzie wtedy gotów dać nam odpowiedź. Racja?</div>
<div style="text-align: left;">
Mustang wstał i w milczeniu opuścił pomieszczenie. Wiedział, że jeśli spędzi jeszcze chwilę w towarzystwie tych ludzi, nie wytrzyma i zrobi coś, czego będzie żałował. Wolał ochłonąć i na spokojnie przemyśleć sprawę.</div>
<div style="text-align: left;">
Gdy tylko drzwi za nim się zamknęły, Lin wstał.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co to ma znaczyć?! To nie Amestris jest agresorem! Wasze wojska...!</div>
<div style="text-align: left;">
- Cesarzu Yao! - Yuri Kusamo również wstała z miejsca. - Proszę nie robić czegoś, na czym ucierpi Xing.</div>
<div style="text-align: left;">
Lin miał szczerą ochotę uzupełnić swoją wypowiedź o kilka kolejnych zdań, jednak uwaga kobiety powstrzymała go. Prawdą było, że rody w Xing nadal pozostawały niespokojne, kilka z nich nie uznawało rządów cesarza i gotowych było toczyć z nim otwartą wojnę. Nie mógł sobie pozwolić na konflikt z innymi państwami w sytuacji, kiedy jego państwo nie było zjednoczone. Usiadł z cichym westchnieniem, starając się zapanować nad gniewem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Rozsądna decyzja - rzucił z uśmiechem król Aerugo. - Tak więc, porozmawiajmy o polityce.<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
* * *</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
Dzień balu zapowiadał się ciepło i słonecznie, jednak jeszcze przed południem niebo zachmurzyło się. Mieszkańcy Cretuy liczyli na to, że przed godziną osiemnastą wiatr rozwieje wszystkie chmury w niepamięć. Niestety chwilę po tym, gdy zegar wybił godzinę dwunastą pierwsze krople deszczu zaczęły spadać na zabudowania. Temperatura obniżyła się o kilka spodni, a niebo w całości pokryło się mieszaniną szarych i granatowych obłoków.</div>
<div style="text-align: left;">
W jednym z pokoi królewskiego pałacu Alphonse Erlic stał w otwartych drzwiach balkonowych, z zadowoleniem wdychając oczyszczone przez deszcz powietrze.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dobrze zaczerpnąć powietrza przy pomocy swoich własnych płuc - powiedział, przeczesując włosy palcami. - To już ponad rok, od kiedy mam swoje ciało, jednak nadal jest to dla mnie wyjątkowo przyjemnym doznaniem.</div>
<div style="text-align: left;">
Nie uzyskał jednak odpowiedzi, czy jakiejkolwiek reakcji ze strony brata. Uśmiechnął się lekko, zerkając przez ramię do wnętrza pokoju. Ed rozłożył się wygodnie na kanapie, usiłując zasnąć. Deszczowa pogoda i nieprzyjemne, wilgotne powietrze wywoływały u niego ból przy połączeniach nerwowych w lewej nodze. Nic więc dziwnego, że nie był w humorze.</div>
<div style="text-align: left;">
Al zatrzasnął drzwi balkonowe, po czym zabrał z krzesła swój wojskowy płaszcz.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przejdę się trochę.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tylko się nie zgub.</div>
<div style="text-align: left;">
Zaśmiał się cicho, opuszczając pokój. Postanowił, że wyjdzie na zewnątrz aby z bliska przyjrzeć się ogromnemu, zamkowemu ogrodowi. Nie przeszkadzał mu deszcz, w zasadzie wręcz przeciwnie. Od kiedy mógł poczuć rześkie powietrze i wilgoć na twarzy, polubił deszczowe dni.</div>
<div style="text-align: left;">
Szedł przed siebie, z ciekawością rozglądając się wokół. Olbrzymie, rozłożyste drzewa i gęste krzewy prezentowały się ładnie nawet jesienią, kiedy zdążyły już zgubić część liści. Ogród nadal mienił się wszystkimi możliwymi barwami, budząc zachwyt alchemika.</div>
<div style="text-align: left;">
W pewnym momencie Alphonse przystanął. Jego uwagę przykuła znajdująca się kilka metrów przed nim postać. Bez trudu rozpoznał Roy'a Mustanga, który pochylony w przód wpatrywał się w leżące u jego stóp kamienie. W jego ustach znajdował się do połowy wypalony papieros, co było kompletnym zaskoczeniem. Był pewien, że Płomienny Alchemik nienawidzi woni tytoniu. Chłopak powolnym krokiem ruszył w jego stronę.</div>
<div style="text-align: left;">
- Generale?</div>
<div style="text-align: left;">
Zaniepokoił się, kiedy nie uzyskał odpowiedzi. Odchrząknął, po czym stanął tuż obok Płomiennego Alchemika.</div>
<div style="text-align: left;">
- Generale? - odezwał się nieco głośniej.</div>
<div style="text-align: left;">
Gdy Roy ponownie go zignorował, Al ukucnął przed kamieniem, na którym przysiadł mężczyzna i spojrzał na niego. Widząc wyraz twarzy przełożonego szczerze się przeraził. Doskonale pamiętał opowieść brata o zachowaniu Roy'a, kiedy ten stanął do walki z Envym. W tej chwili mógłby przysiąc, że Mustang wyglądał właśnie tak.</div>
<div style="text-align: left;">
Z lekkim wahaniem położył dłoń na prawym ramieniu alchemika i lekko nim potrząsnął. Gdy Roy przeniósł na niego wzrok. Elric pomyślał przez chwilę, że zaraz spłonie żywcem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ah, Alphonse. - Ponownie zaciągnął się papierosem. - O co chodzi?</div>
<div style="text-align: left;">
- Więc... co pan tu robi? Przeziębi się pan.</div>
<div style="text-align: left;">
Słysząc go, Mustang zaśmiał się szczerze.</div>
<div style="text-align: left;">
- Zawsze przejmowałeś się takimi błahostkami, Alchemiku Duszy. - westchnął, przenosząc wzrok na niebo. - Jednak mamy poważniejsze zmartwienia.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ma pan na myśli rozmowy z władcami? Co się tam wydarzyło? - Alphonse z powagą szykował się na najgorsze wieści.</div>
<div style="text-align: left;">
Mustang jednak uśmiechnął się lekko, po czym wstał. Miał na sobie jedynie mundur, mająca w tej chwili miejsce ulewa doszczętnie przemoczyła jego ubrania. Spojrzał na Al'a wzrokiem wypranym z wszelkich emocji.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wojna, młody przyjacielu.</div>
<div style="text-align: left;">
Alphonse Elric spoglądał na oddalającego się dowódcę, nie mając bladego pojęcia, co ze sobą zrobić. Roy przeraził go nie na żarty.</div>
<div>
<br /></div>
</div>
Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-13044471375626054102015-05-28T20:16:00.001+02:002015-05-28T20:16:56.977+02:00Dalsze plany związane z opowiadaniemWitam serdecznie wszystkie osoby, które nadal interesują losy tego bloga i zamieszczonego na nim opowiadania. Z FMA zapoznałam się sześć lat temu, jednak nadal uwielbiam tą historię, pomimo upływu czasu budzi we mnie te same emocje. Tym samym nadal chcę tworzyć własną kontynuację.<br />
<br />
Stało się to, czego najbardziej się obawiałam - okropnie zaniedbałam pisanie. Powodem jest tak popularny brak weny, bo chęci są, a czas zawsze jest możliwy do znalezienia. Myślę, że zbyt wysoko postawiłam sobie poprzeczkę. Chciałam, aby rozdziały były idealne, co do opisu, czy nawet przecinka. Zapomniałam, że pisanie ma przede wszystkim sprawiać mi radość, zaczęłam traktować je nieco jako pracę. To źle.<br />
<br />
Myślę, że moje dotychczasowe plany na kontynuację FMA były w miarę w porządku, jednak przez luki w pisaniu kilka zdarzeń rozegrałam źle, zupełnie inaczej niż miało być. Tym samym, zastanawiam się nad solidną poprawą dotychczasowych publikacji, a nawet napisaniem tego od nowa.<br /><br />Kolejną sprawą jest miejsce publikacji. Blog jest fajny, ale ostatnimi czasy czytam wiele ciekawych "książek" na Wattpadzie. Jakie macie zdanie na temat publikacji nowych, odświeżonych rozdziałów właśnie tam?<br /><br />Bardzo dziękuję również za najnowsze komentarze dziewczyn, cieszę się że mimo długiego czasu, który upłynął od mojej wizyty tutaj pozostawiłyście po sobie komentarze. To bardzo mnie motywuje! :)Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-84463889428826937722014-08-04T23:44:00.000+02:002014-08-04T23:48:36.984+02:00[12]. Creta<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Witam, kochani! Jestem bardzo szczęśliwa, ponieważ nareszcie udało mi się schwytać wenę, przypomnieć sobie wątki fabularne i coś napisać. Byłam w szoku kiedy zdałam sobie sprawę, że nie pisałam rok. Przez ten czas wiele się wydarzyło, nie mam pojęcie czy Wy, czytelnicy nadal zerkacie tutaj w oczekiwaniu na kontynuację. Mam nadzieję, że tak, ponieważ pamiętam jak bardzo cieszyły mnie Wasze wypowiedzi w komentarzach, zarówno te negatywne jak i pozytywne. Długo nie ćwiczyłam, być może mój styl podupadł. Nie potrafię tego ocenić, pozostawiam to Wam.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Mam również prośbę. Przez ostatni rok prawie w ogóle nie istniałam w blogosferze, ale chcę to zmienić. Jeśli możecie, pozostawcie w komentarzach linki do swoich blogów, nowych jeśli je macie lub do tych opowiadań, które czytałam. Chętnie nadrobię wszelkie zaległości lub poznam nowe historie.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">A teraz, nie przedłużając już: Serdecznie zapraszam do czytania!</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">____________________________</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">[Cretua, 15 października 1916 roku]</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Tego ładnego, październikowego poranka mieszkańcy budząc się ujrzeli zupełnie odmienione oblicze swojego miasta. W nocy służba pałacowa przy pomocy ochotników przystroiła główne ulice Cretua flagami oraz wieńcami świeżych kwiatów. Zadbano także o oczyszczenie ulic ze wszelkich odpadków, a w oknach mieszkań pojawiały się ręcznie zdobione plakaty, na których spisane zostały życzenia dla władczyni. Cretańczycy ubrani w odświętne stroje spacerowali w pobliżu swoich domów, licząc z nadzieją, że ujrzą przejazd zagranicznych gości w stronę pałacu.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Z tłumu mężczyzn ubranych w garnitury i kobiet noszących kolorowe suknie, wyróżniała się trójka ludzi. Byli ubrani w dość luźne stroje, po za tym ich odmienność zdradzały azjatyckie rysy twarzy.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Miasto zostało pięknie ozdobione. Na pierwszy rzut oka widać, że Cretańczycy kochają swoją królową - odezwała się niska, drobna dziewczyna.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Sugerujesz, że jeśli w moje urodziny Xing tak nie wyglądało, to znaczy, że w oczach poddanych jestem mniej wart? - mruknął z pretensją wysoki mężczyzna. - Powiedz, Lan Fan?</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Oczywiście, że nie, panie! - zaprzeczyła natychmiast.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - A ja myślę, że właśnie tak.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Lin posłał wściekłe spojrzenie May, która uśmiechnęła się z satysfakcją. Mimo tego, iż wojna między ich klanami dobiegła końca, a Yao został cesarzem, dziewczyna nadal uwielbiała robić mu na złość. Oczywiście, kiedy najmniej się tego spodziewała, Lin nie pozostawał jej dłużny.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Ciekawe, czy alchemicy z Amestris już przybyli... - odezwała się May. - Przez ostatnie półtora roku wszyscy byli zbyt zajęci, aby nawet myśleć o spotkaniu.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Co, stęskniłaś się za Alphonsem? - Cesarz uśmiechnął się chytrze. - Znów będziesz wisiała mu na szyi.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Odsunął się gwałtownie, gdy przed jego twarzą znalazł się ostry kunai.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Zamknij się! - krzyknęła czując, że się rumieni.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Jak śmiesz odzywać się w taki sposób do władcy! - warknęła Lan Fan, kładąc dłoń na rękojeści katany. - Zaraz gorzko tego pożałujesz!</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Xiao May zjeżyła futerko, z frustracją spoglądając na młodą kobietę. Mimo braku jakichkolwiek umiejętności, gotowa była bronić swojej pani nawet za cenę życia.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Lin otworzył usta, chcąc powstrzymać swoje podwładne, jednak za nim zdążył wypowiedzieć choć słowo, obie ostro natarły na siebie w ataku z wymalowaną na twarzy wściekłością. Zwinnie wymieniały ciosy, nie zwracając najmniejszej uwagi na zbierających się wokół ludzi. Cesarz z przepraszającym uśmiechem strał się ich uspokoić, jednak nie przynosiło to żadnego rezultatu. Ostatecznie dobył katany i stanowczym krokiem skierował się w stronę dziewczyn.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Lan Fan, May...!</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Co to za zamieszanie?!</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Lan Fan korzystając z chwilowej dekoncentracji danchemiczki, uderzyła ją rękojeścią katany w przeponę. May zgięła się w pół, lądując po chwili na ziemi. Zamachnęła się chcąc wyrzucić kunai, jednak ruch ten został udaremniony. Dziewczyna zacisnęła dłonie w pięści, czując znajdujące się przy swojej szyi ostrze katany. W tym samym momencie rozległ się odgłos przeładowywanej broni. Mieszkańcy Xing zostali otoczeni przez oddział żołnierzy z Crety ubranych w czerwono-białe, zbyt ekstrawaganckie mundury. Lin parsknął śmiechem na widok szerokich, pozłacanych mankietów i obszernych kapeluszy. W porównaniu do strojów z Xing lub prostych mundurów Amestrian, obecni tu wojskowi wyglądali jego zdaniem co najmniej komicznie.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Widząc rozbawienie wymalowane na twarzy Yao, kapitan oddziału ostrzegawczo zmarszczył brwi.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Hej, przestań ich prowokować! - zawołała May, obawiając się zaognienia sytuacji.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Milcz - warknęła Lan Fan, posyłając jej lodowate spojrzenie.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Lin schował katanę do pochwy, po czym zbliżył się do kapitana ze swoim niewinnym uśmiechem, przepraszająco machając rękoma.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Przepraszamy za zamieszanie, kapitanie. Moje podwładne niezbyt za sobą przepadają. Obiecuję, że zaraz doprowadzę je do porządku.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Nie wyglądacie mi na tutejszych - odparł, mierząc cesarza nieufnym, wręcz niechętnym spojrzeniem. - Mógłbym zobaczyć wasze paszporty?</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Oczywiście, już...</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Lan Fan odsunęła się od May, która korzystając ze zwróconej jej swobody ruchów wstała, ze złością otrzepując ubranie. Lin natomiast przeszukiwał bagaż w poszukiwaniu dokumentów. Po dłuższej chwili odwrócił się w stronę swoich towarzyszek z bladym uśmiechem.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Zapomniałem...</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> W pierwszej chwili nie zrozumiały, co ma na myśli. Kiedy dotarł do nich sens jego wypowiedzi, obie westchnęły ciężko.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Mówiłam ci, że ten nieodpowiedzialny cesarz sam niczego dobrze nie zrobi! - burknęła May.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Jeszcze jedno złe słowo o panu Linie, a pożałujesz.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Cesarz zaśmiał się nerwowo odwracając w stronę kapitana.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Przykro mi, ale... Obecnie nie posiadamy przy sobie paszportów. Mam jednak zaproszenie na bal w pałacu królowej Kusamo. Dogadamy się...? - spytał pewnym siebie tonem, wyciągając rękę w stronę mężczyzny.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Tamten uśmiechnął się, robiąc kilka kroków w przód. Lin pewien był, że przekonał wojskowego, jednak nadzieja ta rozwiana została przez brzęk kajdanek zapinanych na przegubie dłoni cesarza. Yao westchnął ze znudzeniem.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Jak śmiesz...! - krzyknęła Lan Fan, jednak wymierzona w nią broń uniemożliwiła jej jakąkolwiek reakcję.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Zupełnie jak w Amestris, znów mam rangę nielegalnego imigranta... - zaśmiał się Lin.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Wszyscy ją mamy! - zawołała z oburzeniem May. - A ty znów dajesz się złapać, nie mogłeś wziąć przykładu ze mnie?! Ani razu mnie nie schwytali!</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Cesarz miał zamiar odgryźć się danchemiczce, jednak powstrzymał go znajomy, donośny śmiech. Idąc za przykładem Lan Fan i May, które z radością spoglądały w punkt za jego plecami, odwrócił się. Kąciki jego ust drgnęły znacznie ku górze, gdy dostrzegł zbliżającą się grupkę znajomych wojskowych.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Nadal przyciągasz kłopoty z siłą magnezu, Lin - zaśmiał się Stalowy Alchemik. - Tylko nie mów, że znów nie macie paszportów...</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Tak się jakoś złożyło - odparł tamten, drapiąc się w tył głowy. - Mógłbyś poręczyć za starego przyjaciela.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Idący na czele grupy Edward pokręcił z rozbawieniem głową, a na jego ustach pojawił się złowrogi uśmiech.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Ja? Mowy nie ma. Wciąż nie uregulowałeś rachunków za posiłki i hotel. Niech tym razem ktoś inny da się przechytrzyć.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Yao parsknął śmiechem. Dzięki tej krótkiej wymianie zdań pewien był, że starszy Elric w ciągu ostatniego roku nie zmienił się w ogóle.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Roy Mustang zbliżył się do kapitana oddziału i okazał mu wszystkie niezbędne dokumenty, w tym paszport i zaproszenie na bal królowej Kusamo. Gdy mężczyzna zorientował się, że pojmani przez niego mieszkańcy Xing to w rzeczywistości cesarz wraz z eskortą, natychmiast zwrócił im wolność. Jego wylewne przeprosiny zostały jednak zagłuszone przez dyskusję Edwarda i Lina. Al westchnął, krzyżując ręce na piersiach. Wygląda na to, że upływ czasu nie zdołał zatrzeć łączących ich więzi...</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Panie Alphonse!</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zaskoczony w ostatniej chwili złapał May, która z rozpędu rzuciła mu się w ramiona. Wtuliła się w niego mocno, kryjąc twarz w jego torsie. Zaskoczony objął ją, nie mogąc uwierzyć w to, jak bardzo się zmieniła. Teraz nie była już małą, niepozorną dziewczynką - sporo urosła, nabrała również kobiecych kształtów. Jej długie, czarne włosy nadal zaplecione były w kucyki, które zebrała w luźny kok. Gdy spojrzała na niego stwierdził również, że rysy jej twarzy stały się bardziej kobiece.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Witaj May. Długo się nie widzieliśmy.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Zbyt długo! Odzyskałeś ciało i... i od razu wyjechałeś! A Lin Yao nie pozwolił mi zostać...!</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Alchemik Duszy drgnął zaskoczony jej reakcją. Po chwili na jego ustach pojawił się pobłażliwy uśmiech. Mała danchemiczka nadal była bardzo uczuciowa, jak widać zwłaszcza względem niego.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Musiałaś skupić się na odbudowie własnego kraju. Zjednanie wszystkich klanów zapewne nie było łatwym zadaniem.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Nadal nie jest - wtrąciła Lan Fan. - Wielu starszych nie uznaje rządów nowego cesarza i podburza lud. Nie potrafią przyjąć do świadomości faktu, że nie będą dłużej mogli robić wszystkiego, co zechcą.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Niestety... - westchnął Roy. - Wprowadzenie jakichkolwiek zmian, nawet tych dobrych, zawsze będzie się wiązało ze sprzeciwem tych, którzy coś na tym stracą.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - To tylko paru upartych starszych, będących głowami mało znaczących klanów. Sprawiłem, ze w nowym Xing jest miejsce dla każdego, teraz tylko muszę im to udowodnić.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Uda się wspólnymi siłami, panie Lin.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Yao posłał swojej podwładnej pełen ciepła uśmiech, który przywołał na jej policzki lekki rumieniec. Odwróciła się do zebranych bokiem, nerwowo poprawiając sprzączkę od pasa z bronią.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Wybaczcie, ale pozostało nam niewiele czasu do wyznaczonego spotkania w pałacu - wtrąciła nagle Riza. - Powinniśmy się pospieszyć.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Nigdy nie byłem w żadnym pałacu... Myślicie, że mają tam pozłacane podłogi? Albo dużo obrazów? - wypytywał podekscytowany Breda.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Jean Havoc zaśmiał się, sięgając po papierosa. Gdy go zapalił zaciągnął się dymem, po czym wolno wypuścił go z płuc.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Być może. Ważniejsze jest jednak co innego.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Co takiego? - zagadnął Fuery.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Kobiety.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Havoc, pamiętajcie, że przyjechaliśmy tutaj w sprawach państwa - wtrącił ostrzegawczym tonem Mustang.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Już wystarczająco dziewczyn straciłem przez stosy pana papierkowej roboty, generale - mruknął. - Dawno mogłem być żonaty.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Roy westchnął ciężko, kierując się przed siebie. Jean, żonaty? Jakoś nie był w stanie wyobrazić go sobie w stałym związku, ponieważ zbyt łatwo przyciągał go kobiecy urok.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Wszyscy śladem Głównodowodzącego Amestris ruszyli w stronę pałacu, prowadząc luźne rozmowy. Prawdę mówiąc znalazłoby się kilka ważnych do poruszenia spraw, jednak perspektywa spotkania z neutralną wobec Xing i niezbyt przychylną Amestris królową była ważniejsza. Roy Mustang i Ling Yao mówili niewiele, błądząc w swoich myślach. Obaj zastanawiali się, jakim człowiekiem jest Yuri Kusamo i czy uda im się ugrać na tym spotkaniu cokolwiek dla swoich państw.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">* * *</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - W tym pomieszczeniu masz zamiar przeprowadzić rozmowę z władcami państw, pani? - zagadnął Noah, ze znudzeniem przeciągając się na jednym z czterech ozdobnych krzeseł. - Słabo. Moim zdaniem powinnaś rozegrać to z większą dozą dramaturgii.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Yuri prychnęła, wkładając do ust jedną z dorodnych, czerwonych truskawek. Wstała, po czym zaczęła spacerować po sali, przyglądając się jej prostemu wystrojowi - białym ścianom z pojedynczymi, złotymi zdobieniami, ciężkim, kremowym zasłonom, krystalicznie czystemu oknu. Ostatecznie zatrzymała się przy stole i zbliżyła twarz do wielkiego bukietu świeżo ściętych, białych lilii. Milczała przez dłuższą chwilę, wdychając woń kwiatów.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Liczyłeś na rozlew krwi? Spokojnie, nadarzy się jeszcze nie jedna okazja. Poza tym... - Urwała jeden z płatków i zaczęła sponiewierać go w dłoniach. - ...Człowieka można niszczyć na wiele sposobów. Na przykład postawić go w sytuacji, w której nie ma dobrych wyborów. Obarczyć go odpowiedzialnością za życie przyjaciół, być może całego kraju. Zmusić do wyboru pomiędzy większym lub mniejszym złem.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Rozumiem, pani, że masz już gotowy plan. Zatem nic tu po mnie.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Dokąd się wybierasz, Noah? Znowu zostawiasz mnie z tym wszystkim samą? - mruknęła z dezaprobatą. - Liczyłam na...</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Nie muszę się niczym martwić, skoro to ty wszystkim się zajmujesz, pani. Poza tym zleciłaś mi inne zadanie.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Noah skłonił się nisko, czekając na zgodę Yuri, aby mógł opuścić pomieszczenie. Kobieta skrzyżowała ręce na piersiach, po czym westchnęła teatralnie. Chciała tym samym dać mu jasno do zrozumienia, że nie podoba się jej fakt tak szybkiego rozstania.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Dobrze, idź. Ja tymczasem rozprawię się z tym pewnym siebie głównodowodzącym Amestris.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Rozległo się pukanie do drzwi. Yuri odruchowo spojrzała w tamtym kierunku, jednak chwila ta wystarczyła, aby Noah rozpłynął się w powietrzu. Królowa westchnęła, poprawiając niesforny kosmyk włosów.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Wejść.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> W drzwiach ukazał się jeden z żołnierzy, odpowiedzialnych za ochronę pałacu. Skłonił się.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Pani, goście z Xing i Amestris czekają na audiencję.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Już idę.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Kobieta opuściła pokój, nie odwracając się ani razu za siebie. Szła spokojnym, miarowym krokiem. Gdy mężczyzna otworzył przed nią jedne z bocznych drzwi sali tronowej, skinęła mu z wdzięcznością głową, po czym przekroczyła próg z delikatnym, wręcz uroczym uśmiechem na twarzy.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Tymczasem brygada Mustanga oraz Lin, May i Lan Fan w napięciu oczekiwali przybycia królowej. Stali poważni, w milczeniu podziwiając olbrzymią, bogato zdobioną salę tronową. Szczególną uwagę przyciągały wielkie portrety poprzednich władców wiszące na bocznych ścianach. Wśród nich znajdował się również portret ojca Yuri Kusamo, który można było rozpoznać po widniejącej na nim dacie panowania. Dodatkowo portret został przepasany żałobną, czarną wstęgą.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Wygląda dość młodo, co nie Havoc? - rzucił Breda. - Zmarł w sile wieku.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Jean nie zwracał jednak najmniejszej uwagi na słowa wypowiadane przez przyjaciela. Oniemiały wpatrywał się w punkt przed sobą, lekko rozchyliwszy usta. Zaskoczony tą reakcją Fuery powędrował za wzrokiem mężczyzny. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - O matko... - szepnął jedynie.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Wszyscy trzej wpatrywali się w Yuri, która w idealnie dopasowanej sukni zmierzała wprost w ich stronę. Jej drobnym krokom towarzyszyło niosące się po sali echo, które przyciągnęło uwagę pozostałych.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Piękna kobieta - przyznał Alphonse, nie dostrzegając irytacji w oczach May.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Piękne kobiety bywają niebezpieczne - zauważył Mustang, uśmiechając się czarująco w stronę królowej, jednocześnie otwartą dłonią uderzając w plecy stojącego obok niego Havoca. - Przypominam wam o Lust, Havoc.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Porucznik chrząknął zmieszany tą uwagą. Miał zamiar przypomnieć dowódcy, że homunkulusy to już przeszłość, jednak nie zdążył.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Serdecznie witam w Cretua, generale Mustang, cesarzu Yao. Witam również delegacje - skłoniła się. - Dziękuję za przybycie.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Wszyscy skłonili się nisko, wymieniając grzeczności. Roy podniósł się nieco, ujął drobną dłoń królowej i złożył na niej szarmancki pocałunek. Ona odpowiedziała mu nieco szerszym uśmiechem i delikatnym skinieniem głowy.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Zdaję sobie sprawę, że wszyscy państwo jesteście wyczerpani podróżą. Służba zaprowadzi was do przeznaczonych apartamentów, wedle woli możecie swobodnie przemieszczać się po pałacu. Bal rozpocznie się punktualnie o 20:00 w tej sali.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Pożegnali się grzecznym ukłonem i prowadzeni przez służbę udali się w stronę bocznego wyjścia, po czym szerokimi schodami na piętro. Spotkanie z królową było bardzo krótkie, jednak czas ten wystarczył, aby każdy wyrobił sobie własne zdanie na temat kobiety. Breda, Falman i Havoc byli pewni stwierdzenia, że ta urocza, piękna dama jest uosobieniem dobroci i wielu innych, pozytywnych cech. Ed, Al oraz Fuery czuli niepokój. Królowa wydała się im zbyt idealna, czuli że gdzieś tkwi haczyk. Z kolei May i Lan Fan nie przypadła do gustu osoba władczyni. Obie nie potrafiły oprzeć się wrażeniu, że gdyby chciała, mogłaby owinąć sobie wokół palca każdego mężczyznę. Takiej kobiecie zdecydowanie nie należy ufać.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Jeśli chodzi o Roya, Rizę i Lina, odczuwali oni znacznie większy niepokój. Roy i Lin rozmyślali, w jaki sposób należy rozmawiać z Kusamo. Sprawiała wrażenie słodkiej i nieco niedoświadczonej, zwłaszcza w polityce. Nie oznaczało to jednak, że można ją lekceważyć. Jedno słowo Yuri i wiele planów może zostać skreślonych. Roy wierzył również w teorię, że piękne kobiety skrywają niebezpieczne tajemnice. Jeśli chodzi o Rizę jej uważne oko spostrzegło w oczach Yuri coś, co skłoniło ją do głębszych rozmyślań. Królowa bez wątpienia na wylot znała zasady dworskiej etykiety, stosowała się do nich, jednak... Riza była pewna, że sposób w jaki Kusamo spoglądała na gości bynajmniej nie był przyjazny. Zdaniem pułkownik Hawkeye patrzyła z wyższością, zupełnie jakby nic nie znaczyli, w żaden sposób nie mogli jej zagrozić.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Tu znajdują się państwa pokoje - służący wskazał drzwi. - Trzyosobowy apartament dla delegacji z Xing oraz podwójne dla Amestris. Razem pięć. Proszę się rozgościć i w razie potrzeby wezwać służbę.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Podziękowali mu.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Chcę mieć pokój z panem Alphonsem! - stwierdziła stanowczo May.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Twoim obowiązkiem jest ochrona cesarza, Xiao! - warknęła Lan Fan.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Potrafi się obronić sam!</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Co nie zmienia faktu...!</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Haah, spokojnie, spokojnie! - zawołał Al, machając niepewnie rękoma. - Nie kłóćcie się.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Dziewczyny spojrzały na niego wzburzone, przez co poczuł się wyraźnie nieswojo. Miał wrażenie, że gotowe są skoczyć sobie do gardeł.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Chodź Al, głodny jestem.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Edward złapał brata za kołnież, po czym pociągnął do jednego z pomieszczeń. Al nie zdążył zaprotestować, trzasnęły za nimi drzwi.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Dobrze powiedziane. Wyżerka! - Lin skierował się do pomieszczenia obok.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Ran Fan podążyła za nim jak cień, May nie mając zbytniego wyboru dołączyła do nich.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Chodźmy, pułkowniku Hawkeye. Czas przedyskutować sprawy, które mam poruszyć na spotkaniu z władcami państw.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Riza od początku wiedziała, kto będzie jej współlokatorem. Mimo wszystko poczuła się trochę niepewnie. Nie miała doświadczeń z mężczyznami, znała je wyłącznie z opowiadań, najczęściej Rebecci. Nie chciała przypadkiem zarumienić się, będąc sam na sam z Royem. Zniszczyłoby to jej obojętną postawę, którą utrzymywała względem jego zaczepek.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Kiedy Płomienny Alchemik otworzył drzwi, bez słowa przekroczyła próg. Postanowiła, że gdyby okazał się zbyt namolny, skorzysta z pomocy swojego pistoletu.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Zostaliśmy sami, panowie. - Jean przeciągnął się. - Kto zechce dzielić ze mną apartament?</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Fuery nie przepada za wonią tytoniu, ja natomiast chętnie sobie zapalę - rzucił Breda. - Do zobaczenia, panowie.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Mężczyźni pożegnali się skinieniem głowy, po czym udali się do swoich apartamentów.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">* * *</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Wygląd apartamentów przeszedł najśmielsze oczekiwania gości. Otwierając drzwi wchodziło się do sporych rozmiarów salonu. Pierwszy w oko wpadał wielki, puchaty dywan, za który służyła budząca podziw skóra, zdjęta z niedźwiedzia lub podobnych rozmiarów zwierzęcia. Dalej znajdowała się szeroka, skórzana kanapa, stół, na którym znajdował się bukiet kwiatów oraz popielniczka. Po lewej stronie stała sporych rozmiarów zabytkowa szafa, dalej drzwi prowadzące do łazienki. Tam z kolei znajdowało się sporych rozmiarów pozłacane lustro, szafka, szeroka wanna mogąca pomieścić co najmniej trzy osoby, a także kabina prysznicowa. Na prawo od wejścia za kanapą mieściło się dwoje drzwi, prowadzących do pomieszczeń sypialnych. W wyposażenie każdej sypialni wchodziło szerokie, mogące uchodzić za dwuosobowe łóżko z zasłonką, szafa na ubrania, stolik nocny z lampką, a także telefon.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Idealnie. Właśnie tak urządzę sobie mieszkanie. - Roy usiadł wygodnie na kanapie, zakładając prawą nogę na lewą. - Całkiem tu przytulnie, prawda?</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Riza Hawkeye zakończyła poszukiwania teczki wśród bagaży i zajęła miejsce obok przełożonego.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Nie jestem zwolenniczką wykorzystywania zwierząt do takich celów - mruknęła, kartkując znajdujące się wewnątrz dokumenty.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Alchemik westchnął, przenosząc wzrok na kwiaty. Bukiet został bardzo dobrze dobrany, pomyślał. Siedząc tak miał szczerą ochotę przytulić do siebie Rizę, zwłaszcza, że nie groziło mu wejście żadnego z towarzyszy. Powstrzymał się jednak. Wyraźnie czuł jej niepewność, podejrzewał że kobieta gubi się w swoich uczuciach, że nie jest ich pewna. Postanowił podjąć bezpieczny temat.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Riza, masz tam dokumenty... Chociaż nie, nie potrzebuję ich. Zdążyłem zapamiętać te wszystkie zdarzenia historyczne, zawarte pakty i tym podobne.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - To dobrze, generale.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Znamy się przeszło piętnaście lat, możesz śmiało mówić mi po imieniu - zaznaczył. - Napijesz się wina?</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Nie powinieneś pić alkoholu przed tak ważnym spotkaniem.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Lampka nie zaszkodzi. Ewentualnie dwie. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Widząc chytry uśmiech na twarzy mężczyzny, Riza uśmiechnęła się lekko, kręcąc głową.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Pod warunkiem, że skończymy na jednej lampce.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Wygrałaś - zaśmiał się rozbawiony.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Kiedy Płomienny Alchemik wyszedł z apartamentu w celu złożenia zamówienia, Riza zamyśliła się. Błądziła myślami w przeszłości, zastanawiała się nad losem poznanych niegdyś ludzi. Było ich wielu, jednak kontakt utrzymywała jedynie z kilkoma osobami. Drgnęła, słysząc trzask zamykanych drzwi. Wrócił Mustang.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Nad czym tak rozmyślasz? - zagadnął, wracając na swoje miejsce.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Wspominam - odparła krótko.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Roy otworzył wino, po czym wypełnił nim po brzegi dwie postawione wcześniej lampki. Jedną z nich podał adiutantce.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Dziękuję. Powiedz... - zaczęła niepewnie, nie wiedząc czy powinna poruszać ten temat. - Masz jakieś wieści o Shanie?</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Słysząc to pytanie mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony. Widząc powagę, ale także troskę w jej oczach, westchnął ze smutkiem. W tym momencie wydał się Rizie jakby starszy i bardziej zmęczony.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Kiedyś wysyłałem sporo listów. Nigdy nie dostawałem odpowiedzi, więc w końcu się poddałem. Ostatnio jednak... Nie wiem, co sobie myślałem. Po prostu poczułem, że powinienem ponownie napisać.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Biedna dziewczyna. Mam nadzieję, że ułożyła sobie życie.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Trudno mi to stwierdzić. Wtedy, gdy zmarł jej ojciec była zbyt mała aby zrozumieć, dlaczego ja nie mogę się nią opiekować. A jej matka... Ona nigdy nie miała ręki do dzieci. Poza tym była zbyt zajęta pracą. Nie wiem, czy pogodziłaby służbę w armii z opieką nad dzieckiem.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Riza zbliżyła kieliszek do ust, po czym wolno upiła łyk wina. Było wyborne. Słowa Roya sprawiły, że odruchowo postawiła siebie we wspomnianej sytuacji. Zawsze chciała być matką. Nie wyobrażała sobie życia w inny sposób. Plany te jednak zweryfikowała służba w Ishvalu. Jakby nie patrzeć, miała na rękach krew wielu niewinnych ludzi. Dzieci także. Wiedziała, że pod wpływem tej wojny zmieniła się bezpowrotnie. Pytanie więc, czy ktoś jej pokroju powinien zakładać własną rodzinę.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Rozmyślania Rizy przerwało głośnie pukanie do drzwi.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - To pewnie Havoc. Albo Lin Yao. - Roy dopił wino. - Proszę.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Wbrew domysłom alchemika w drzwiach stanął służący. Skłonił się lekko.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Generale Amestris, mam rozkaz przekazać, że dostał pan zaproszenie na spotkanie z królową. Obecne będą tam także głowy innych państw.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Tak, dobrze. Już idę - odparł zaskoczony, nie spodziewał się, że spotkanie nastąpi tak szybko.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Riza odruchowo wstała, chcąc towarzyszyć Mustanowi. Służący pokręcił głową.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Pani nie ma zaproszenia. To spotkanie wyłącznie dla władców państw.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Pułkownik Hawkeye miała zamiar zaprotestować, jednak powstrzymał ją gest alchemika. Roy położył dłoń na jej ramieniu i ścisnął je lekko, chcąc dodać jej otuchy.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - W porządku. Nie martw się, Riza. Zobaczymy się później.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Tak jest. Proszę na siebie uważać, generale.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Słysząc to uśmiechnął się, po czym bez słowa ruszył za służącym.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-71963844886503477102013-11-11T22:21:00.002+01:002013-11-11T22:21:44.788+01:00Czytelnicy!<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Postanowiłam się odezwać, abyście czasem nie pomyśleli, że zawiesiłam bloga. Nic z tych rzeczy. Obiecałam sobie, że to opowiadanie dokończę i tak będzie.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Powodem, dla którego nie ma jeszcze nowego rozdziału, jest moja jesienna chandra. Na szczęście mam ją już prawie za sobą. ^^ Dziś zaczęłam po raz czwarty oglądać Fullmetal Alchemist Brotherhood, aby przypomnieć sobie wszystkie wątki. Mam nadzieję, że dzięki temu w mojej głowie zaświta jeszcze kilka fajnych pomysłów, które Was zaskoczą.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Dziękuję, że tak wytrwale czekacie na nowy rozdział! Jeśli mam u Was jakieś zaległości, śmiało piszcie, ponieważ już od września przestałam ogarniać co, jak i gdzie. ^^' Gomen.</span></div>
Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-28713701314139650422013-09-02T19:42:00.002+02:002013-09-02T19:42:58.112+02:00Koniec wakacji czasem powrotu do twórczości własnej!<div style="text-align: center;">
Witam po dość długiej przerwie.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Zacznę od tego, że przepraszam. W czerwcu pisałam, że dzięki wakacjom na pewno uda mi się częściej pisać, jednak była to obietnica bez pokrycia. Ciągle gdzieś wyjeżdżałam, byłam wyciągana na dwór lub wycieczki. Naprawdę, bardzo chciałam napisać co najmniej dwa, porządne rozdziały, jednak nie wypaliło. Pewnie, czas by się znalazł, jednak mój zapał zniknął zupełnie.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Prawdę powiedziawszy, cieszę się z początku nowego roku szkolnego. Nareszcie zacznę wszystko robić regularnie - sypiać, wychodzić z domu i wracać. Muszę przeanalizować napisane już rozdziały, przejrzeć plany na przyszłe i mogę ruszać z tworzeniem. : D<br /><br />Dodam jeszcze, że dzięki anime Bakuman na pewno nie rzucę pisania. : )</div>
Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-7449938579226891082013-06-26T14:50:00.001+02:002013-06-26T14:51:58.860+02:00[11]. Sprzeczne cele<div align="CENTER">
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"></span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Powiedziałam coś ostatnio o rozdziale 11 lipca? Dochodzę do wniosku, że miałam na myśli rozdział dwunasty. : )</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Przedstawiam Wam kolejny rozdział, który moim zdaniem tylko miesza. Radzę jednak przeczytać go uważnie, bo poruszyłam tutaj kilka wątków, ważnych dla dalszego rozwoju fabuły. ^^ Muszę ogarnąć się z wszystkimi planami na to opowiadanie i ułożyć je w głowie, bo jeśli zrobię zbyt duży bałagan, to będę miała problem. No i Wam będzie się źle czytało.</span></div>
<div align="CENTER">
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Jesli natomiast chodzi o tytuł rozdziału, na razie nie mówi on zbyt wiele. Zdradzę jednak, że chodzi tutaj o zamiary Amestryjczyków i Cretańczyków. Dalej wszystko sie wyjaśni. xD</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"></span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Proszę o surowe, zgodne z prawdą opinie na temat mojej twórczości, jeśli tak mogę to nazwać. : )</span></div>
<div align="CENTER">
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">_____________________________</span></div>
<div align="CENTER">
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> </span></div>
<div align="CENTER">
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">[Centrala, 14 października 1916r.]</span></div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"></span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Wskazówki na wielkim zegarze, umieszczonym na Dworcu Centralnym, nieubłaganie zbliżały się do godziny 6:30 rano. Słońce wzeszło stosunkowo niedawno, jednak zdążyło skutecznie osuszyć ziemię z porannej rosy. Powietrze było chłodne i zadziwiająco rześkie, dzień zapowiadał się równie przyjemnie, co doskonale sprzyjało wszystkim podróżującym.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Jean Havoc siedział na niewielkiej, drewnianej ławce, w zamyśleniu zaciągając się papierosem. Jego wzrok uważnie badał nowoczesny skład wagonów, podstawiony na dwunasty peron dworca, służący wyłącznie do dyspozycji wojska. Pierwszy wagon zaraz za lokomotywą, był wagonem gabinetowym, służącym do zebrań, natomiast w pozostałych znajdowało się łącznie dziesięć przedziałów sypialnych. Brzmiało całkiem zachęcająco, zwłaszcza, że czekało ich co najmniej dziesięć godzin podróży. Mężczyzna uśmiechnął się lekko, zerkając w stronę reszty brygady. Jeśli ładnie to rozegra i zdoła ich namówić na jedną lub dwie partyjki pokera, może nieźle zarobić, a wtedy droga do zdobycia dziewczyny stoi otworem!</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Havoc, jesteście tutaj potrzebni! - zawołał stanowczo Roy.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Wojskowy rzucił papierosa na posadzkę, po czym bezlitośnie zmiażdżył go podeszwą buta. Wstał niespiesznie i dołączył do pozostałych.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Tak, generale?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Przekazaliście braciom Elric, że obowiązkowo mają założyć swoje mundury? - spytał. - Wyjeżdżamy do obcego państwa, ważne, aby uznano nas za poważnych.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Tak, przekazałem... - ziewnął zaspany. - Alphonse przyjął to na spokojnie, Ed mruczał coś pod nosem, ale powinien się dostosować.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Generał nie słuchał już jednak Havoc'a, a całą uwagę skupił na swojej adiutantce. Kobieta z uwagą przeglądała jakieś dokumenty, rozpoznał w nich te, które dotyczyły kultury Crety. Uśmiechnął się i lekkim krokiem ruszył w jej stronę.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Riza, kiedy dojedziemy na miejsce, zapraszam na kolację we dwoje - powiedział z euforią, uśmiechając się zadziornie.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Generale, pana obowiązkiem jest skupić się na sprawach państwa - odparła spokojnie, nadal spoglądając w dokumenty.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Czas się znajdzie, dla chcącego nic trudnego - dodał z entuzjazmem. - Ponowię zaproszenie później.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Kiedy mężczyzna się oddalił, kobieta odetchnęła z ulgą. Nie potrafiła powstrzymać lekkiego uśmiechu, który mimo woli wymalował się na jej ustach. Prawda była taka, że od zawsze zaintrygowana była poważnym, zabawnym, skutecznie dążącym do swego celu alchemikiem. Nigdy jednak nie okazywała tego zainteresowania, nie odwzajemniała także jego miłych gestów. Być może dlatego, że nade wszystko bała się zniszczyć łączącą ich więź? Przez tyle lat pasowało jej wyłącznie to, że mogla stać za jego plecami, pomagać mu, chronić go. Czyżby Roy Mustang w końcu zmiękczył jej serce i podkusił ją do tego, aby zaryzykować? Nie wiedziała tego, a raczej nie chciała się dowiedzieć. Na razie trzymała nad wszystkim kontrolę i nie dopuszczała do siebie myśli, że mogłoby być inaczej...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"></span><br />
<div align="CENTER">
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">* * *</span></div>
<div align="CENTER">
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">[Cretua, 14 października 1916r.]</span></div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"></span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Był środek nocy, jednak na zamku w Cretua wciąż krzątało się sporo osób. Byli to głównie służący oraz kucharze, wciąż czuwający nad przygotowaniami do jutrzejszego balu. Królowa przekazała im całe gro rozkazów i kilka przydatnych wskazówek, tak, aby wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Starali się więc jak mogli, aby przypadkiem nie zawieść jej oczekiwań. Nie chodziło o strach przed gniewem młodej władczyni, a raczej chęć uczczenia jej dwudziestych drugich urodzin w należyty sposób.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Jeśli zaś chodzi o Yuri, przebywała obecnie w swojej komnacie, przebrana w szaty nocne. Raz jeszcze przeglądała listę zaproszonych gości chcąc być pewną, że należycie ugości każdego z nich. Była zmęczona, ciężkie powieki raz za razem opadały na jej oczy, jednak dzielnie walczyła ze snem. Nie mogła się jeszcze położyć, musiała załatwić tyle ważnych spraw...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Mimo braku wiatru, jedwabna zasłona zaszeleściła cicho. Dziewczyna zerknęła przez ramię, kątem oka dostrzegając lekki ruch materiału. Wahała się chwilę, po czym wstała i skierowała się w stronę okna. Odsunęła zasłonę, zamknęła okno, po czym znowu je zasłoniła. Drgnęła lekko, dostrzegając na śnieżnobiałym materiale pojedyncze ślady krwi. Czując lekki strach przełknęła ślinę i odwróciła się przodem w stronę ciemnego pomieszczenia, oświetlanego wyłącznie przez jasne światło naftowej lampki nocnej, stojącej na pobliskim stoliku.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Wyjdź z ukrycia - rzuciła rozkazującym tonem.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Nic się nie działo. Kusamo nie odpuszczała jednak, uważnym wzrokiem badając każdy centymetr powierzchni w pokoju. Była pewna, że ktoś wtargnął do pomieszczenia, w końcu krew na jedwabnych zasłonach nie bierze się znikąd.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> W końcu do jej uszu dotarł cichy śmiech. Z cienia w końcu pokoju wyłoniła się sylwetka wysokiego, szczupłego mężczyzny. Dziewczyna utkwiła w nim wzrok, dostrzegając po chwili potargane, zakrwawione ubrania, dłuższe, czarne włosy i przenikliwe, błękitne oczy. Przybysz uśmiechał się lekko w tajemniczy sposób. Zbliżył się do niej na odległość dwóch metrów, po czym skłonił się z gracją.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Pani.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Noah... - warknęła, czując wzbierającą w niej irytację. - Co ty sobie wyobrażasz?! Zakazałam ci pojawiać się tak nagle i to w mojej osobistej komnacie!</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Błagam o wybaczenie - odparł spokojnie, nadal pozostając w ukłonie.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Yuri odetchnęła z ulgą, odgarniając z ramienia długie kosmyki włosów, w kolorze nienaturalnie jasnego blądu.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Jak ty wyglądasz...? - mruknęła z dezaprobatą. - Znów dokonałeś przemiany? Kogo zabiłeś tym razem?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Dwóch żołnierzy, pani - odparł obojętnym tonem, prostując się. - Spieszyłem do ciebie, kiedy zagrodzili mi drogę i oznajmili, że dalej nie pójdę. Nie miałem czasu na dyskusje.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Królowa w milczeniu zabrała się za sprzątanie papierów z biurka. Noah zawsze miał swój własny kod postępowania, nauczyła się, że nie warto go upominać.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Kiedy skończyła porządki, na powrót zbliżyła się do chimery. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w jego oczy, jednak nie zdołała wyczytać z nich żadnych emocji - jak zawsze pozostawały uważne, jednak wyzute z uczuć. Westchnęła cicho.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - A gdzie się podziewa ten twój kolega od cyrkowych sztuczek? - zagadnęła.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Jinnai Spencer? Okazał się nieudolnym idiotą, zabił go jego własny ojciec.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Świetnie... Po prostu świetnie... - Przeciągnęła się, czując ból w okolicach kręgosłupa. - Noah, pomóż mi rozluźnić moje ciało.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Nie zdążyłem odświeżyć się po podróży, pani.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Trudno.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Dziewczyna zbliżyła się do mężczyzny, po czym złapała go za nadgarstek i pociągnęła w stronę wielkiego łoża z baldachimem. Noah nie opierał się, jako mężczyźnie wcale nie przeszkadzała mu postawa królowej. Znali się od dziecka, można nawet powiedzieć, że przyjaźnili. Kiedy jednak on stał się chimerą, relacje między nimi zmieniły się bezpowrotnie. Domyślał się, że ona cierpiała z tego powodu i chciała w jakiś sposób zatrzymać go przy sobie, jednak... Przecież także się zmieniła. Może... nie. Na pewno bardziej, niż on.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"></span><br />
<div align="CENTER">
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">* * *</span></div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"></span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Poker.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Edward Elric rzucił na stół karty, sięgając dłońmi po stosik banknotów, leżący na jego środku. Po chwili pieniądze dołączyły do pozostałej części, leżącej po stronie Stalowego Alchemika. Wszyscy gracze mierzyli go nieprzychylnym, wręcz wrogim spojrzeniem.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - To kolejny, już trzeci raz - westchnął zawiedziony Breda. - Niebywałe...</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Moje pieniądze... - jęknął załamany Havoc.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Al westchnął cicho, kręcąc z politowaniem głową. Siedział w głębi pomieszczenia, racząc się pobliską miską czereśni, a zarazem obserwując toczącą się grę. W sumie to nie musiał nawet obserwować, aby wiedzieć, że jego brat kantuje. Postanowił jednak się nie wtrącać, a biernie oczekiwać dalszego biegu wydarzeń.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Niespodziewanie Roy Mustang pstryknął palcami, a wiązka ognia powędrowała tuż przed twarz starszego Elric'a. Ed krzyknął krótko i jak długi wraz z krzesłem poleciał w tył. Z rękawów jego munduru wysypało się kilka wyższych kart.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Tak oto wygrywa nasz karzełek! - Roy wybuchnął śmiechem.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Stalowy Alchemik zmieszał się nieco, jednak uwaga rzucona przed chwilą przez Płomiennego Alchemika była czymś, czego nie mógł puścić mimo uszu. Zerwał się na równe nogi, jak najbardziej gotów do walki.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Karzełku?! Zaraz zobaczysz, jak ten karzełek skopie ci dupsko!</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Żyłka nad skronią generała zapulsowała nerwowo. Często zastanawiał się, dlaczego to właśnie Stalowy Alchemik posiada ten rzadki dar doprowadzania go do białej gorączki.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Pragnę zwrócić twoją uwagę na pewien fakt... - powiedział powoli, tasując talię kart. - Podczas ostatniego egzaminu sprawdzającego umiejętności, przegrałeś naszą walkę z kretesem.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Alphonse jęknął cicho, widząc, jak w jego bracie wzbiera furia. Potęgował to jeszcze zwycięski uśmiech, goszczący na twarzy dowódcy. Nie chcąc być mieszanym w ich dziecinne dyskusje i poczynania, skierował wzrok za okno wagonu. Wokół wznosiły się wysokie, groźne góry, nad którymi zbierała się mgła. Alchemika Duszy ogarnęło nieodparte wrażenie, że w tych górach kryje się coś dzikiego, niebezpiecznego, ale także... intrygującego?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Alphonse? Al?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Drgnął lekko, przenosząc wzrok na Rizę Hawkeye. Kobieta siedziała po przeciwnej stronie stołu, wpatrując się w niego z lekkim niepokojem.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Przepraszam, zamyśliłem się - zaśmiał się nerwowo.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Też to czujesz, prawda? Magnetyzm gór Chiba.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Owszem... - odparł powoli, nadal błądząc w swoich myślach. - Wydaje mi się, że wokół nas znajdują się olbrzymie pokłady energii... Powiedziałbym nawet, że alchemii.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Zgadza się. Rząd Amestris od lat ubiega się o pozwolenie wstępu na te tereny, jednak Creta kategorycznie odmawia. Tutejsi ludzie uważają alchemię za siłę destrukcyjną, która nie powinna być praktykowana przez ludzi.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Być może mają rację... - mruknął posępnie.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Riza westchnęła cicho. Wiedziała doskonale, że wspomnienia piekła, które Elricowie widzieli na własne oczy, na zawsze pozostaną żywe w ich wspomnieniach. Ból utraty bliskich, ciężar błędów dźwigany na barkach - uczucia te nie znikną, bracia na zawsze będą pamiętać. Miała jednak nadzieję, że młodym alchemikom uda się dzielnie stawić czoła przeszłości, zaakceptować ją w pełni i odważnie walczyć o świetlaną przyszłość. Przyjaciele martwili się o nich, ponieważ mimo pozornego szczęścia, wewnętrzne demony wciąż targały ich młodymi umysłami, niepokojąc dusze. Znali te uczucia, w podobny sposób dręczyły ich przez lata po anihilacji Ishvar... I dręczą nadal.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Riza?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Panna Hawkeye gwałtownie wyrwała się z ponurych myśli i przeniosła wzrok na swojego przełożonego. Roy wpatrywał się w nią z widocznym niepokojem, tracąc zainteresowanie wrzeszczącym Edwardem. To było dziwne. Nadal nie przywykła do faktu, że alchemik bez skrępowania zwraca się do niej po imieniu.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Tak, generale?</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Jesteś zmęczona, powinnaś się położyć.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Muszę przejrzeć jeszcze kilka dokumentów - odparła, sięgając po obszerną, czarną teczkę, leżącą obok miski czereśni.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Poruczniku, odpocznijcie. To rozkaz.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Kobieta westchnęła cicho, z rezygnacją cofając rękę. W sumie miał rację, odczuwała niemałe zmęczenie.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Wstała niespiesznie i skierowała się do drzwi, prowadzących do wagonów sypialnych. Zatrzymała się na moment w progu, rzucając stanowcze spojrzenie w stronę siedzących przy kartach mężczyzn.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Mam nadzieję, że nie wymyślicie niczego głupiego i z powagą podejdziecie do obecnej sytuacji - powiedziała poważnym tonem. - Musimy zrobić dobre wrażenie na władcach krajów ościennych.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> - Wszystko jasne, Riza. Nie masz czym się martwić! - zawołał z euforią Roy, machając jej. - Kolorowych snów!</span><br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Zmarszczyła brwi, po czym zniknęła za drzwiami. Ostatnie słowa Płomiennego Alchemika wcale jej nie uspokoiły, wręcz przeciwnie - obawiała się, że zostawiając ich samych, popełnia wielki, naprawdę wielki błąd.</span>Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-25678258133357939842013-06-23T15:09:00.003+02:002013-06-24T11:41:59.216+02:00Wakacje jako czas powrotu do twórczości własnej!<div align="center">
<span style="color: black; font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Witam wszystkich u schyłku kolejnego roku szkolnego!<br />Przez cały rok starałam się osiągać wysokie wyniki w nauce, aby zapewnić sobie w przyszłości możliwość do realizacji moich marzeń. Mam tu na myśli zdobycie solidnego wykształcenia, które teoretycznie da mi dobrą pracę i umożliwi godne życie. W skrócie - chcę w przyszłości móc raz na kilka lat polecieć do Tokyo i choć na chwilę żyć tak, jak tamtejsi ludzie. ^_^</span></div>
<div align="center">
<span style="font-family: Georgia;"></span><span style="color: black;"> </span></div>
<div align="center">
<span style="color: black; font-family: Georgia;">Dobra, dość o moich marzeniach, ten post powstał w innym celu. xD A więc - skoro szkoła nie zobaczy mnie do czasu akademii kończącej rok i odbioru świadectwa, wypadałoby zająć się tym opowiadaniem. Naprawdę, cały rok wściekałam się nie raz, że nie mogę w spokoju napisać rozdziału. Dość tego. </span></div>
<div align="center">
<span style="color: black; font-family: Georgia;">Do najbliższego piątku zamierzam przeczytać wszystkie rozdziały i WRESZCIE - wypisać na kartce wszystkie plany, odnośnie następnych. Kiedy skończę, zabiorę się za pisanie kolejnych notek. Mam nadzieję, że wena dopisze i uda mi się pisać więcej, niż jeden rozdział tygodniowo! ^_^</span></div>
<div align="center">
<span style="font-family: Georgia;"></span><span style="color: black;"> </span></div>
<div align="center">
<span style="color: black; font-family: Georgia;"><span style="background-color: #cccccc;">Niestety, rozdział 11 prawdopodobnie opublikuję dopiero</span> w okolicach 11 lipca, ale mam nadzieję, że to Was nie odstrasza. Pragnę powrócić wtedy w takim stanie, w jakim rozpoczynałam karierę na tym blogu - z kilkoma rozdziałami w zapasie i masą ciekawych pomysłów.</span></div>
<div align="center">
<span style="font-family: Georgia;"></span><span style="color: black;"> </span></div>
<div align="center">
<span style="color: black; font-family: Georgia;">Jeszcze raz, przepraszam że Was zaniedbałam. Życzę miłych wakacji!</span></div>
<div align="center">
<span style="font-family: Georgia;"><br /><strong><span style="color: black;">PS. Proszę WSZYSTKICH - upominajcie się, jeśli mam zaległości na waszych blogach. Pogubiłam się już, co czytałam, a co nie. ;_;</span></strong></span></div>
Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-29655341927595686642013-05-21T18:02:00.003+02:002013-06-26T14:59:00.612+02:00[10]. Zapowiedź kłopotów<div style="text-align: center;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zastanawiam się, czy w ogóle wypada mi się tłumaczyć...? Powinnam dodawać co najmniej jeden rozdział na miesiąc (i to porządny rozdział!), a jak na razie nic z tego nie wychodzi... ==' Demotywują mnie wszystkie obowiązki, ostatnio nawet nie mam czasu na to, aby porządnie się wyspać (czyt. przespać bez przerwy 7 godzin). Szkoła daje popalić, nic dziwnego, nauczyciele muszą już wystawić proponowane oceny... <br />Wybaczcie, ostatnio zaniedbałam tego bloga i Was. Oczywiście nie było to zamierzone. Dodam tylko, że jeśli odpowiednio ułożę fabułę, następne rozdziały będą o wiele ciekawsze niż ten, ponieważ rozdział 10 jest takim... Wprowadzeniem w klimat? No, czymś takim. ^^<br /><br />Pozdrawiam serdecznie i dziękuję Wszystkim, że ze mną jesteście!<br />_____________________________</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"></span> </div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black;"></span><br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">[Centrala, 10 października 1916r.]</span></div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><br /><span style="color: black;"> Otrzymując zaproszenie na dwa tygodnie przed balem w Crecie, Roy Mustang doskonale wiedział, że pozostało mu niewiele czasu, aby odpowiednio się przygotować. Niestety, wizja ocieplenia stosunków z władcami krajów ościennych przyćmiła jego czujność, przez co nie zwracał uwagi na skargi podwładnych, którzy co chwila zgłaszali jakieś nieprawidłowości. Głównodowodzący uśmiechał się wtedy, pewnym głosem oznajmiając, że wszystko jest pod kontrolą.</span></span><br />
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Bracia Elric przez dwa dni dzielnie znosili lekceważącą postawę Płomiennego Alchemika. W końcu, gdy ten odesłał Edwarda do uzupełniania papierkowej roboty, nie wysłuchawszy go nawet, Stalowy Alchemik nie wytrzymał - opuścił Kwaterę Główną, wylewając rzekę przekleństw pod adresem dowódcy. Nie ucichł nawet, gdy Roy zagroził mu sądzem wojskowym.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Dla pozostałej części brygady Mustanga zniknęły wszelkie nadzieje, gdy Edward z hukiem zatrzasnął za sobą drzwi. Nawet Riza, zwykle mająca duży wpływ na pracę Płomiennego Alchemika, nie była w stanie ściągnąć go na ziemię. Roy zupełnie zatonął w marzeniach i planach, dotyczących rozmów na temat polityki zagranicznej.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Wszyscy, zwłaszcza członkowie delegacji, z niepewnością oczekiwali dnia wyjazdu. Nie łudzili się nawet, że głównodowodzący oprzytomnieje i wspomoże ich w przygotowaniach. To na ich barkach spoczywała odpowiedzialność ukazania Amestris jako państwa silnego, pełnego dobrych wartości, opartego na wzajemnej współpracy i zaufaniu...</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Pamiętajcie, w środę o 6:00 rano zoorganizowane zostanie ważne spotkanie odnoście wyjazdu! - zawołała Riza, poważnym wzrokiem lustrując każdą z zebranych w pomieszczeniu osób. - Mają być wszyscy. Bez wyjątków.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Pułkowniku Hawkeye... - zaczął niepewnie Havoc. - Wspominałem o tym braciom Elric i niestety, Edwa...</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Havoc - przerwała mu takim tonem, że natychmiast zamilkł. - Przekaż braciom Elric, że każda absencja będzie surowo karana.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Z-Zrozumiałem...</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Breda wymruczał pod nosem coś o wizycie u dentysty, jednak mordercze spojrzenie Rizy spowodowało, że natychmiast zmienił plany odnośnie jutrzejszego poranka. W pomieszczeniu zapanowała dość ponura cisza, atmosfera ciążyła każdemu z zebranych (nie licząc pani Hawkeye, która po prostu zastanawiała się, co jeszcze pozostało do zrobienia), gdy nagle drzwi otworzyły się, a do gabinetu jak gdyby nigdy nic wszedł Roy Mustang.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Hm...? - mruknął zaskoczony, przerywając czytanie gazety. - Dlaczego wszyscy tutaj siedzicie? Coś się stało?</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zebrani zaczęli z politowaniem kręcić głową, narzekając na to, jak beznadziejny jest ich dowódca. Mężczyzna jednak nie zwracał na nich najmniejszej uwagi, skupił się natomiast na swojej adiutantce. Podszedł do niej i bez wahania objął ją ramieniem.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Riza, coś taka pochmurna? - zakrzyknął radośnie. - Urwijmy się dziś wcześniej, zapraszam na pyszną kawkę!</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Wszyscy członkowie brygady na moment zamarli. Znali się nie od dziś i doskonale wiedzieli, że jeśli porucznik Hawkeye bierze jakąś sprawę na poważnie, to nie należy wchodzić jej w drogę, a nawet niewinny żart może skończyć się stosem papierkowej roboty na biurku delikwenta. To, co obecnie wyczyniał Roy, mogło zostać spokojnie uznane za świadome samobójstwo. Odetchnęli z ulgą w chwili, gdy kobieta zrzuciła rękę alchemika ze swoich ramion i bez słowa opuściła gabinet.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Cholera... Generale, dlaczego pan za każdym razem stara się wyprowadzić Rizę z równowagi? - mruknął z niezadowoleniem Falman.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Cóż... Mam w tym wyłącznie własny interes.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Chytry uśmiech na ustach przełożonego całkowicie zbił ich z tropu. Od dawna wiedzieli, że Roy czuje miętę do swojej adiutantki, jednak... Dlaczego wyłącznie ją drażnił? Riza należała do osób, które w obliczu jakichkolwiek prowokacji, nadal pozostają niewzruszone. Nie rozumieli, dlaczego alchemik nie da sobie spokoju lub chociaż nie zmieni taktyki zdobycia serca pani Hawkeye.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Natomiast jeśli chodziło o Płomiennego Alchemika, był on jak najbardziej pewien swoich poczynań względem Rizy. W tym przekonaniu utwierdził go leciutki rumieniec, który wbrew woli kobiety przyozdobił jej policzki.</span><br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="text-align: center;"></span></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="color: black;">* * *</span></div>
<span style="color: black;">
</span><div style="text-align: center;">
<span style="text-align: left;"></span><br />
<span style="text-align: left;"><div style="text-align: left;">
<span style="color: black;"> Zamek królewski w Certua, stolicy Crety, od dawien dawna tętnił życiem. Król, podobnie jak jego poprzednicy, organizował huczne bale i różnego rodzaju kulturalne spotkania. Był człowiekiem szczerym, wesołym, uczynnym, otwartym na nowe doznania. Wśród poddanych utarło się powiedzenie, że "Nikt lepiej nie ugości w stolicy nowego przybysza, jak sam król". Cretańczycy wielbili swojego władcę przede wszystkim za to, że na pierwszym miejscu stawiał dobro mieszkańców kraju, nawet, jeśli miało to uszczuplić królewski skarbiec.</span></div>
<span style="color: black;">
</span></span><span style="color: black;"></span><br /></div>
<span style="color: black;">
</span></span></span><span style="color: black;"></span><br /></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Miłość do króla wśród poddanych rosła z każdym rokiem jego panowania. Niestety, wszystko co dobre, musi kiedyś się skończyć. Latem roku 1915, władca zmarł na skutek wyniszczającej choroby, która od długiego czasu nękała jego organizm. Cretańczycy rozpaczali przez długie tygodnie, pustka, która pozostała po utracie ukochanego króla była zbyt wielka, aby można było ją od tak wymazać.</span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Trzy tygodnie po śmierci władcy, na tronie po raz pierwszy w historii tego kraju zasiadła kobieta-król. Była nią Yuri Kusamo, 22-letnia, jedyna córka króla. Poddani powitali ją z wielkim entuzjazmem, być może ze względu na pochodzenie. Fakt, iż władczyni posiada geny tak wspaniałego władcy, uspokajał ich.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Obecnie, po półtora roku żądów nowej monarchinii, na pierwszy rzut oka nic nie uległo zmianie - ludzie prowadzili w miarę dostatnie życie, kraj nie nękały żadne wojny, a zamek królewski nadal stanowił ważne miejsce rozwoju kultury na tym kontynencie. Nic, oprócz osoby władcy. Yuri była spokojną, opanowaną i radosną kobietą, jednak gdy ktoś wyprowadził ją z równowagi, spuszczała z łańcuchów swoje wewnętrzne demony. Bynajmniej, nie zachowywała się wtedy jak rozkapryszona, wielka pani, która musi otrzymać to, czego żąda, o nie... Królowa zmieniała się w surowego i siejącego postrach sędzię, którego wyroki bezlitośnie spadały na głowy poddanych. Nikogo to jednak nie niepokoiło, doradcy zgodnie twierdzili, że władca winien budować autorytet.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Królowa nie była osobą rozrywkową, większość wolnego czasu spędzała samotnie w swojej komnacie. Zakazywała wtedy zbliżać się pokojówkom lub innym osobom, argumentując, iż musi w spokoju przemyśleć nowe, ważne do podjęcia decyzje. Odważniejsi twierdzili, że spotyka się wtedy ze swoim tajemniczym kochankiem, jednak niczego nigdy nie dowiedziono...</span><br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="text-align: center;"></span></span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="color: black;">* * *</span></div>
<span style="color: black;">
</span></span><span style="text-align: center;"><div style="text-align: center;">
<span style="color: black;"></span><br /></div>
<span style="color: black;">
</span><div style="text-align: center;">
<span style="color: black;">[Creta, Cretua 13 października 1916r.]</span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</span><div style="text-align: left;">
<br /></div>
</span><div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Była noc. Ulice Certuy ociekały pustkami, wokół panowała cisza tak głucha, iż wydawała się nienaturalną. Ulice zalane były ciemnością, gdzieniegdzie pojaśniałe w tych miejscach, w których padało na nie blade światło przedostające się z okolicznych mieszkańców</span><div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nagle cisza ta została przerwana przez głuchy trzask. Później nastąpił krótki, gardłowy jęk, trwający ułamek sekundy. Dźwięki te ucichły tak szybko, że dla mieszkańców mogły wydawać się jedynie omamem, zwykłym złudzeniem.</span></div>
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> W jednej z wąskich uliczek, prowadzących do zamku królewskiego, w świetle pochodni można było dostrzec trzy sylwetki. Dwie zupełnie ludzkie i jedna, nienaturalna, wyraźnie gurująca nad pozostałymi. Po chwili ciała ludzi osunęły się na ziemię, żelazne zbroje w zetknięciu z kamiennym podłożem narobiły sporo hałasu, jednak kilka sekund później wokół znów zapanował spokój. Trzecia sylwetka, przypominająca raczej ogromnego, drapieżnego kota stojącego na tylnych łapach, zaczęła powoli wracać do normalnych gabarytów. Chwilę później tajemnicza osoba wyglądała zupełnie jak człowiek, odziany w potargane, zbryzgane krwią ubrania.</span></div>
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Mężczyzna otarł dłonie o jasne jeansy, najprawdopodobniej po to, aby pozbyć się krwi. Zimnym spojrzeniem obrzucił swoje ofiary, po czym szybkim krokiem skierował się w stronę zamku.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Wyrżnę was wszystkich w pień, durni Cretańczycy! - warknął, zaciskając dłonie w pięści.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Jego stanowczy, ciężki krok odbijał się echem od pobliskich budynków. Mężczyzna całą swoją postawą zdradzał, że nie zamierza rzucać słów na wiatr. Poza tym, co go powstrzymywało? Nienawidził mieszkańców Crety nawet bardziej, niż samych Amestryjczyków.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Będąc już niedaleko bramy zamku, nagle skręcił w lewo, po czym wszedł do jednej z opuszczonych kamienic. Nie zatrzymał się nawet na moment, ruszył w głąb ciemnego pomieszczenia, jakby całą drogę znał na pamięć. W końcu przystanął, schylił się i podniósł w górę zakurzoną, stalową klapę. Gdy drażniący pył wdarł się do jego ust odkaszlnął, po czym zwinnie zeskoczył w dół, przy okazji zatrzaskując za sobą klapę. Otrzepał kurz z ubrań, po czym ruszył tunelem, wesoło pogwizdując.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-82724534939873277792013-05-02T11:15:00.001+02:002013-06-23T16:55:52.638+02:00Kilka spraw organizacyjnych<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span><span style="color: black;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Na początek chciałam bardzo, ale to bardzo podziękować wszystkim czytelnikom, którzy wiernie śledzą kolejne rozdziały mojego opowiadania, a także powitać nowych. ;D</span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Niestety, obecnie szkoła pożera większość mojego wolnego czasu, a pozostały zwyczajnie przesypiam... o.O W żaden sposób nie potrafię się zorganizować, niestety wypadłam ze wcześniejszego rytmu pisania... ;_; Jestem jednak pewna, że nie pozostawię tego opowiadania bez zakończenia, zbyt bardzo je lubię. ^^ Postaram się napisać rozdział 10 przed połową maja.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">A, jeszcze jedna sprawa... Droga, Anonimowa. Dziękuję za komentarz, cieszę się, że dołączasz do grona czytelników. Co do gafy, którą popełniłam odnośnie alchemii Edzia... Otóż to nie do końca tak. ^^' Nie miałam gdzie napisać tego w opowiadaniu, ale wyjaśnienie znajduje się w opisie Edzia na osobnym blogu, podanym w informacjach - Hohenheim umierając, oddał synowi swoją bramę prawdy.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Pozdrawiam serdecznie i do następnego rozdziału!</span></div>
Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-91085509814896436792013-04-07T11:43:00.002+02:002013-06-23T16:55:26.327+02:00[09]. Central City<div style="text-align: center;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Ohayo! Rozdział z opóźnieniem, ale jednak się pojawił. ^^' Ciekawa jestem Waszych opinii odnośnie jego zawartości.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">______________________________</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black;"></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">[Central City, 30 września 1916r.]</span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span><span style="color: black;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Dworzec w stolicy Amestris wypełniony był po brzegi. Ludzie przepychali się między sobą, odważniejsi torowali sobie drogę bagażem. Matki mocno ściskały dłonie swoich pociech, aby przypadkiem nie zgubić ich w tłumie.</span></span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Bracia Elric wyglądali przez okno jednego z licznych pociągów, który powoli wjeżdżał na peron. Mimo panującego wokół chaosu, na ich twarzach widniały radosne uśmiechy.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Dworzec Centralny! Powraca wiele wspomnień, prawda Al?</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - W rzeczy samej - zaśmiał się. - Tak dawno nas tutaj nie było...</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zachwiali się, czując charakterystyczne szarpnięcie. Pociąg stanął. Zabrali swoje walizki, po czym dołączyli do tłumu ludzi, mozolnie kierujących się do wyjścia. Czuli lekkie zniecierpliwienie, chcąc jak najszybciej zobaczyć miasto. Wiązali ze stolicą wiele wspomnień, tych dobrych i złych. Teraz, kiedy po roku nieobecności znów tu przybyli, czuli wzbierające w nich podekscytowanie.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Po paru minutach wyczekiwania, ich stopy dotknęły betonowego gruntu. Przepychając się przez tłum, skierowali się w stronę wschodniego wyjścia.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Ed, tak od razu idziemy do Kwatery Głównej? – zagadnął Al.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Stalowy Alchemik westchnął, przez chwilę milcząc.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Tak będzie najlepiej. Im szybciej wejdziemy do Mustanga, tym szybciej stamtąd wyjdziemy – mruknął.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Alphonse zaśmiał się, z politowaniem kręcąc głową. Stalowy nie był w najlepszym humorze, ponieważ większą część drogi męczył się z raportem. Co za tym idzie był niewyspany, a niewyspany Ed stawał się marudny. Wolał nie myśleć, jak będzie wyglądała jego rozmowa z wciąż podenerwowanym i zapracowanym Mustangiem…</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span><span style="color: black;">
</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">* * *</span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span><span style="color: black;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Jednym z niewielu miejsc w Centrali, w którym można było zaznać spokoju, był cmentarz główny. Ludzie w milczeniu przemierzali soczyście zielony trawnik, kierując się w stronę nagrobków swoich zmarłych. Ciepłe promienie słońca padały na ponure, marmurowe tablice, na których znajdowały się dane nieboszczyków.</span></span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Przed jednym z takich nagrobków stała młoda, niespełna trzydziestoletnia kobieta, trzymając za rękę małą, około pięcioletnią dziewczynkę. Mimo smutku malującego się w ich oczach, na twarzach widniały delikatne uśmiechy. W pewnej chwili dziewczynka pociągnęła rodzicielkę za rękaw bluzki, chcąc tym samym zwrócić na siebie jej uwagę.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Mamo, tatuś bardzo nas kochał, prawda? – spytała.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zaskoczona kobieta lekko uchyliła usta, wpatrując się w pełne ciekawości oczy córki. Po chwili uśmiechnęła się, przykucnęła i przytuliła dziecko.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Tak, Eliciu. Najbardziej na świecie.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Dziewczynka uśmiechnęła się radośnie, słysząc potwierdzenie z ust matki. Wtuliła się w nią, wpatrując się w nagrobek, który głosił napis: „Maes Hughes, 1885r. –1914r.”.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Kiedy złożyły na grobie kwiaty i pomodliły się za duszę ukochanej osoby, Gracia wraz z córką opuściła teren cmentarza, kierując się w stronę domu. W pewnej chwili zdała sobie sprawę z faktu, że jej pociechy nie ma obok niej. Obejrzała się za siebie, z lekkim podenerwowaniem dostrzegając, że dziewczynka biegnie w przeciwną stronę.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Elicia, wracaj!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Drgnęła zaskoczona, kiedy jej córka wskoczyła na plecy jakiegoś mężczyzny, odwróconego do niej tyłem. Westchnęła w duchu, szybkim krokiem kierując się w tamtą stronę. Z każdym krokiem, gdy zbliżała się do niego miała co raz większą pewność, że skądś go zna…</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Elicia, ale wyrosłaś!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Gracia zatrzymała się gwałtownie, z niedowierzaniem wpatrując się w wysokiego blondyna. Jego krótkie, potargane włosy i radosny śmiech… Czy to nie przypadkiem…?</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Alphonse…? – szepnęła.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zaskoczony Alchemik Duszy odwrócił się w stronę pani Hughes, trzymając na rękach roześmianą dziewczynkę. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, uśmiechnął się szeroko.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Dzień dobry.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Kobieta odwzajemniła uśmiech. Przez chwilę milczeli, wpatrując się w siebie. Przez ich głowy przewijało się wiele myśli, ponieważ doskonale pamiętali chwilę, w której ich losy się połączyły. Maes Hughes, wzorowy mąż i ojciec, ale także oddany przyjaciel. Poświęcił swoje życie dla Amestris, odkrywając plany homunkulusów. Gdyby nie jego śledztwo możliwe, że w chwili obecnej wszyscy Amestryjczycy byliby już martwi. Mimo, że nie była to ich wina, bracia doskonale wiedzieli, że poczucie odpowiedzialności za jego śmierć do końca życia będzie ciążyło na ich barkach.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - P-Przepraszam… - Gracia zaśmiała się. – Tak dawno cię nie widziałam. Wydoroślałeś, Al.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zaśmiał się, nerwowo drapiąc w tył głowy.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Fakt, trochę urosłem. W każdym razie nie tak bardzo, jak Ed.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Jak na zawołanie, pojawił się Stalowy Alchemik. Powolnym krokiem zmierzał w ich stronę, przy okazji kończąc konsumpcję pączka. Gdy tylko spostrzegł towarzyszki Alphonse’a, zatrzymał się gwałtownie. W chwili, gdy Elicia ruszyła w jego stronę, uśmiechnął się szeroko.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Pani Hughes, Elicia! Miło was znów spotkać!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Ciebie też, braciszku! – zawołała, wpadając mu w ramiona.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Al uśmiechnął się, widząc z jaką radością dziewczynka wita się z jego bratem. Słysząc ciche pociągnięcie nosem, przeniósł wzrok na Gracie. Zasłoniła dłonią usta, a w jej oczach zebrały się łzy. Zszokowany, natychmiast spoważniał.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Pani Hughes… - szepnął.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Machnęła ręką, uśmiechając się przez łzy.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - To nic, Alphonse. Po prostu się wzruszyłam – powiedziała z rozbawieniem. – Staliście się wspaniałymi ludźmi. Maes z całą pewnością byłby z was dumny.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Drgnął, po chwili uśmiechając się lekko. Milczeli przez chwilę, pogrążeni w swoich myślach. W tym czasie zbliżył się do nich Ed, niosąc na barana rozbawioną Elicię.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Mamo, braciszkowie mogą się u nas zatrzymać, prawda?! – zawołała podekscytowana dziewczynka.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Ale… - zaczął nieco zmieszany Al.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Naturalnie, że możecie. Drzwi naszego domu zawsze będą stały dla was otworem. – Gracia uśmiechnęła się. – Może wpadniecie na ciasto?</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Bardzo chętnie, jednak Mustang nalegał, abyśmy po przyjeździe skierowali się wprost do niego – odparł z niesmakiem Ed. – Pewnie szykuje dla nas jakieś nowe zadanie.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Rozumiem. Jeśli znajdziecie chwilkę, gorąco zapraszam.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Na pewno skorzystamy.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Edward postawił Elicię na ziemi, po czym wraz z bratem pożegnał się z rodziną Maes’a Hughesa. Alchemicy cieszyli się, widząc uśmiechy na twarzach Graci i jej córki. Śmierć ukochanej osoby była dla nich ciężkim ciosem, dobrze, że nadal potrafią czerpać z życia radość.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Idziemy, Edziu? – zagadnął Al.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Hm? A, jasne – westchnął. – Mustang… Mam nadzieję, że stał się mniej irytujący.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Zobaczymy – odparł, powstrzymując wybuch śmiechu.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Skierowali się w stronę Kwatery Głównej, prowadząc luźną rozmowę. Czuli podekscytowanie, ale także lekką niepewność. Przez ostatni rok kontaktowali się jedynie z Płomiennym Alchemikiem. Oczywiście, Roy na bieżąco zdawał im informacje z życia reszty przyjaciół, jednak zupełnie inaczej jest słyszeć to z ich ust. Osoby trzecie oddają emocje w inny sposób, a poza tym… lubią koloryzować fakty.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Wiesz, Al… Mam złe przeczucia – odezwał się nagle Ed.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Eh…? Jak to złe? – spytał zaskoczony. – O co chodzi?</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - O naszą pracę… - westchnął. – Zapalnik na pewno naszykował nam już spory stosik papierkowej roboty.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Alphonse westchnął, kręcąc głową z lekkim uśmiechem.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Trochę więcej szacunku, to generał.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Jak z koziej du…</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Edziu!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Dobra, dobra… Ale i tak mam rację.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Alchemik Duszy zgromił brata wzrokiem, jednak niczego nie powiedział. Ruszyli w dalszą drogę nie zdając sobie sprawy z faktu, że obserwowani są przez większą część mieszkańców Centrali.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Bracia Elric, dzieciaki, które przed rokiem ocaliły nasze życia znów są w stolicy! – szeptali, uśmiechając się z sympatią. – Jak dobrze widzieć ich całych i zdrowych!</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span><span style="color: black;">
</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">* * *</span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span><span style="color: black;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Generał Mustang siedział przy biurku w swoim gabinecie, przekładając między palcami dłoni długopis. Wszystkie papiery odstawił na bok, w zamyśleniu wpatrując się w czystą kartkę papieru, leżącą przed nim. Właśnie miał zamiar napisać list, który stałby się jednym z tych przełomowych momentów życia człowieka - gdy zaryzykujemy, zrobimy coś, co poniesie za sobą konsekwencje na pozostałe lata. Nie wiedział tylko, czy jest w tym sens - co zrobi, jeśli odbiorca listu zgniecie go w kulkę i wrzuci do najbliższego kosza? Czy naprawdę był gotów na takie odrzucenie z jej strony?</span></span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nagle drzwi otworzyły się z hukiem, przez co mężczyzna drgnął zaskoczony. Trącił dłonią szklankę kawy, wylewając ciecz wprost na stertę dokumentów. Natychmiast poderwał się z miejsca, próbując uratować choć część z nich.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Jasna cholera, Havoc! - warknął, nie podnosząc głowy. - Nie wchodźcie tak do mojego gabinetu!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Powinieneś mi dziękować. Będziesz miał mniej pracy.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zdrętwiał, słysząc doskonale znany sobie głos. Zostawił papiery same sobie, po czym spojrzał w stronę drzwi. Kąciki jego ust drgnęły lekko ku górze.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Strzała, Stalowy.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Edward uśmiechnął się, raźnym krokiem przekraczając próg pomieszczenia. Zbliżył się do brązowej, skórzanej sofy, znajdującej się naprzeciw biurka generała, po czym wygodnie się rozsiadł. Mustang uchylił usta, chcąc coś powiedzieć, jednak przerwało mu pukanie do drzwi. Westchnął cicho.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Proszę!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Drzwi otworzyły się, a w progu stanął młodszy z braci Elric. Oddychał ciężko, jakby właśnie przebiegł spory dystans. Widząc brata pokręcił z politowaniem głową i ruszył w stronę sofy.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Edziu! Ile razy mam ci powtarzać: okaż choć trochę dobrego wychowania!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Edward puścił tą uwagę mimo uszu, skrobiąc coś w swoim prywatnym notesie. Kiedy Al przywitał się z Mustangiem i dołączył do brata, Stalowy spojrzał na generała.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Jeśli jeszcze raz każesz nam ganiać za jakimś świrem, odmówię wykonania tego rozkazu – powiedział, rzucając na biurko raport.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Oczywiście, Stalowy. Oczywiście…</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Roy przejrzał szybko papiery, po czym odłożył je na stertę innych. Westchnął cicho.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Ojciec zabił własnego syna w imię sprawiedliwości? – mruknął pod nosem. – Musiał mieć naprawdę silną psychikę.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Racja. Pan Spencer jest naprawdę niesamowitym człowiekiem - odparł Al. – A… Co pan myśli o tym całym Noah?</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Hm… Wychodzi na to, że Jinnai miał zwierzchników. Pytanie brzmi: Był na równi z innymi, czy brał udział w ich grze jako nic niewarty pionek?</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Nie był słaby. Jeśli spełnią się nasze najgorsze oczekiwania, będziemy mieli spore problemy – dodał Ed.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Na pewno. Tylko z kim? Zorganizowana grupa przestępcza? A jeśli tak, to co chcą osiągnąć? – kontynuował Al.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Teraz i tak nic na to nie poradzimy… - Roy westchnął. – Nie pozostało nam nic innego, jak czekać na rozwój wydarzeń.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Skinęli głowami, nie mając lepszego pomysłu. Milczeli przez chwilę, pogrążeni we własnych myślach. Alphonse wrócił do rzeczywistości jako pierwszy. Postanowił spytać, jakie kolejne zadanie ich czeka.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Pułkowniku… </span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nie zdołał jednak dokończyć, ponieważ drzwi otworzyły się z lekkim trzaskiem, a do gabinetu wpadł Havoc w towarzystwie Falmana i Fuerego.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Generale, mamy…!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Umilkli, z niedowierzaniem wpatrując się w braci Elric. Wprawdzie wiedzieli, że generał nakazał im powrót do Centrali, nie spodziewali się jednak, że nastąpi to tak szybko.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Gdy pierwsze zaskoczenie minęło, wciąż zszokowani przywitali się z młodymi alchemikami.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Ed, Al! Miło was widzieć! – Havoc wyściskał ich. – Wyrośliście, nie ma co!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Edward jest nawet ciut wyższy od Alphonse’a! – zauważył Falman.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Złudzenie optyczne. Nasz kurdupel na zawsze pozostanie kurduplem.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Stalowy zacisnął dłonie w pięści, posyłając Mustangowi mordercze spojrzenie. Wyobraził sobie, jak jego stalowa ręka zderza się z twarzą Płomiennego Alchemika, pozostawiając na niej wyraźny ślad… Z jednej strony szkoda, że już jej nie posiadał.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Spokojnie, Edwardzie. Mimo, że pułkownik stał się generałem, w duchu pozostał tą samą osobą…</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - A szkoda – warknął. – Przydałaby mu się porządna metamorfoza.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Teraz z kolei Roy obdarzył Stalowego niezbyt przyjemnym spojrzeniem. Widząc, że Elric wcale nie ma zamiaru zakończyć tej wymiany zdań westchnął cicho, przenosząc wzrok na członków swojej brygady.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Havoc, Falman, Fuery… Co chcieliście?</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - A, tak… - Fuery chrząknął. – Właśnie dowiedzieliśmy się o niezwykle ważnym fakcie, generale.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Słucham.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Otrzymaliśmy list z Crety, zaadresowany do pana.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Poważnie!?</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Jean wręczył Mustangowi przesyłkę. Płomienny Alchemik rozerwał kopertę, po czym wyciągnął z niej list i zagłębił się w lekturze. W gabinecie zapanowała kompletna cisza, wszyscy w napięciu czekali na jego reakcję. W końcu Roy odłożył list i przeniósł wzrok na zebranych. Kąciki jego ust wyraźnie drgnęły ku górze.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - To list od Yuri Kusamo, obecnej władczyni Crety - powiedział powoli, pogrążony we własnych myślach. - Z okazji swoich urodzin postanowiła zorganizować uroczysty bal, na który zaproszone zostały głowy państw, wraz z wybraną przez nich delegacją.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Świetnie, generale! To wspaniała okazja, aby ocieplić stosunki pomiędzy zwaśnionymi narodami! - zawołał Fuery. - Więc? Na kiedy wyznaczona została data balu?</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Na piętnastego października. - Westchnął, podpierając głowę na ręce. - Panowie... Konieczne jest znalezienie partnerki.</span>Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-10028026436998482732013-02-02T17:58:00.000+01:002013-06-23T16:54:59.938+02:00[08]. Powinność ojca<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Witam, drodzy czytelnicy!<br />Troszkę spóźniony, ale jest! Przed Wami rozdział ósmy - tak, ten sam, który kończy akcję w Mizobe.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Może już o tym pisałam, ale sprawa z Jinnaiem jest nieodzowną częścią dalszego rozwoju fabuły. W kolejnych rozdziałach być może na chwilę zapomnicie o sprawach związanych z Mizobe, ale... No właśnie. Wszystko wyjaśni się później, ułoży w logiczną całość. ^^</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Miłego czytania, do następnego. <3</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">____________________________</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;">
Po raz pierwszy od dnia powstania, kwatera wojska w Mizobe była tak opustoszała. Korytarze ociekały pustką, cisza wywoływała w uszach denerwujący szmer.</span></span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> David Spencer powolnym krokiem szedł przed siebie, uważnie nasłuchując. Odgłos jego kroków odbijał się od ścian, tworząc atmosferę rodem z filmu grozy. Z resztą ordynator czuł się tak, jakby właśnie w jakimś występował. Jego jedyny syn okazał się mordercą, potworem zabijającym ludzi. Wiedział, że znajduje się gdzieś w budynku. Obiecał sobie, że powstrzyma go za wszelką cenę. Nie pozwoli, aby kolejne osoby straciły życie.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Po chwili przystanął, czując lekki powiew wiatru. Spojrzał w jeden z bocznych korytarzy, wstrzymując oddech. Gdzieś z oddali dobiegł go odgłos zderzającego się ze sobą metalu.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Jinnai... - szepnął.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Mężczyzna ruszył, kierując się odgłosami walki. Jego serce waliło jak oszalałe, oddech również był zbyt szybki. Zacisnął dłonie w pięści, starając się zapanować nad emocjami. Nie ważne, co czuje. Nie ważne, jak trudne postawił sobie zadanie. Musi zrobić to, co konieczne.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;">
</span></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">* * *</span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;">
Gabinet pułkownika Green’a, będący niegdyś schludnym, gustownie urządzonym pomieszczeniem, przekształcił się w totalną ruinę. Żaden z przedmiotów nie zachował swojej pierwotnej formy – meble zmieniły się w bezkształtny stos desek, dokumenty w bezwartościowe skrawki papieru. Szyba okienna wyleciała na zewnątrz, z głuchym trzaskiem lądując na brukowanej ulicy. Nawet świeżo pomalowane ściany były w opłakanym stanie.</span></span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Ed przeklął, starając się uspokoić. Na jego ciele znajdowało się kilka głębszych ran, ciepła krew raz po raz kapała na przybrudzone deski. Nowe ubranie zmieniło się w nic nie warte łachmany, jednak nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Starał się skupić na walce, nie popełnić żadnego błędu. Jinnai dopuścił się niewybaczalnych czynów, musi za nie odpowiedzieć.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Kto by pomyślał… Stalowy Alchemik walczy na równi ze mną! – Morderca zaśmiał się. – Brawo!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Elric wolną ręką otrzepał z ramienia tynk, drugą zaciskając mocniej na rękojeści sztyletu.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Nie będzie ci do śmiechu, kiedy z tobą skończę, gnoju!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zaatakował, starając się zachować zimną krew. Wyraźnie czuł, że Jinnai paruje jego ciosy z coraz większym trudem. Przeczuwał, że nadszedł ten moment, w którym za nic nie może odpuścić. Kiedy morderca przekona się, że nie może go więcej razy zranić, nie będzie już opanowany. Zacznie popełniać co raz więcej błędów, a wtedy szala zwycięstwa przechyli się na korzyść Elric'a.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Alphonse obserwował walkę zza gruzów kamiennej tarczy. Zacisnął dłonie w pięści, starając się zachować spokój. Chciał pomóc bratu, jednak wiedział, że musi czuwać nad bezpieczeństwem Green'a. Westchnął, uśmiechając się lekko. Ed jest geniuszem, na pewno nie pozwoli, aby Jinnai zwyciężył.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Wciąż wierzysz w swoje zwycięstwo, Stalowy Alchemiku? – Morderca zaśmiał się. – Pozwól, że zniszczę twoją nadzieję.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Za nim zdołał jakoś zareagować, Edward poczuł, że jego nogi odrywają się od gruntu. Chwilę później jego ciało zaczęło przemieszczać się w stronę okna. Starał się z tym walczyć, jednak na próżno. Po raz drugi nie był w stanie niczego zrobić…</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Wystarczy tego, Jinnai!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Chłopak drgnął, gwałtownie odwracając głowę w stronę drzwi. Rozkojarzył się, przez co stracił kontrolę nad powietrznym wirem. Edward zachwiał się w powietrzu, po czym boleśnie wylądował na ostrych kawałkach szkła.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Edziu!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Al natychmiast znalazł się przy nim. Stalowy zacisnął zęby, jednak z łatwością można było odczytać z jego twarzy grymas bólu.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Spokojnie, Al. To tylko zadrapania... – syknął cicho.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Alphonse doskonale wiedział, że jego brat kłamie. Pocieszał się jednak myślą, że obaj wychodzili z o wiele gorszych opresji. Nawet jeśli Ed potrzebował pomocy lekarza, w obecnej sytuacji mieli całkiem inne priorytety. Przenieśli wzrok na Davida Spencera, który stanowczym wzrokiem wpatrywał się w swojego syna.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Witaj, tatku – Jinnai uśmiechnął się szeroko. – Wybacz, ale przychodzisz nie w porę…</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Jak mogłeś!? – warknął, zaciskając dłonie w pięści. – Mieszkańcy ufali ci! Mila… Byłeś dla niej wzorem!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Ta głupia dziewczyna? - zaśmiał się. – Gdyby nie zaskoczył mnie jej brat, już od kilku dni spoczywałaby w grobie.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Dawid Spencer poczuł, jak na jego ciało wstępuje zimny pot. Zawsze kochał swojego syna, starał się zapewnić mu jak najdogodniejsze życie… Nigdy niczego mu nie brakowało. Jinnai był dla niego wszystkim, jednak… Tamten Jinnai nigdy nie dopuściłby się takich czynów.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Poddaj się, nim będzie za późno! – krzyknął.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Hah, poddać się!? Nie żartuj sobie, tatku… - spojrzał w stronę braci. – Za chwilę wszyscy zginiecie!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Doktor odetchnął głęboko, drżącą ręką sięgając pod marynarkę. Wchodząc tu miał nadzieję, że będzie w stanie nawrócić syna. Teraz wiedział, że nie było na to najmniejszych szans. Wahał się przez chwilę, po czym wyciągnął pistolet. Przeładował magazynek i wymierzył w stojącego przed nim mordercę.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - N-Nie wierzę… - szepnął zszokowany Al. – Nie może pan strzelić, doktorze!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Mogę! – odparł pewnie.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Mimo wszystko, to pana syn! – odezwał się Ed. – Nie będzie pan w stanie żyć ze świadomością, że ma pan na rękach jego krew!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Proszę się odsunąć, my…!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Nie!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Bracia wpatrywali się w lekarza z mieszaniną przerażenia i niedowierzania. Czy naprawdę chciał zabić Jinnai’a? Czy był w stanie? W ich głowach panował straszny mętlik. Morderca musiał ponieść karę, ale nie kosztem psychiki drugiego człowieka! Jeśli Spencer strzeli, do końca życia o tym nie zapomni.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> David uśmiechną się lekko, zerkając w stronę alchemików. Jego wzrok był jednak pozbawiony wszelkich uczuć. Dało się w nim dostrzec jedynie mieszaninę rozpaczy i zdecydowania.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Mam swoje zasady – powiedział spokojnie. – Skoro mój syn zrobił coś złego, muszę go ukarać. W tym przypadku karą może być jedynie śmierć… - Uśmiech zniknął, a jego twarz przybrała kamienny wyraz. – To moja powinność, jako ojca.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> W pomieszczeniu zapanowała cisza, którą przerwał szalony śmiech Jinnai’a. Chłopak zasłonił twarz dłonią, pochylając się w przód.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Muszę przyznać, niezła mowa, tatku… - Uśmiechnął się szeroko, spoglądając mu prosto w oczy. – Niestety, nie mam więcej czasu na zabawę z wami.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Lekarz drgnął, mocniej zaciskając dłoń na broni. Przybliżył palec do spustu.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">- Marie, wybacz mi… To nie nasz syn. Nasz Jinnai umarł, to jedynie pusta skorupa… A w niej potwór… - powiedział w myślach.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nim bracia zdążyli w jakiś sposób powstrzymać Davida, padł strzał. Ich spojrzenia powędrowały w stronę Jinnai’a. Chłopak zachwiał się lekko, a jego koszula w okolicach prawego ramienia zabarwiła się krwią. Głowę miał pochyloną, przez co nie mogli odczytać jego reakcji. Przez kilka sekund panowała cisza, jednak wszystkim wydało się to wiecznością.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Brawo, tatku. Muszę przyznać, nie spodziewałem się, że strzelisz… - spojrzał na ojca; jego oczy przepełniała furia. – Dziś zginiesz!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zaatakował alchemią, jednak Spencer zwinnie sparował jego atak. Morderca drgnął zaskoczony, jakby zapomniał, że jego ojciec również posiada wiedzę w tym zakresie. Po chwili uśmiechnął się lekko i dobył noża, spoczywającego dotąd za jego pasem. Spencer chciał ponownie strzelić, jednak musiał zrobić unik przez lecącym w jego stronę ostrym przedmiotem. Nim zdążył cokolwiek zrobić poczuł, że Jinnai stoi tuż za jego plecami. Zimne ostrze noża przylgnęło do jego gardła, uniemożliwiając jakikolwiek ruch.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Bracia zerwali się na równe nogi, za pomocą alchemii tworząc sobie coś na wzór maczet.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Al, nie możemy bezczynnie obserwować, musimy działać! – zawołał Ed.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Ani się ważcie! – warknął doktor. – To sprawa pomiędzy mną, a moim synem!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Odważny jesteś, tatku... Nawet w chwili, kiedy twoje życie znajduje się w moich rękach.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Spencer zacisnął dłoń na broni, przygryzając wargi. Teraz miał całkowitą pewność, że jego drogi syn już nie powróci. Powoli skierował lufę pistoletu w stronę swojego ciała, ustawił pod odpowiednim kątem…</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Doktorze, nie!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Jinnai w ostatniej chwili zrozumiał, co się święci, jednak nie był w stanie wykonać żadnego ruchu. Rozległ się huk, a jego ciało przeszył okropny ból. Jęknął, osuwając się na kolana. Spojrzał na swoją klatkę piersiową, z której obficie sączyła się krew. Co raz trudniej było mu zaczerpnąć oddech, zaczynał się krztusić własną krwią.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Bracia Elric podbiegli do lekarza, który z wypisanym na twarzy grymasem bólu zachwiał się niebezpiecznie. Pomogli mu pozostać w pionie, po czym ostrożnie posadzili na ziemi.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Doktorze, pańska rana…! – zaczął Al.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Spokojnie, nie jest śmiertelna… - szepnął słabo. – Strzeliłem w taki sposób, aby trafić w płuca mordercy, nie wyrządzając przy tym sobie zbytniej krzywdy.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - T-Ty gnoju…! – warknął Jinnai. – T-Teraz… również jesteś… - zakrztusił się, po czym odkaszlnął. – Mordercą.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Spencer westchnął, przenosząc wzrok na braci.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Zostało mu niewiele czasu. Krew zalewa płuca, niedługo się udusi.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Morderca zdrętwiał widząc, z jaką obojętnością jego ojciec wymawia te słowa. Zakaszlał czując, że opuszczają go siły.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - J-Jesteś… lekarzem! M-Musisz… ratować…!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Doktor ze spokojem przytaknął.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Rzeczywiście, jako lekarz mam obowiązek ratować życie, nie ważne czyje… - powiedział. – Skoro zadałem ci śmiertelną ranę i nie mam najmniejszego zamiaru cię ratować, to chyba złożę wypowiedzenie…</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - N-Nie… N-Nie żartuj! – Ciało Jinnai’a bezwładnie upadło na brudne kafelki. – Ja… Nie mogę… zginąć!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Jego usta poruszały się, jednak do uszu braci i doktora nie doleciały już żadne słowa. Po kilku minutach ciało mordercy zastygło w bezruchu, a jego oczy wciąż wpatrywały się w ojca. Spencer westchnął cicho, dziękując w duchu, że siedzi plecami do martwego już ciała syna.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Koniec… - szepnął, zasłaniając twarz dłonią. – Nikt już nie ucierpi...</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Mimo, że starał się to powstrzymać, łzy obficie wypłynęły z jego oczu, rozmazując obraz. Bracia milczeli, pozwalając mu choć trochę się otrząsnąć.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Ich rozmyślania przerwały odległe krzyki na korytarzu i zbliżający się z każdą chwilą odgłos szybkich kroków. W milczeniu wpatrywali się w drzwi, wiedząc, że żołnierze zauważyli już wtargnięcie intruza. Po chwili drzwi otworzyły się z rozmachem, a do pomieszczenia wpadło kilkunastu wojskowych. Opuścili broń widząc, że już po wszystkim. Później sprawy potoczyły się w szybkim tempie – zabrano ciało Jinnai’a, a bracia Elric, David Spencer oraz pułkownik Green zostali przetransportowani do szpitala, gdzie dokładnie ich przebadano. Nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń, jednak mężczyźni dostali przetrzymani na dwudziestoczterogodzinnej obserwacji.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;">
<br />
</span></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">* * *</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">[Mizobe, 29 września 1915r.]</span></div>
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;">
Nad miastem zebrały się ciemne, burzowe chmury. Wiatr z każdą chwilą się wzmagał, wyginając drzewa we wszystkie możliwe strony. Przedzierające niebo błyski i towarzyszące im grzmoty tworzyły naprawdę ponurą atmosferę. Nie pasowała ona jednak do miasta - przed trzema dniami, kiedy ogłoszono śmierć mordercy, w sercach mieszkańców zapanowała radość. Nareszcie będą mogli prowadzić spokojne, normalne życie.</span></span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zimne krople deszczu raz po raz uderzały o szybę i parapet szpitalnego okna, tworząc przyjemny dla ucha szmer. W pomieszczeniu paliła się jedynie świeczka, wesoły płomyk tańczył na tle ponurej panoramy miasta za oknem. Stalowy Alchemik ziewnął przeciągle, nie zadając sobie nawet trudu, aby zasłonić usta.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Deszcz... Nie cierpię deszczu - mruknął zaspanym głosem, naciągając kołdrę na głowę. – Całe szczęście, że przez tą burzę padło zasilanie. Mogę przynajmniej spokojnie się wyspać.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Alphonse przerwał obieranie jabłka, przenosząc wzrok na brata.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Edziu, wiem że w taką pogodę ludzie są zwykle rozleniwieni, ale bez przesady... - powiedział z pretensją. - Od godziny proszę cię, żebyś wstał.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Nie zamierzam - mruknął spod kołdry. - Nasz pociąg do Centrali odjeżdża dopiero za kilka godzin.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Alchemik Duszy westchnął, z politowaniem kręcąc głową. Naprawdę, czasami czuł się tak, jak gdyby to on był starszym bratem. Po chwili uśmiechnął się lekko. Ed miał prawo być wykończony. Przed trzema dniami stoczył naprawdę niebezpieczną i ryzykowną walkę.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Rok temu pokonaliśmy homunkulusy, a teraz zwykły morderca przysporzył nam tak wielu problemów… Zdecydowanie wypadliśmy z formy – pomyślał.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Chciał na nowo rozpocząć dyskusję z bratem, jednak niespodziewanie przypomniał sobie jedną, niepokojącą sytuację. Miał na myśli słowa Jinnai’a, które ten wypowiedział w trakcie jednej z walk. Zamyślił się, tracąc rachubę czasu.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Tymczasem Edward rozmyślał nad nowymi argumentami, które pozwoliłyby mu pozostać w łóżku. Czekał, aż Al się odezwie, jednak nic takiego nie nastąpiło. Zniecierpliwiony, odwrócił się na drugi bok. Głowę podparł na dłoni, po czym zaczął uważnie lustrować wzrokiem młodszego brata.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Nie zamierzasz znowu się mnie czepiać?</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Czekał na odpowiedź, jednak jej nie uzyskał. Lekko poirytowany, rzucił w Alphonse’a poduszką. Młodszy Elric oberwał prosto w twarz, przez co stracił równowagę i wraz z krzesłem poleciał w tył. Po chwili podniósł się, z grymasem bólu na twarzy masując obolałe miejsce.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Edziu, pogięło cię!? – krzyknął z pretensją.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Trzeba było odpowiedzieć na pytanie – uśmiechnął się szeroko, jak najbardziej zadowolony z siebie.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Zamyśliłem się.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Podniósł krzesło, po czym usiadł. Utkwił wzrok w oknie, obserwując ścigające się po szybie krople deszczu. Postawił na tą, która w szybszym tempie pokonywała dystans. Po chwili widząc, że jej współzawodniczka zniknęła za dolną ramą okna, westchnął czując lekki zawód. Na powrót przeniósł wzrok na brata. Wziął głęboki wdech.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Pamiętasz naszą walkę z mordercą zaraz po tym, kiedy odkryliśmy jego tożsamość?</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - No… - Ed podniósł się do siadu. – Mów dalej.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Al skinął głową.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - We wcześniejszej walce napomknął coś o tym, że mordowanie ludzi w Mizobe to jego zadanie. Próbowałem wyciągnąć od niego informacje. Kiedy spytałem, kto je zlecił wyglądał na zaskoczonego, po czym powiedział: „Noah ma rację, mówię zbyt wiele”. Rozumiesz, Ed? Jinnai miał współpracowników!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Stalowy Alchemik dumał przez chwilę, po czym wolno skinął głową.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Rzeczywiście, na to wygląda… - westchnął, drapiąc się w tył głowy. – Problem w tym, że mamy jedynie imię. Nie wiemy nawet, czy prawdziwe.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Mimo wszystko uwzględnij to w raporcie dla generała.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Ed spochmurniał, krzyżując ręce na piersi.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Dlaczego to ja mam pisać raport!? – spytał bojowym tonem. – Sam się tym zajmij!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Spakowałem nasze walizki, napisałem sprawozdanie dla tutejszej kwatery. Nie kiwnę już palcem – powiedział pewny siebie.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Stalowy ponownie rozłożył się na łóżku, mrucząc pod nosem obelgi pod adresem młodszego brata. Niespodziewanie ciszę panującą w pomieszczeniu przerwało pukanie do drzwi.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Proszę – rzucił odruchowo Al.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Drzwi skrzypnęły, po czym uchyliły się lekko. W progu pojawiła się szczupła, średniego wzrostu dziewczyna. Ubrana była w kremową piżamę w misie, na którą zarzuciła jeszcze luźną, czarną bluzę. Jej brązowe włosy były potargane, niedbale związane w koński ogon. Czekoladowe oczy z ciekawością wpatrywały się w braci, kąciki ust uniosły się w niepewnym uśmiechu. Rzeczą, która najbardziej rzucała się w oczy był jałowy opatrunek, którym szczelnie obwiązana była jej szyja.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Nie przeszkadzam? – spytała.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Nie, wejdź.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Zrobiła krok w przód, po czym uważnie zamknęła drzwi, aby nimi nie trzasnąć. Odwróciła się w stronę braci, którzy wpatrywali się w nią wyczekująco.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale nie powinno mnie tu być... – zaśmiała się nerwowo, po czym spoważniała. – Nazywam się Mila Jones.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Bracia spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Doskonale pamiętali dane osobowe dziewczyny, która jako jedyna przeżyła atak mordercy.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - My… - zaczął Al.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Doskonale wiem, kim jesteście! – zawołała radośnie. – Słyszałam o was wiele opowieści…! – chrząknęła speszona, widząc ich pobłażliwe uśmiechy. – Tak więc do rzeczy. W imieniu mieszkańców Mizobe, chciałam podziękować za przywrócenie w naszym mieście porządku. Ocaliliście wiele żyć.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Najlepszym podziękowaniem są wasze uśmiechy, Mila. – Ed uśmiechnął się szeroko. – Mamy nadzieję, że Mizobe będzie radosnym, pełnym życia miastem!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Skinęła głową, uśmiechając się. Przez chwilę panowała cisza, w czasie której dziewczyna wyraźnie nad czymś rozmyślała.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Um… Mam prośbę… - zaczęła niepewnie. – Czy możecie opowiedzieć mi o swoich przygodach, o walce w podziemiach Centrali? Chciałabym usłyszeć tą opowieść od samych jej bohaterów.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Bracia drgnęli zaskoczeni, po czym wybuchli radosnym śmiechem. Pierwszy opanował się Al. Otarł łzy śmiechu, gestem sugerując dziewczynie, żeby usiadła.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Mila, to nie była jedynie nasza zasługa. Wszyscy…</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Nastolatkom rozmawiało się na tyle dobrze, że całkowicie zapomnieli o upływającym czasie. Bracia opowiadali o sobie, o miejscach, które odwiedzili – o pustyni, ruinach Xerxes, mroźnej i dzikiej północy. Mila słuchała ich z ciekawością, chłonąc z opowieści każde słowo. Gdy bracia skończyli mówić, oświadczyła:</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Pójdę w ślady doktora Spencera i zostanę znakomitą danchemiczką. Będę podróżowała po świecie, docierała do biednych miast i tam za darmo leczyła ludzi!</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Pożegnali się, kiedy spostrzegli, że zostało niewiele czasu do przyjazdu pociągu. Gdy bracia w pośpiechu wybiegli z budynku, Mila otworzyła na oścież okno, po czym zawołała: „Jeszcze się spotkamy!”. Odmachali jej, znikając za najbliższym zakrętem.</span><br />
<br />Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-25901382505277138042012-12-23T22:03:00.003+01:002013-06-23T16:54:43.597+02:00Kurisumasu Ivu!<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> Witam Was, drodzy czytelnicy!<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Chciałam złożyć Wam
najserdeczniejsze życzenia z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia!
Przeżyjcie ten czas w ciepłym, bezpiecznym gronie rodzinnym, zdala od trosk i
kłopotów. Niech Wasze serca wypełni radość, a brzuchy pyszna kolacja wigilijna.
Odnajdźcie pod choinką upragnione prezenty i wspólnie z bliskimi Wam osobami,
powspominajcie stare, dobre czasy!<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Życzy Miyu!</span></div>
Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-56230397642393521382012-12-19T14:00:00.003+01:002013-06-23T16:54:24.666+02:00[07]. Ostateczna walka<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Yo! Nie było mnie miesiąc, za
co przepraszam. Nie mam pojęcia, jak od nowego roku będę dodawała notki. Tyle
nauki jeszcze nie widziałam, serio. o.O''<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Dziękuję za komentarze!
Postaram się na nie krótko odpowiedzieć:<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">~ Kasumi - cóż, nigdy nie
planowałam zakończyć opowiadania na Mizobe. xD
To zaledwie wstęp, ale ważny. Dowiesz się w swoim czasie, kto pociąga za
sznurki. ^.^<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">~ Alchenaed - fakt, Jinnai
wystąpił jedynie w krótkim fragmencie. Co do akcji poza Mizobe... Heh, jeśli
wszystko pójdzie po mojej myśli, powinno być ciekawie.<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">~ Perełka - nie załamuj się,
jeden błąd nie przekreśla Twojej kariery! A wątek z Mizobe... Raczej nie szło
go pominąć. Później zrozumiesz, dlaczego męczyłam was tymi ośmioma rozdziałami.
XD<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">~ Priya - bardziej lubię Noah. Będzie taki...
No, zobaczysz. xD Po co znowu krąg? W
założeniu miało być inaczej, ale ja, głupia, znalazłam tą kartkę z planami już
po dodaniu rozdziału. Musicie przeżyć ten brak oryginalności. ; ( Chodzi głównie o dokonanie zniszczeń na
większą skalę.<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">~ Whisper - hah, nie bardzo
wiem, co ci odpowiedzieć. ^.^' Powiem
tak: Na pewno wyjaśnię, jaki cel miał Jinnai. Nie wiem kiedy dokładnie, ale na
pewno.<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Zapraszam do lektury. Ciekawa
jestem Waszych reakcji po tym rozdziale!</span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">______________________________<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Nad głowami przechodniów zaczęły ukazywać się pierwsze gwiazdy, którym
towarzyszył księżyc w nowiu. Z minuty na minutę robiło się co raz chłodniej,
dzięki czemu można było odetchnąć od całodniowego upału. Prawdopodobnie były to
ostatnie podrygi tegorocznego lata, następne tygodnie przepełnione będą
okropną, deszczową pogodą.<br />
Pułkownik Green stał przy oknie w
swoim gabinecie, zamyślonym wzrokiem spoglądając na pobliski rynek. Nie było
tam niczego nadzwyczajnego - spacerujący ludzie, dzieci chlapiące się wodą z fontanny.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, dostrzegając między nimi swojego siostrzeńca.
Dorośli starali się nie rozmawiać przy malcach o sytuacji w mieście, jednak
Alex na własne oczy widział to, co przytrafiło się Milii. Green nie miał
pojęcia, w jaki sposób ma wyjaśnić ośmiolatkowi to zajście, jednak pomocni
okazali się zaprzyjaźnieni sąsiedzi. Obiecali zająć się chłopcem do rozwiązania
sprawy, za co był im dozgonnie wdzięczny.<br />
Usłyszał stanowcze pukanie do drzwi.
Odwrócił się w ich stronę, po czym chrząknął cicho.<br />
- Wejść!<br />
Drzwi otworzyły się z
charakterystycznym skrzypnięciem, a do pomieszczenia weszli bracia Elric.
Edward zajadał się szaszłykiem ze słodyczy, natomiast Al uśmiechał się
przepraszająco. Oboje nieśli reklamówki, przepełnione prowiantem.<br />
- Dzień dobry, pułkowniku - przywitali
się.<br />
Nieco osłupiały mężczyzna kiwnął
głową, po czym wskazał im sofę.<br />
- Siadajcie...<br />
- My tylko na moment. Odkryliśmy, że
kwatera wojska będzie kolejnym celem mordercy - wyjaśnił Al.<br />
Green drgnął, a jego źrenice
rozszerzyły się pod wpływem szoku. Spodziewał się wielu rzeczy, ale nie tego...<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - C-Co takiego...!? Ale... J-Jak to!?<br />
Stalowy zbliżył się do biurka, po czym
rozłożył na nim mapę Mizobe, z zaznaczonym na niej kręgiem transmutacyjnym.<br />
- Widzi pan? Morderca nie jest idiotą,
wszystko sobie zaplanował.<br />
Pułkownik przez dłuższą chwilę
lustrował kartkę wzrokiem, po czym spojrzał na braci.<br />
- Nie do końca rozumiem...<br />
- To krąg transmutacyjny. Nie jest
kompletny, nie wiemy do czego służy, ale mimo to jest poważnym zagrożeniem.<br />
Dowódca milczał przez chwilę,
rozważając słowa braci. Nie znał się na alchemii, jednak ich postawa wyraźnie
wskazywała na to, że nie ma czasu do stracenia.<br />
- Macie jakiś plan...? - spytał z
nadzieją.<br />
- Cóż... Zgaduję, że morderca chce
przypuścić otwarty atak... - Ed przełknął to, co miał w ustach. - Zwykli
żołnierze nie mają z nim szans, będziemy walczyć sami. Wy zapewnijcie ochronę
mieszkańcom miasta.<br />
- Jesteście tego pewni...?<br />
Bracia wymienili spojrzenia, po czym
potwierdzająco skinęli głowami.<br />
- Dobrze.<br />
Mężczyzna sięgnął po znajdujący się na
biurku telefon i wykręcił odpowiedni numer.<br />
- Kapitanie Rain, proszę zwołać ludzi.
Cały obszar w promieniu kilometra od koszar ma zostać ewakuowany w ciągu
godziny. Tylko zróbcie to cichaczem, w przeciwnym razie spłoszycie wroga.<br />
Odłożył słuchawkę, przenosząc wzrok na
braci.<br />
- Zrobione - milczał przez chwilę. -
Powiedzcie... Po co wam tyle jedzenia?<br />
Alphonse westchnął, natomiast Ed
uśmiechnął się szeroko.<br />
- Morderca może zaatakować nawet za
kilka godzin, nie zamierzam walczyć z pustym żołądkiem - odwrócił się i ruszył
w stronę drzwi. - Chodź, Al.<br />
- Do zobaczenia, pułkowniku.<br />
Zaskoczony Green przez dłuższą chwilę
wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknęli bracia. W końcu zaśmiał się cicho,
kręcąc głową.<br />
- W alchemii wiek naprawdę nie ma
znaczenia – powiedział rozbawiony.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">* * *<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Kapitan Rain westchnął, upijając łyk zimnej już kawy. Rozejrzał się po
pustym pomieszczeniu, poszukując jakiegoś zajęcia. W obecnej chwili żołnierze
zajęci byli ewakuacją obszaru wokół kwatery, jednak jemu kazano zostać.
Podwładni oświadczyli, że z uwagi na wiek nie powinien wykonywać tak trudnej
pracy. Początkowo nie dawał się przekonać, jednak w końcu zgodził się słysząc,
że ktoś powinien mieć oko na dowódcę. Wprawdzie byli jeszcze Państwowi
Alchemicy, ale... Wolał polegać wyłącznie na sobie.<br />
Usłyszał kroki na korytarzu, a drzwi
skrzypnęły nieprzyjemnie. Obejrzał się za siebie będąc całkowicie pewnym, że
stoi tam któryś z jego podwładnych. Uchylił ze zdziwieniem usta, widząc w progu
Jinnai'a Spencer'a.<br />
- J-Jinnai? - wydukał. - Co ty tutaj
robisz?<br />
- Pomyślałem, że mógłbym w czymś
pomóc... - uśmiechnął się ciepło. - Więc, kapitanie?<br />
Starzec uważnym wzrokiem wpatrywał się
w rozmówcę, marszcząc brwi. Nie podobał mu się wzrok chłopaka: był zimny, jakby
pozbawiony uczuć. Tak, wzrok bezwzględnego człowieka.<br />
- Nie powinno cię tu być. Wracaj...<br />
Drgnął, widząc wymierzoną w siebie
lufę pistoletu. W pierwszej chwili nie potrafił zrozumieć, co tak właściwie się
dzieje. Znał Jinnai'a od chwili jego narodzin, widział jak dorasta. Jakim
cudem...? Dlaczego...?<br />
- C-Co ty...? - wyszeptał zszokowany.<br />
- Wybacz, kapitanie. Znamy się tyle lat,
jednak... Musze poświęcić również twoje życie.<br />
- Jak to... "poświęcić"?
Jinnai, ty chyba nie...<br />
Cofnął się o kilka kroków, nie
potrafiąc uwierzyć w to, co widzi.<br />
- Dobrze pan myśli, kapitanie. To ja
jestem mordercą.<br />
Starzec chciał zawołać o ratunek,
jednak nie zdążył. Padł strzał, kula przeszyła jego pierś. Jęknął cicho,
wiedział, że to już koniec. Nie mógł niczego zrobić, był bezsilny. Po chwili
jego bezwładne, martwe już ciało runęło na ziemię.<br />
Jinnai zaśmiał się cicho, chowając
broń za skórzany pas. Zbliżył się do swojej ofiary, nachylił się, po czym
dłonią zamknął oczy mężczyzny.<br />
- Żegnaj, kapitanie. <br />
Wyprostował się, zabrał z biurka
przypadkową teczkę, po czym spokojnym krokiem ruszył w stronę gabinetu
pułkownika. Właśnie zabił wieloletniego przyjaciela rodziny, jednak nie
wzbudziło to w nim żadnych emocji. Zrobił to, ponieważ ludzkie życie nie było
dla niego niczym ważnym. Zabicie jednej, czy dwóch osób i tak nie zmieni nurtu
tego świata.<br />
W końcu zatrzymał się przed
dwuskrzydłowymi, drewnianymi drzwiami. Uśmiechnął się lekko, po czym kilkakrotnie
zapukał.<br />
- Wejść!<br />
Otworzył drzwi, przekroczył próg i
wszedł do gabinetu. Westchnął w duchu. Po raz ostatni musiał grać grzecznego
syna ordynatora.<br />
- Dzień dobry, pułkowniku Green! –
Zasalutował. – Nie miałem niczego do roboty, więc postanowiłem pomóc.<br />
Dowódca wpatrywał się w chłopaka
zaskoczonym wzrokiem. Po chwili na jego ustach zagościł pobłażliwy uśmiech.<br />
- Witaj, Jinnai. Ten jeden raz zrobię
wyjątek i pozwolę przebywać ci w kwaterze.<br />
- Dziękuję!<br />
Skłonił się nisko, uśmiechając się
przerażająco. Dzięki pozycji ojca i swojej aktorskiej grze, ludzie mieli do
niego zaufanie. Nawet nie zdawali sobie sprawy z faktu, w co się pakują.
Dokładnie w ten sposób postępował w tej chwili Green. Jinnai wiedział, że
mógłby go od razu zabić, ale po co? Czy nie lepiej pobawić się swoją ofiarą,
potęgując cierpienie psychiczne?<br />
Zbliżył się do biurka pułkownika i
podał mu teczkę. Dowódca przyjrzał się dokumentom, po czym klepnął chłopaka w
ramię.<br />
- Dobra robota, właśnie czekałem na tą
teczkę. Jak się miewa kapitan Rain?<br />
Jinnai drgnął lekko, jednak ciepły
uśmiech nadal gościł na jego twarzy.<br />
- Bardzo dobrze. Odpoczywa w zbiorze
akt, popijając ulubioną herbatę.<br />
- Świetnie. Należy mu się chwila
wytchnienia.<br />
Wstał, odwrócił się tyłem do rozmówcy,
po czym zaczął grzebać w sporej szafce, stojącej za jego biurkiem. Jinnai
uśmiechnął się z zadowoleniem, a jego dłoń powędrowała w stronę pistoletu. Nie
mógł doczekać się wyrazu twarzy Green’a, kiedy ten odwróci się w jego stronę…<br />
- Pułkowniku!<br />
Chłopak zastygł w bezruchu, słysząc
trzask otwieranych drzwi. Jego serce waliło jak oszalałe. Był zbyt nieostrożny,
prawie dał się zdemaskować. Powoli odwrócił się za siebie, przeklinając w
myślach. Jego wściekłe spojrzenie padło na braci Elric. Przez chwilę panowała napięta
cisza, cała trójka uważnie lustrowała się wzrokiem.<br />
- Hej, od tych spojrzeń przechodzą mnie
ciarki…<br />
Wszyscy przenieśli wzrok na dowódcę,
który z zakłopotaniem drapał się po głowie. Jinnai odetchnął głęboko, starając
się zwolnić rytm bicia serca. Niespodziewane pojawienie się braci zrujnowało
jego plan, jednak nie może się poddać. W tej chwili nie ma już odwrotu. Zaśmiał
się.<br />
- Pierwszy raz widzę Państwowych
Alchemików, pułkowniku.<br />
- A co tu do widzenia? Jesteśmy zwykłymi
ludźmi, nie ulicznymi klaunami – warknął Ed. – Kim tak właściwie jesteś? <br />
Alphonse milczał, nie odrywając wzroku
od tajemniczego chłopaka. Miał wrażenie, że kiedyś już go spotkał. Nie miał
tylko pojęcia, gdzie.<br />
- Nazywam się Jinnai Spencer –
powiedział rozbawiony. – Miło mi was poznać.<br />
- Spencer…? Jesteś synem Davida
Spencera?<br />
- Zgadza się.<br />
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała
napięta cisza. Green nie zdawał sobie sprawy, że pomiędzy chłopcami toczy się
pojedynek. Oni, choć nie dawali wyraźnych znaków, doskonale o tym wiedzieli.<br />
Alchemik Duszy uśmiechnął się,
posyłając Jinnaiowi przeszywające spojrzenie.<br />
- Twój ojciec jest alchemikiem, więc…
pewnie poszedłeś w jego ślady?<br />
Spencer zastygł w bezruchu, wpatrując
się w Elric’a.<br />
- <i>Cholera by to, zaskoczył mnie…!</i>
- warknął w myślach, po czym odparł. – Nie, alchemia nigdy mnie nie ciekawiła.
Te wszystkie zasady i ograniczenia… to zdecydowanie nie dla mnie.<br />
Zapanowała chwila napiętego milczenia,
którą przerwał śmiech Green’a.<br />
- Chłopcze, zawsze byłeś skromny –
powiedział rozbawionym tonem, po czym zwrócił się do braci. – Jako chłopiec,
Jinnai wraz z ojcem poznawał tajniki alchemii. Pomagał mu nawet w leczeniu
pacjentów…<br />
Spencer zmarszczył brwi, posyłając
dowódcy mordercze spojrzenie. Poczuł, że ogarnia go niewyobrażalna wściekłość.<br />
W pomieszczeniu zerwał się lekki
wiaterek. Bracia Elric zareagowali natychmiastowo – przy pomocy alchemii
stworzyli tarczę, za którą ukryli się wraz z Greenem. Mężczyzna chciał zadać im
jakieś pytanie, jednak jego głos zagłuszył dochodzący z zewnątrz świst.<br />
- Pułkowniku, nie teraz. – odezwał się
stanowczo Ed. – Proszę tutaj zostać, my zajmiemy się wrogiem.<br />
- J-Jak to…!? To nie żaden wróg, tylko…!<br />
- Przykro nam, jednak fakty mówią same
za siebie.<br />
Wyskoczyli z kryjówki i zaatakowali Jinnai'a.
Rozpoczęła się zacięta wymiana ciosów, żaden nie zamierzał przegrać. Dowódca
oparł się plecami o betonową tarczę, starając się zapanować nad emocjami. Nie
mógł uwierzyć, że sprawy przybrały taki, a nie inny obrót. Młody Spencer był
przecież wspaniałym człowiekiem, zawsze taki dobry i uczynny... Green nigdy by
nie przypuszczał, że w rzeczywistości siedzi w nim demon. Tak, obecnie w jego
oczach Jinnai był jedynie potworem, którego trzeba unicestwić.<br />
Sięgnął do kabury i wydobył pistolet.
Przeładował magazynek, po czym wyjrzał zza ściany. Walczący byli zupełnie
pochłonięci wymianą ciosów, która nie ustawała nawet na moment. Ich ubrania
były poszarpane, a na ciałach znajdowały się liczne zadrapania. Mężczyzna nie
zwrócił najmniejszej uwagi na pobojowisko, w które przekształcił się jego
gabinet. Przygryzł wargi, bijąc się z myślami. Elricowie mówili, że rozprawią
się z mordercą sami. Nie chcieli, aby ktokolwiek się wtrącał, jednak... Czy to
w porządku siedzieć w ukryciu i jedynie się przyglądać? Zdecydowanie nie.
Powstrzymywała go jedynie myśl, że być może bracia mają plan. Plan, który
mógłby legnąć w gruzach przez niepotrzebną ingerencję osób trzecich. Westchnął,
i z ciężkim sercem postanowił jedynie pozostać w pogotowiu.<br />
Po dłuższej chwili odgłosy walki
ucichły. Green ponownie wyjrzał zza ściany, ciekaw, co się dzieje. Bracia Elric
stali na przeciw Jinnai'a, przyjmując pozycję wygodną do ataku. Spencer opierał
się plecami o pobliską ścianę, a na jego ustach znajdował się szaleńczy
uśmiech. Wszyscy ciężko dyszeli, wykończeni walką.<br />
- Walczycie lepiej, w porównaniu z
ostatnim razem. Jednak to wciąż za mało, aby mnie pokonać.<br />
- Zamknij się! - warknął Ed. - Za
popełnione morderstwa trafisz przed sąd!<br />
- Sąd? - zaśmiał się. - Najpierw musicie
mnie pokonać.<br />
- Wszystko w swoim czasie. - Alphonse
lustrował wroga uważnym spojrzeniem. - Ostatnio mówiłeś, że "dostałeś
takie zadanie", aby mordować ludzi w Mizobe. Od kogo?<br />
Jinnai drgnął, a uśmiech na moment
zniknął z jego twarzy.<br />
- Heh... - przeczesał włosy palcami. -
Naprawdę powiedziałem coś takiego?<br />
- Tak. Dodałeś, że "poza tym to
zabawne".<br />
Spencer przez chwilę przyglądał się
braciom, po czym ze zrezygnowaniem opuścił ręce.<br />
- Noah miał rację, mówię zbyt wiele... -
mruknął jakby do siebie. - Wiecie zbyt wiele. Teraz na pewno nie ujdziecie z
życiem.<br />
W mgnieniu oka stworzył alchemiczne
tornado. Bracia przygotowali się do obrony, jednak stało się coś, czego się nie
spodziewali. Wirująca masa powietrza uderzyła w ścianę, za którą znajdował się
dowódca. Zburzyła ją w całości, a w powietrze wzbiły się kłęby kurzu.<br />
- Szlag by to…! – warknął Stalowy,
zaciskając dłonie w pięści. – Al, zajmij się pułkownikiem. Ja rozprawię się z
tym gnojem.<br />
- Uważaj na siebie, Edziu.<br />
Alphonse pobiegł w stronę sterty gruzów.
Odrzucił kilka kamieni, po czym pochylił się nad bezwładnym ciałem Green’a.
Przez chwilę myślał, że doszło do najgorszego, jednak poczuł na policzku
wyraźny podmuch ciepła, a klatka piersiowa mężczyzny unosiła się miarowo.<br />
- Żyje! – zakomunikował radośnie.<br />
Edward odetchnął z ulgą. Teraz
pozostało jedynie rozprawić się z mordercą, i w Mizobe znów zapanuje porządek.
Problem w tym, że łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Jinnai nie był słabeuszem,
nie wykonywał zbytecznych ruchów. Prawie w ogóle się nie odsłaniał. Z trudem
dawali sobie radę we dwoje. Co się stanie teraz, kiedy nie może liczyć na pomoc
Al’a? Elric westchnął w duchu.<br />
- <i>Muszę prędko coś wymyślić, w
przeciwnym razie może zrobić się naprawdę groźnie…</i> - stwierdził w myślach.<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<br /></div>
Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-58951761658508845952012-11-13T20:57:00.000+01:002013-06-23T16:54:03.037+02:00[06]. Ujawniona prawda<br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Yo. Minęło
osiemnaście dni od publikacji ostatniego rozdziału, więc postanowiłam dodać
kolejny.<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Jak głosi
tytuł, ujawniona zostanie prawda dotycząca mordercy (nareszcie!). W jaki
sposób, to już sobie przeczytacie. Mam nadzieję, że Waszym zdaniem nie poszłam
po łatwiźnie, bo to byłoby złe. Ostatni fragment rozdziału lubię najbardziej,
bo pojawia się mój ulubiony bohater (z tych, co sama stworzyłam). Pracuję
jeszcze nad rozwojem jego osoby, ale radzę sobie go zapamiętać. xD<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Jeszcze jedno –
rozdział 8 zamyka akcję z Mizobe! Nie jest to jednak koniec opowiadania, a wstęp
do niego. Pierwotnie wątek mordercy z Mizobe miał mieć 4 rozdziały, jednak
trochę się przeciągnął. XD Informuję
więc – główna fabuła zostanie poruszona dopiero za kilka rozdziałów, gdzie
bohaterowie nie będą już „bawili” się w walkę z alchemikami-mordercami. ; D<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">_____________________________<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">[Mizobe, 25 września
1916r.]<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Po kilku dniach ulewnych deszczy, w Mizobe nastał czas wyraźnej poprawy
pogody. Słońce świeciło wysoko na bezchmurnym niebie, swoimi promieniami
ogrzewając okolicę. Rośliny wyraźnie odżyły, ich liście przybrały soczyście
zieloną barwę.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Naturalnie, mieszkańcy miasta cieszyli się z poprawy warunków
atmosferycznych, jednak nagły skok temperatury i zmiana ciśnienia sprawiły, że
większość z nich nie czuła się najlepiej. Z tego powodu korytarze miejscowego
szpitala przepełnione były pacjentami, a kolejki ciągnęły się bez końca.<br />
Jednym z niewielu lekarzy, którym
udało się uciec przed cieknącymi nosami i bólami głowy był David Spencer. Leżał
na kanapie w swoim gabinecie, uważnie przeglądając ostatnie badania Mili Jones.
Wyglądało na to, że stan dziewczyny wyraźnie się poprawił. Mężczyzna
zastanawiał się, czy należy wybudzić ją ze śpiączki farmakologicznej jeszcze
dzisiejszego dnia. W sumie nic jej nie zagrażało, mogła normalnie funkcjonować.<br />
Nagle drzwi gabinetu otworzyły się z
hukiem. Spencer drgnął gwałtownie, łapiąc się za serce. Podniósł się do siadu i
rzucił w stronę drzwi ostre spojrzenie, z zamiarem wydarcia się na jednego z
podwładnych. Powstrzymał się, widząc w progu braci Elric.<br />
- Ach, to wy. Wejdźcie.<br />
Alchemicy weszli do pomieszczenia,
natomiast lekarz odłożył kartotekę na swoje biurko i przeniósł się na
znajdujący się za nim obrotowy fotel. Bracia zajęli miejsca na kanapie, Ed
wygodnie się rozsiadł.<br />
- Doktorze, jak idzie odbudowa zniszczeń
po ostatnim ataku? - zagadnął Al.<br />
- W porządku, co się dało, naprawiłem
alchemią. Resztą zajmuje się personel.<br />
- Rozumiem. A Mila? Co z nią?<br />
Spencer uśmiechnął się lekko.<br />
- Bardzo dobrze, jeszcze dziś będzie
przytomna. Myślę, że będzie w stanie odpowiedzieć na wasze pytania.<br />
- Świetnie, wszystko układa się po
naszej myśli!<br />
Edward z euforią klasnął w dłonie,
natomiast Al uśmiechnął się lekko. Zgadza się, wszystko idealnie się układało.
Przez ostatnie kilka dni przestudiowali większość książek na temat alchemii
powietrza, przedzwonili również do Centrali. Generał Mustang w kilka godzin
odszukał potrzebne informacje, dzięki czemu mogli na spokojnie obmyślić plan
działania. Zdawali sobie sprawę z faktu, że morderca jest naprawdę niebezpieczny,
muszą schwytać go jak najszybciej.<br />
- Będziemy się zbierać, pewnie ma pan
sporo pracy - powiedział Ed.<br />
- Zgadza się, jeszcze kilka minut i
wracam na izbę przyjęć.<br />
Bracia zamienili z lekarzem kilka
słów, po czym skierowali się w stronę drzwi. Nagle Al zatrzymał się, grzebiąc w
kieszeni spodni.<br />
- Właśnie, doktorze… Mamy coś, co należy
do mordercy.<br />
- Naprawdę? Co takiego?<br />
Alchemik Duszy zbliżył się do
Spencer’a, po czym pokazał mu srebrny łańcuszek. Kiedy mężczyzna go ujrzał,
uśmiech na jego twarzy natychmiast zniknął.<br />
- Skąd go macie? – szepnął zszokowany.<br />
- Przypadkiem zerwałem go z szyi
mordercy – odparł Ed, uważnie patrząc na lekarza. – Poznaje pan?<br />
W pomieszczeniu przez dłuższą chwilę
panowała cisza. Ordynator wziął łańcuszek i zaczął uważnie badać go wzrokiem. W
końcu zwrócił go Alowi i odetchnął głęboko.<br />
- Jest bardzo podobny do naszyjnika
mojej zmarłej żony, ale to nie on. Wybaczcie, mam sporo pracy…<br />
- Rozumiemy, przepraszamy za najście.<br />
Bracia opuścili gabinet, będąc lekko
zaskoczeni postawą doktora. Nie wywołało to jednak żadnych podejrzeń, Spencer
był zdjęty z listy podejrzanych.<br />
Kiedy drzwi zostały zamknięte,
mężczyzna ukrył twarz w dłoniach. W głowie miał straszny mętlik.<br />
- Ten naszyjnik… Co to ma znaczyć? –
wyszeptał drżącym głosem. – Czyżby Jinnai…<br />
Jego głos załamał się, nie mógł
wypowiedzieć ani słowa więcej. Nie potrafił dopuścić do siebie myśli, że jego
jedyny, ukochany syn mógłby kogokolwiek skrzywdzić. Niestety, znaleziony
naszyjnik na to wskazywał. Spencer dokładnie pamiętał dzień, w którym kazał
wykonać go na specjalne zamówienie dla swojej żony. Drugiego takiego nie było…<br />
- David, weź się w garść…! – warknął pod
nosem. – Chodzi o twojego syna, musisz dowiedzieć się prawdy. Nie ważne, jaka
by nie była.<br />
<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">* * *<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Powoli otworzyła oczy, po czym rozejrzała się wokół. Wszystkie
przedmioty zlewały się ze sobą, nie potrafiła niczego odróżnić. Do jej uszu
docierały niezidentyfikowane dźwięki, nie była w stanie niczego zrozumieć. Po
chwili poczuła, jak czyjaś dłoń klepie ją po prawym policzku. Kilkakrotnie
zamrugała powiekami, dzięki czemu zorientowała się, że soi przed nią mężczyzna
ubrany w biały kitel.<br />
- Mila? Mila, słyszysz mnie?<br />
Drgnęła, słysząc znajomy, ciepły głos.
Po upływie kilku minut zrozumiała, że stojąca przed nią osoba to David Spencer.
Momentalnie do jej umysłu powróciły zdarzenia sprzed kilku dni. Jej ciało
zaczęło drżeć, a w oczach zebrały się łzy. Uchyliła usta chcąc coś powiedzieć,
jednak z jej krtani nie wydobył się żaden dźwięk. Na samą myśl o tym, że nie
może mówić, ogarnął ją strach.<br />
- Spokojnie, Mila. Już nic ci nie grozi.<br />
Uspokoiła się nieco, czując na swoim
ramieniu dłoń mężczyzny. Ogarnęło ją jednak zwątpienie. Co, jeśli doktor zechce
wyrządzić jej krzywdę? W końcu zna prawdę o mordercy z Mizobe, jeśli
komukolwiek powie, jego syn…<br />
- Nie martw się, odzyskasz głos w
przeciągu dwóch godzin. To tylko podrażnienie przez rurkę, musieliśmy
wprowadzić ją do twojej krtani.<br />
Choć wciąż trochę rozmazany, zobaczyła
lekki uśmiech na ustach Spencera. Wyglądał jak zwykle – serdeczny, opanowany,
miły dla pacjentów. Czyżby nie wiedział…?<br />
- D-Doktorze… - wychrypiała.<br />
Złapała się za krtań, czując
przeszywający ból. Jej palce spotkały się z opatrunkiem, który zawiązany był
wokół jej szyi. Widząc grymas na jej twarzy, lekarz zmarszczył brwi.<br />
- Nie wolno ci mówić.<br />
Dziewczyna zacisnęła dłonie na
kołdrze, przygryzając wargi. Czuła się winna, chciała wyznać doktorowi prawdę.
Nie chciała, aby traktował ją w tak miły sposób nie wiedząc, że niedługo za jej
sprawą pojmany zostanie jego syn.<br />
- To był Jinnai, prawda?<br />
Przeniosła na niego zszokowany wzrok,
nie dowierzając w to, co słyszy. Mężczyzna patrzył na nią ze spokojem,
wymuszając lekki uśmiech. Z jego twarzy nie wyczytała żadnych negatywnych emocji.
Wahała się przez dłuższą chwilę, po czym niepewnie skinęła głową.<br />
Widząc jej gest, Spencer westchnął
smutno. Czuł, jak po jego policzkach płyną łzy. Do ostatniej chwili miał
nadzieję, że jednak się myli. Nie wierzył w to, że Jinnai byłby zdolny do
morderstwa, nie tak go wychował.<br />
Wstał, po czym podszedł do szafki z
lekami. Wydobył z niej strzykawkę, nalał płynu z odpowiedniej buteleczki i
zbliżył się do dziewczyny. Nie wiedziała co zamierza, poczuła strach.<br />
- Spokojnie, dziecko. To jedynie środki
nasenne. Prześpisz się trochę, kiedy się obudzisz od razu poczujesz się lepiej…
- wstrzyknął ciecz do jej wenflona. – W tym czasie wszystkim się zajmę.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">* * *<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Słońce zdążyło już schować się za horyzontem, na błękitnym niebie
widniała jedynie pomarańczowa łuna. Temperatura wyraźnie spadła, powietrze
stało się przyjemnie chłodne. Na ulicach zrobiło się tłoczno, większość
mieszkańców miasta zdecydowała się wykorzystać ostatnie godziny dnia. Wyjątek
stanowiły osoby, które były zbyt wymęczone upałem lub miały inne, ważniejsze
zajęcia.<br />
Do tej ostatniej grupy z całą
pewnością można było zaliczyć braci Elric. Cały dzień spędzili w miejscowej
bibliotece, studiując książki. Co prawda wiedzieli, na czym polega alchemia
powietrza, jednak to nie wystarczyło. Za punkt honoru postawili sobie
rozszyfrowanie tajemniczego mordercy. Chcieli wiedzieć, dlaczego zabija.
Przecież musi mieć jakiś konkretny powód.<br />
Edward westchnął, uważnym wzrokiem
badając leżącą przed nim mapę Mizobe. Przeciągnął się czując, że zdrętwiał mu
kark.<br />
- Dlaczego morderca wybrał akurat to
miejsce? – pomyślał głośno.<br />
Alphonse zamknął czytaną książkę i
spojrzał na brata.<br />
- To chyba nieistotne, Edziu…<br />
- Przeciwnie. – Stalowy nie odrywał
wzroku od mapy. – Morderca jest alchemikiem, mogą kryć się za tym jakieś
naukowe intencje.<br />
Alchemik Duszy utkwił wzrok w
krajobrazie, rozciągającym się za oknem. W sumie Ed miał rację, większość
alchemików przeprowadza badania, dąży do odkrycia czegoś nowego. Ludzie są
chciwi, często są w stanie poświęcić inne istnienia, aby wzbogacić swoją
wiedzę.<br />
- Niech pomyślę… Mizobe otaczają
rozległe lasy, poza tym nie wyróżnia się niczym szczególnym… - powiedział po
chwili namysłu. – Miasto jak każde inne.<br />
Edward milczał, z uwagą zaznaczając
coś na mapie. Zaciekawiony Alphonse wstał z fotela i stanął za krzesłem brata.
Przez chwilę obserwował jego poczynania, rozmyślając.<br />
- Spójrz, Al. Te krzyżyki to miejsca
popełnionych morderstw. Przypominają ci coś?<br />
- W sumie… - milczał przez chwilę. –
Gdyby było ich więcej, można by stworzyć krąg transmutacyjny.<br />
- Dokładnie. Morderstwa zostały
popełnione kolejno w miejscach, leżących na łuku. Jeśli mamy kierować się tą
zasadą… Następne będą okolice kwatery wojska.<br />
- Nie okolice, a same koszary. Widzisz?
– wskazał bratu odpowiednie miejsce na mapie.<br />
Edward uśmiechnął się szeroko, po czym
zwinął mapę i schował ją do kieszeni płaszcza.<br />
- Nie mamy zbyt wiele czasu, aby się
przygotować. Morderca może zaatakować w każdej chwili.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">* * *<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">
Jinnai Spencer powolnym krokiem przemierzał tunele ściekowe, znajdujące
się pod Mizobe. Wokół panowała niewyobrażalna duchota i smród, ściany pokryte
były lepką, zieloną mazią. Za każdym razem, kiedy podeszwy jego butów zderzały
się z posadzką, substancja rozbryzgiwała się na wszystkie strony, brudząc
nogawki jego spodni. Co chwila machał ręką, odganiając sprzed twarzy roje much,
zwabione odpadkami z miasta. Początkowo myślał, że nie zdoła tutaj wytrzymać,
jednak po kilku dniach przestał zwracać na to uwagę. Jakby nie patrzeć,
opuszczone tunele pod miastem idealnie nadawały się na kryjówkę.<br />
Po długiej wędrówce tunelami, znalazł
się przed sporymi, metalowymi drzwiami. Wahał się przez chwilę, po czym pchnął
je i wszedł do pomieszczenia. Jego dłoń powędrowała w stronę włącznika światła
i po chwili pomieszczenie rozjaśniło blade, migające światło. Pokój, w którym
znalazł się Jinnai był mały, ale w zupełności wystarczał na kryjówkę. Na
przeciw znajdowało się zakurzone, drewniane biurko, zawalone różnymi papierami.
Mężczyzna zbliżył się do niego, po czym wziął w dłonie jedną z kartek i zaczął
uważnie badać ją wzrokiem.<br />
- Co tam masz, Jinnai?<br />
Drgnął, słysząc za sobą znajomy głos.
Nie brzmiał zupełnie jak ludzki, słychać w nim było dziki warkot. Ostrożnie
obrócił się za siebie, przez co jego tęczówki spotkały się z wąskimi,
zwierzęcymi ślepiami mężczyzny, stojącego kilka metrów dalej. Ubrany był w
czarny płaszcz i ciemne, masywne buty. Jego twarz nie wyglądała jak ludzka,
pokrywało ją futro.<br />
- Już wróciłeś, Noah?<br />
Starał się, aby jego głos brzmiał
normalnie. Stojąca przed nim chimera napawała go lękiem mimo tego, że grali w
jednej drużynie. Już raz widział, co Noah robi ze swoimi wrogami, tu też
osobami, które w jakiś sposób mu podpadną. Za nic nie chciał zaliczać się do
tego grona.<br />
- Nie interesuj się sprawami, które do
ciebie nie należą - warknęła poirytowana chimera. - Nie grzeszę cierpliwością,
w tym podobny jestem do naszej szefowej.<br />
- Spokojnie, za kilka godzin cała
kwatera wojska wyleci w powietrze.<br />
Mężczyzna umilkł, badawczo obserwując
chłopaka. Po chwili uśmiechnął się nieco, krzyżując ręce na piersiach.<br />
- Mówiłem, żeby zrobić tak od początku.
Twoim zadaniem jest skupienie uwagi wojska na tym mieście, nie zabawa w
mordercę.<br />
- Wiem, Noah. Możesz zająć się swoją
robotą, Mizobe zostaw mnie.<br />
Jinnai wrócił do studiowania mapy
kwatery głównej, nie zwracając już uwagi na towarzysza. Noah widząc to
uśmiechnął się szeroko, po czym skierował się w swoją stronę.<br />
- Obyś nie zawiódł, głupi człowieku! -
zaśmiał się, znikając w ciemnościach.</span><span style="font-family: Arial; font-size: 10pt;"><o:p></o:p></span></div>
Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-38750612828505547522012-10-25T17:54:00.002+02:002013-06-23T16:53:25.055+02:00[05]. Starcie<span style="color: #b45f06;"><br /></span><span style="color: black;">
</span><br />
<div align="center" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Tak oto przed
Wami rozdział 5!<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Drodzy
czytelnicy! Gorąco pozdrawiam wszystkich, którzy tak wiernie czytają to
opowiadanie! Musze przyznać, że tylko dzięki Wam nie uczę się pojęć typu „klimatyzacja
grawitacyjna, polimeraza”, tj. nie wkuwam wyposażenia technicznego i inżynierii
genetycznej. ^.^’ I tutaj uwaga do
wszystkich gimnazjalistów: ludzie, to są najpiękniejsze lata na spełnienie
swojego hobby, realizujcie się! Jeśli traficie do takiego technikum, jak ja…
Cóż, może być ciężej, ale jak się chce, to można wszystko!<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Z prawej strony
pojawiła się ankieta. Chce po prostu sprawdzić, ile łącznie osób czyta moje
opowiadanie, nie tylko komentujący. Mam nadzieję, że oddacie głos. ;p<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Wracając do
tematu: oto rozdział V. Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się następny. Mam nadzieję,
że prędko. Miłego czytania!!!<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">_____________________________<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">[Mizobe, 22 września
1916r. ]<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Blade światło księżyca przedzierało się przez korony drzew, oświetlając
średniej wielkości, leśny dukt. Wokół panował mrok, widoczność nie przekraczała
dziesięciu metrów. Bracia Elric powolnym krokiem kierowali się przed siebie,
uważnie nasłuchując odgłosów nocy.<br />
- Szlag... Dlaczego zgubiliśmy go w
takim miejscu!? - spytał przyciszonym głosem Ed.<br />
- Myślę, że od początku to planował.<br />
Stalowy Alchemik przeklął, odgarniając
sprzed twarzy gałąź sosny.<br />
- Nienawidzę błądzić po lesie w środku
nocy. Jest ciemno jak nie powiem gdzie, i ta złowroga cisza...<br />
- Boisz się, Edziu?<br />
Słysząc rozbawiony głos brata, Edward
ze złością zacisnął dłonie w pięści. On, Stalowy Alchemik ma bać się zwykłego
lasu? Nic z tych rzeczy! Był trochę niespokojny, czuł się mniej pewnie niż
zwykle, ale żeby od razu się bać?<br />
- Nie, Al. Po prostu działa mi to na
nerwy... - odparł spokojnym tonem.<br />
Dalej szli w milczeniu, uważnie
skupiając się na drodze. Starali się wsłuchać w odgłosy lasu, mieli nadzieję,
że w ten sposób zlokalizują mordercę. Oczywiście, o ile nadal jest w pobliżu...<br />
Kiedy mijali jeden z przydrożnych
gąszczy, nagle coś w nim zaszeleściło i zerwało się do biegu. Alphonse stał jak
wmurowany, natomiast Ed nie zdołał powstrzymać krzyku. Kiedy wszystko ucichło
wstrzymali oddech, uważnie nasłuchując.<br />
- T-To tylko zwykły lis...<br />
Alchemik Duszy westchnął cicho,
opierając się ręką o pobliski pień drzewa. Miał dość bezsensownego błądzenia po
lesie. Morderca pewnie znajduje się daleko stąd i cieszy się z faktu, że
wyprowadził ich na przysłowiowe manowce.<br />
- Edziu, powinniśmy wracać. To nie ma…<br />
Nie zdążył dokończyć, ponieważ kilka
metrów za plecami Stalowego Alchemika błysnęło niebieskie światło, a do ich
uszu doleciał charakterystyczny odgłos transmutacji. W ostatnim momencie Al
stworzył kamienną ścianę, unikając spotkania z ostrymi pociskami wielkości
ludzkiej ręki.<br />
- Cholera, a jednak tu jest! – warknął
Ed.<br />
Zacisnął dłoń na rękojeści stworzonego
wcześniej sztyletu, po czym wyjrzał zza ściany. Jego oczom ukazała się sylwetka
mężczyzny, z całą pewnością tego samego, który zaatakował Milę Jones. Płaszcz
mordercy powiewał lekko przy podmuchach jesiennego wiatru, a kąciki ust unosiły
się w kpiącym uśmiechu.<br />
- Zamierzacie się przede mną ukrywać? –
spytał rozbawiony.<br />
- Żartujesz!?<br />
Edward zaatakował, mierząc ostrzem w
prawe ramię przeciwnika. Mężczyzna zwinnie sparował jego cios, przez co blondyn
zwyczajnie koło niego przebiegł. Alphonse zaatakował w tym samym czasie
alchemią, jednak na nic się to nie zdało. Morderca odskoczył w tył, posyłając w
ich stronę kamienne bloki. Po okolicy rozniósł się huk, a w powietrze wzbiły
się kłęby kurzu.<br />
- Cholera... Nie doceniłem go – przyznał
Stalowy.<br />
Stanęli plecami do siebie, starając
się dostrzec coś między drobinkami pyłu. Przyjęli pozycję obronną wiedząc, że
mężczyzna może zaatakować w każdej chwili, a co gorsza, z każdej strony.<br />
- Słynni bracia Elric... Myślałem, że
jesteście potężniejsi.<br />
Drgnęli, słysząc rozbawiony, męski
głos. Edward przygryzł wargi, przez chwilę mając szczerą ochotę po prostu się
wydrzeć.<br />
<i>-</i><span class="apple-converted-space"> </span><em>Uspokój się, to nie ma sensu...</em><span class="apple-converted-space"> </span>- powtarzał w myślach. -<span class="apple-converted-space"> </span><em>Trzeba załatwić to w inny sposób, na spokojnie.</em></span><i><br /><span style="color: black;">
</span></i><span style="color: black;">- Dlaczego to robisz? - spytał w
końcu, siląc się na spokojny ton.<br />
- Hm...? Co takiego?<br />
- Dlaczego mordujesz mieszkańców Mizobe?<br />
Przez chwilę panowała cisza. Pył
opadł, dzięki czemu bracia znów widzieli zarys sylwetki wroga. Mężczyzna stał
kilka metrów dalej, opierając się plecami o stary, rozłożysty dąb. Nagle
zaśmiał się, lekko pochylając w przód.<br />
- Dostałem takie zadanie. Poza tym
myślę, że to zabawne.<br />
Bracia poczuli obrzydzenia, a po ich
plecach przebiegły nieprzyjemne ciarki. Od pięciu lat mieli bezpośrednią
styczność z armią, słyszeli i widzieli nie jedno. Mimo to, nadal posiadali
wewnętrzną wrażliwość. Wciąż byli dziećmi, nie potrafili spokojnie reagować na
tego typu nastawienie do świata. Krótko mówiąc: w tej chwili wszelkie
opanowanie szlag jasny trafił.<br />
- Zabawne!? Co ty chrzanisz!?<br />
Alphonse zaatakował alchemią,
posyłając w stronę mordercy wielką, kamienną dłoń. Mężczyzna uniknął jej bez
większych trudności, jednak zaskoczył go Stalowy, który zaatakował od tyłu.
Ostrze sztyletu drasnęło jego szyję, zrywając srebrny łańcuszek. Odskoczył w
tył, przykładając dłoń do pulsującej rany.<br />
- Chyba powinienem zacząć walczyć na
poważnie… - westchnął, poprawiając białe rękawiczki z kręgami transmutacyjnymi.
– Koniec zabawy, panowie alchemicy.<br />
Uderzył dłońmi o ziemię, a wokół niego
pojawiły się żółte strumienie energii. Bracia poczuli lekki powiew wiatru,
który na moment ustał, aby powrócić z o wiele większą mocą. Zmuszeni byli
osłonić twarze przed gałęziami i kamieniami, unoszonymi przez silny podmuch.<br />
- C-Co to ma być…!? – zawołał Al. –
Alchemia powietrza…!?<br />
- Cholera, ten koleś działa mi na nerwy!<br />
Z każdą sekundą siła wiatru zwiększała
się. Bracia nie zdążyli w porę zareagować – zostali porwani w powietrze, aby po
chwili spotkać się z twardymi pniami pobliskich drzew. Zderzenie ogłuszyło ich
nieco, osunęli się na ziemię.<br />
Morderca podniósł z ziemi sztylet
należący do Edwarda, po czym powolnym krokiem zbliżył się do nich.<br />
- T-Ty gnoju…<br />
Stalowy Alchemik chciał zerwać się na
równe nogi, jednak obolałe ciało uniemożliwiło mu gwałtowniejsze ruchy.
Alphonse nie był w lepszym stanie. Wróg stał centralnie przed nimi, nie mogli
użyć alchemii. Czuli, że ich serca walą jak oszalałe. Nic dziwnego, w takich
sytuacjach adrenalina drastycznie się podnosi.<br />
- Miło było was poznać, jednak nasza
znajomość kończy się w tym miejscu…<br />
Zamachnął się, chcąc zadać im
śmiertelny cios. Nagle powietrze przeszył huk, a w pobliskie drzewo wbiła się
srebrna kula. Morderca zamarł, przenosząc wzrok w stronę, z której pocisk
został wystrzelony. Jego oczom ukazała się grupka wojskowych, na których czele
stał sam pułkownik Green.<br />
- Uważajcie na braci Elric! – zawołał,
nie odrywając wzroku od wroga. – Ognia!<br />
Za nim żołnierze pociągnęli za spust,
morderca posłał w ich stronę małe tornado. Wirujące powietrze uniosło ich kilka
metrów w górę, po czym brutalnie rzuciło nimi o twardy grunt. Dźwięk łamanych
kości i przerażający krzyk bólu rozniósł się po okolicy.<br />
Ed, który zdołał się trochę otrząsnąć,
zaatakował wroga. Rozpoczęła się długa wymiana ciosów, żaden z nich nie
zamierzał przegrać.<br />
Pułkownik Green, który nie ucierpiał
zbytnio przez alchemiczne tornado, wstał na równe nogi. Jęknął cicho, czując że
jego prawe ramię jest mocno poobijane. Rozejrzał się wokół, po czym podniósł z
ziemi pistolet i skierował lufę w stronę walczących.<br />
- Nie…!<br />
Al rzucił się w stronę mężczyzny, i w ostatniej chwili zmienił kierunek
strzału. Pocisk wbił się w ziemię, kilka metrów od stup mordercy.<br />
- Co robisz!? – zawołał oburzony Green.<br />
- To ja powinienem o to spytać! –
Alchemik Duszy był wściekły. – W tej sytuacji może trafić pan mojego brata!<br />
Pułkownik drgnął, mocniej zaciskając
dłonie na broni. Utkwił wzrok w walczących, uważnie śledząc każdy ruch.<br />
- Nie pozwolę, aby morderca pozostał
wolny.<br />
- Rozumiem, ale proszę pozostawić to w
naszych rękach. Ranni potrzebują pomocy…<br />
- Dobrze, zajmę się tym.<br />
Alphonse skinął głową, po czym włączył
się do walki. Bracia atakowali najlepiej jak potrafili: przy pomocy alchemii
oraz wymianą ciosów, której nauczyła ich Izumi Curtis. Nie rozwiązywało to
jednak problemu, morderca chronił się przed wszystkimi ciosami, zarazem
atakując ich. Musieli przyznać, że był naprawdę silny. Jedyną szansę na wygraną
dawała im przewaga liczebna. <br />
- Czas na mnie.<br />
Mężczyzna stworzył silny, alchemiczny
podmuch wiatru. Unoszący się w powietrzu pył sprawił, że Elricowie musieli
osłonić oczy. Kiedy wszystko ucichło, po mordercy nie było śladu.<br />
- Cholera jasna...!<br />
Edward uderzył pięścią w pień pobliskiego
drzewa. Był wściekły. Wydawało mu się, że schwytają mordercę bez większych
problemów, jednak nie powiodło się. Mężczyzna okazał się silny, przechytrzył
ich. Nic dziwnego, nie spodziewali się, że będzie władał alchemią powietrza...<br />
- Spokojnie, Edziu... - Alponse
uspokajająco położył mu dłoń na ramieniu. - Następnym razem nie pozwolimy się
przechytrzyć.<br />
- Być może, ale...<br />
- Teraz nic na to nie poradzimy. Musimy
po prostu lepiej przygotować się do następnego starcia.<br />
Stalowy westchnął ciężko. Wciąż nie
mógł pogodzić się z porażką, choć w duchu przyznał bratu rację. Był pewien, że
jeszcze dziś odwiedzi bibliotekę i przeczyta wszystkie książki na temat
alchemii powietrza.<br />
- W mieście na pewno słychać było
odgłosy walki. Założę się, że służby medyczne są w drodze.<br />
Bracia przenieśli wzrok na pułkownika
Green’a, który właśnie wstawał z klęczek. Zachwiał się lekko, jednak bez
problemu utrzymał równowagę. Trzymał w dłoniach jakiś przedmiot i uważnie badał
go wzrokiem.<br />
- Srebrny łańcuszek...? - szepnął jakby
do siebie, po czym spojrzał na alchemików. - To wasze?<br />
- Nie, ale… - Alphonse uśmiechnął się
szeroko, posyłając bratu znaczące spojrzenie. – Edziu, zerwałeś go z szyi
mordercy, prawda?<br />
- Przypadkiem, ale tak.<br />
Elricowie zbliżyli się do wojskowego.
Ed wziął łańcuszek z rąk Green’a i pokazał go bratu.<br />
- To zwykły łańcuszek. Wątpię, aby
dzięki niemu udało się odkryć tożsamość mordercy… - Pułkownik podrapał się w
tył głowy.<br />
- To się zobaczy. Którędy do Mizobe?<br />
Mężczyzna wskazał alchemikom drogę do
miasta, nie bardzo rozumiejąc, co chodzi im po głowach. Widząc, że stan
wojskowych nie jest tragiczny, a i tak w niczym nie pomogą, bracia szybkim
krokiem skierowali się w stronę Mizobe. Po drodze prowadzili dyskusję na temat
tego, jak wykorzystać naszyjnik do odnalezienia mordercy. Nie mieli gwarancji,
czy to coś da, ale woleli działać, niż czekać na kolejny ruch wroga.</span></span><span style="color: #333333; font-family: Verdana; font-size: 10pt;"><o:p></o:p></span></div>
Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-15935869965313956842012-09-30T12:40:00.002+02:002013-06-23T17:02:47.967+02:00[04]. Postępy w śledztwie<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;">
<o:p></o:p>
</span></span><br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;">Witam. Przed Wami rozdział
czwarty, czyli ten, do którego dawno nie doszłam w żadnym opowiadaniu. To
dobrze świadczy o tej opowieści. Moim celem jest ją skończyć w jakiś
zadowalający sposób, mam nadzieję, że mi się powiedzie! : D<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="background-color: #cccccc; color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;">Osoby zainteresowane odsyłam
do bloga, który podałam w informacjach. Znajdziecie tam opisy bohaterów. Dla
nie obeznanych zaznaczyłam, którzy bohaterowie są wymyśleni przeze mnie.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="background-color: #cccccc; color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;">Miłego czytania i dziękuję za
komentarze! ; D<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;">____________________________ <o:p></o:p></span></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="background-color: #cccccc; color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;">[Mizobe, 21 września 1916r.]<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="background-color: #cccccc; color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;">
Promienie zachodzącego słońca oświetlały Mizobe, tworząc ciepłą,
romantyczną atmosferę. Ludzie spacerowali ulicami, powoli kierując się w stronę
swoich domów. Nawet piękne widoki i zapach świeżego powietrza nie mogły
poprawić ich ponurych nastrojów. Nic dziwnego, kiedy tylko zmrużą oczy, choć na
chwilę, morderca może odebrać właśnie ich życie.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Edward
westchnął, przecierając zmęczone powieki. Rozejrzał się po pomieszczeniu, w
którym przetrzymywane były akta wszystkich mieszkańców miasta. Stosy papierów i
teczek porozrzucane były wokół, gdzieniegdzie leżały zawieruszone kartki. Przez
otwarte okno do pomieszczenia wpadały żółte liście, przynoszone przez chłodny,
jesienny wiatr.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Chłopak
ze zrezygnowaniem pokręcił głową, po czym przeniósł wzrok na młodszego brata.
Alphonse siedział przy pobliskim biurku, wytrwale przeglądając kolejne
dokumenty. Oboje byli wykończeni, siedzieli tak od ponad pięciu godzin.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> -
Znalazłeś coś, Al? - spytał od niechcenia Stalowy.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Alchemik
Duszy przeciągnął się, po czym odwrócił w stronę brata trzymając czarną,
pokaźną teczkę.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Tak,
ale... - zawahał się. - Wątpię, czy ta osoba mogłaby kogokolwiek zabić.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Jak to?
Przecież nie znasz tego człowieka. - No niby tak...<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> -
Zastanowimy się nad tym później. Czytaj - polecił Ed.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Al z
ociąganiem otworzył teczkę, po czym cicho chrząknął.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - David
Spencer, lat czterdzieści sześć. Piętnaście lat temu przystąpił do egzaminu na
Państwowego Alchemika, ale nie został przyjęty. Wrócił do Mizobe, do swojej
pracy w szpitalu jako chirurg. Wiedzę z zakresu alchemii medycznej zaczął
stosować, aby ratować ludzkie życie. Pięć lat temu został mianowany
ordynatorem. Wdowiec, ma dwudziestoletniego syna.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> -
Lekarz...? - Edward przejechał otwartą dłonią po twarzy. - To nie ma sensu.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Chodźmy
się z nim spotkać, Edziu - zaproponował Al. - Raczej to nie jego szukamy, ale
mamy szansę dowiedzieć się czegoś interesującego.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Stalowy
Alchemik ziewnął przeciągle, po czym z ociąganiem wstał. Alphonse miał rację,
należało spotkać się z lekarzem. W tej chwili i tak nie wymyślą niczego innego.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Zgoda.
Nie sprzątaj tego teraz, mam wrażenie, że jeszcze tu wrócimy - powiedział z
niesmakiem, kierując się w stronę drzwi.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="background-color: #cccccc; color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;">* * *<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="background-color: #cccccc; color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Szpital
w Mizobe był marmurowym, średniej wielkości budynkiem. Wokół niego znajdował
się barwny ogród i park, w którym spacerowali pacjenci. Pielęgniarki kręciły
się w pobliżu, aby w razie potrzeby udzielić pomocy chorym. Mimo cierpienia
wypełniającego serca tych ludzi, starali się cieszyć każdym dniem życia.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Bracia
Elric spokojnym krokiem weszli na teren szpitala. Z ciekawością i lekkim
zaskoczeniem rozglądali się wokół. Po chwili znaleźli się we wnętrzu budynku.
Ściany pokryte były błękitną farbą, a podłoga została wykafelkowana nieco
ciemniejszymi płytkami. Białe jarzeniówki oświetlały długie korytarze, którymi
przechadzali się ludzie. Nikt na siebie nie wpadał, było wystarczająco miejsca
dla wózków inwalidzkich i osób poruszających się w pionie.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Chłopcy
ruszyli w stronę recepcji, odwzajemniając uśmiechy mijającym ich ludziom.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Dzień
dobry, chcieliśmy spotkać się z doktorem Spencerem... - zaczął Al. Urwał, widząc podejrzliwe spojrzenie
recepcjonistki. Była to wysoka, zgrabna kobieta w wieku dwudziestu pięciu,
trzydziestu lat. Jej brązowe włosy związane były w kok, a inteligentne, zielone
oczy z uwagą lustrowały obu alchemików.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Panowie
byli umówieni? - spytała.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - N-Nie,
ale...<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - W takim
razie proszę umówić sobie termin. Najbliższy wypada w przyszłym miesiącu.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Kobieta
zakończyła rozmowę z braćmi i zwróciła się do starszego mężczyzny, stojącego za
nimi w kolejce. Edward westchnął cicho, po czym wydobył srebrny zegarek i
trzymając go za łańcuszek pomachał nim przed oczami brunetki.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> -
Pracujemy nad rozwiązaniem sprawy ostatnich morderstw. Musimy...<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Doktor
ma bardzo napięty grafik. Poczekajcie, aż skończy pracę - powiedziała
spokojnie.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Będzie
musiał ją odłożyć, tu chodzi o ludzkie życie! - Stalowy zaczął powoli tracić
nerwy.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - To jest
szpital, alchemiku. My również ratujemy życie - powiedziała szorstko. -
Poczekajcie, aż ordynator skończy pracę.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Rozmowa
była definitywnie zakończona. Bracia odeszli na bok, gdzie nie kręciło się zbyt
wielu ludzi. Zajęli dwa z pobliskich krzeseł. Przez chwilę panowała cisza.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Co teraz
zrobimy, Edziu? - spytał Al. - Recepcjonistka nie przepuści nas dalej.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Wredne
babsko... - warknął Stalowy. - Nie mamy czasu, aby czekać.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Drgnął,
słysząc czyjś śmiech. Przeniósł wzrok na wysokiego mężczyznę, ubranego w biały
kitel. Jego siwe włosy rozwiane były przez wiatr, a bystre, brązowe oczy
wpatrywały się w niego. Wisząca na prawej piersi plakietka głosiła, że stojąca
przed nimi osoba to David Sencer.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Macie
szczęście, że akurat tędy przechodziłem – powiedział nieco poważniej. – W czym
mogę wam pomóc?<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Cóż,
chodzi o ostatnie morderstwa… - zaczął Al.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;">
Mężczyzna uciszył go gestem, nerwowo rozglądając się wokół.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Nie
rozmawiajmy o tym w takim miejscu. Niepotrzebnie zdenerwujemy pacjentów –
powiedział spokojnie. – Zapraszam do szpitalnego bufetu. O tej porze kręci się
tam niewiele osób.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Bracia
skinęli głowami na znak, że się zgadzają. Spencer poprowadził ich schodami na
drugie piętro, po czym kilkoma korytarzami na stołówkę. Pomieszczenie było dość
spore, stoliki dzieliła odpowiednia odległość, aby można było prowadzić
prywatne rozmowy. Mężczyźni zajęli miejsca w rogu pomieszczenia, gdzie mieli
widok na pobliski korytarz i część bufetu.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> -
Zamawiacie coś? Teraz mam kwadrans, najwyżej pół godziny wolnego czasu, możemy
porozmawiać – powiedział doktor.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> -
Dziękujemy, nie jesteśmy głodni. – Alchemik Duszy wolał wyprzedzić brata, nim
ten zamówi całą górę jedzenia. – Doktorze… jest pan alchemikiem, prawda?<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;">
Mężczyzna drgnął, posyłając im zaskoczone spojrzenie. Po chwili
westchnął cicho i upił łyk zamówionej wcześniej kawy.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Można
tak powiedzieć. Kiedy sytuacja tego wymaga, leczę ludzi za pomocą danchemii.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;">
Elricowie wymienili znaczące spojrzenia. Spencer zupełnie nie pasował na
mordercę. Woleli się jednak upewnić.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> -
Przystąpił pan do egzaminu na Państwowego Alchemika, prawda? – spytał Ed.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Lekarz
uśmiechnął się lekko.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - To było
bardzo dawno temu, jeszcze przed anihilacją Ishvar. Oblałem, bo dzień przed
egzaminem praktycznym zmarła moja żona. Musiałem natychmiast wracać do syna… -
Lekko zmarszczył brwi, mierząc braci uważnym spojrzeniem. – Nie rozumiem, po co
te wszystkie pytania. Możecie mi to wyjaśnić?<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> -
Odkryliśmy, że morderca jest alchemikiem. Transmutuje posadzkę w ostry
przedmiot i w ten sposób zabija ofiarę – Ed westchnął, drapiąc się w tył głowy.
– Właśnie dlatego ślady w miejscu zbrodni są niezauważalne dla kogoś, kto nie
zna alchemii.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> -
Jesteście tego pewni…!? – zawołał z niedowierzaniem. – Ale, zaraz… Jestem w tym
mieście jedynym alchemikiem. Sądzicie, że to ja? – spoważniał.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> -
Wykluczyliśmy taką możliwość, doktorze – odparł Alphonse. – Ktoś, kto…<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Nagle z
pobliskiego korytarza dobiegł przerażający, kobiecy krzyk. Głośny huk sprawił,
że wszyscy poderwali się z miejsc. Ich zdezorientowane spojrzenia przeniosły
się na korytarz, który znajdował się za pobliską szybą. To, co zobaczyli
sprawiło, że znieruchomieli. Drzwi prowadzące do jednej z izolatek zostały
wyrwane z zawiasów, po czym rzucone w ich stronę. W ostatniej chwili rzucili
się w bok, cudem ratując swoje życie.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Cholera
jasna…! - Edward podniósł się jako pierwszy, otrzepując się z kawałków szkła. –
Nic wam nie jest?<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Alphonse
wstał przy niewielkiej pomocy Spencera. Na jego policzku widniało głębokie
rozcięcie, z którego obficie sączyła się krew.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - W
porządku – odparł.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> -
Doktorze, proszę tu zostać – polecił Ed. – My się tym zajmiemy.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Bracia
wybiegli na korytarz, po czym skierowali się w stronę izolatki. Wpadli do
pomieszczenia, uważnie rozglądając się wokół. Wszędzie leżały kawałki
połamanych szafek szpitalnych oraz stłuczonej szyby okiennej, jednak nie
zwrócili na to najmniejszej uwagi. Ich przerażone spojrzenia spoczęły na
wyłaniającym się z posadzki, ostrym ostrzu. Wokół niego znajdowały się błękitne
wiązki energii, a do uszu chłopców dotarł charakterystyczny dźwięk
transmutacji.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Broń w
szybkim tempie zaczęła zbliżać się w stronę szpitalnego łóżka, na którym leżała
Mila Jones.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Edziu!<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Stalowy
Alchemik zareagował natychmiast. Uderzył dłońmi w ziemię, posyłając cementową
rękę w stronę ostrza. W mgnieniu oka palce zacisnęły się na nim,
unieruchamiając go w żelaznym uścisku. W tym samym czasie Alphonse utworzył nad
łóżkiem chorej kopułę, mającą chronić ją przed kolejnymi atakami.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Bardzo
ładnie, panowie alchemicy!<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Drgnęli,
słysząc rytmiczne oklaski od strony okna. Spojrzeli w tamtą stronę, będąc
gotowi do obrony, ale także ataku. Ich spojrzenia zatrzymały się na mężczyźnie,
ubranym w beżowy płaszcz z naciągniętym na głowę kapturem. Na jego twarzy
znajdowała się czarna maska z otworami na oczy, nos oraz usta. Zaciągnął się
papierosem, po czym wypuścił z ust dym, robiąc przy tym kółeczka.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Ty…! –
Edward zacisnął dłonie w pięści. – Jesteś tym pieprzonym mordercą!<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Trafne
spostrzeżenie, Stalowy Alchemiku. – Mężczyzna zaśmiał się, po czym nagle
spoważniał. – Powiem wprost: zawadzacie mi tutaj.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - C-Co
takiego!?<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Właśnie
to. Wiecie zbyt dużo, nie mogę dłużej pozostawić was przy życiu.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Mimo, że
podczas swojego krótkiego życia bracia kilkakrotnie słyszeli podobne groźby, za
każdym razem wywoływały one nieprzyjemne dreszcze. Nawet jeśli to twój wróg,
nieprzyjemnie jest słyszeć, że kolejna osoba chce posłać cię do grobu.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Alphonse
lekko zmarszczył brwi, obmyślając plan ataku i obrony. Ed westchnął cicho, po
czym podniósł leżącą u jego stóp metalową rurkę i transmutował ją w sztylet.
Uśmiechnął się lekko, posyłając mordercy pewne siebie spojrzenie.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - To się
okaże, trzeciorzędny cieniasie! – warknął.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Chciał
zaatakować, jednak Al w ostatniej chwili go powstrzymał.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> -
Zwariowałeś, Edziu!? – powiedział przyciszonym głosem. – Nadal znajdujemy się w
szpitalu. Jeśli chcesz go schwytać, nie wszczynaj walki tutaj!<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Stalowy
przeklął pod nosem, starając się ułożyć jakiś plan działania. Morderca, który
obserwował obu alchemików przez ostatnie kilka minut, zaśmiał się.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> -
Proponuję rozegrać nasz pojedynek w miejscu, gdzie nikt nam nie przeszkodzi –
zaproponował z euforią. – Zmierzymy się za miastem. Oczywiście, jeśli zdołacie
mnie złapać.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Nim jego
słowa w zupełności do nich dotarły, mężczyzna wyskoczył przez okno i biegiem
skierował się w głąb miasta.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Cholera!
Za nim, Al!<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Bracia
wyskoczyli za nim, starając się go dogonić. Morderca używał alchemii, aby im to
utrudnić. Mogliby zrobić to samo, ale wokół znajdowały się jedynie budynki
mieszkalne. To nie Centrala, gdzie można wykorzystywać do transmutacji
pustostany.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Powoli
nam ucieka! – wydyszał Al.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> - Kurde,
przecież widzę!<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><span style="background-color: #cccccc;"> Edward
czuł, że powoli ogarnia go wściekłość. Wiedział, że jeśli mężczyzna ucieknie,
bardzo trudno będzie ponownie go wytropić. W czasie, który poświęcą na
poszukiwania, z całą pewnością ucierpią kolejne, niewinne osoby.<o:p></o:p></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background-color: #cccccc; color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Kiedy
dorwiemy tego gnoja połamię mu wszystkie kończyny w taki sposób, aby nie był
zdolny się poruszać! – warknął.</span><span style="font-family: Arial; font-size: 10pt;"><o:p></o:p></span></div>
Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-61096362401788985022012-09-05T20:23:00.002+02:002013-06-23T16:52:38.756+02:00[03]. Państwowi Alchemicy<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Rozdział trzeci dodaję stosunkowo
wcześnie, ponieważ właśnie zaczyna mi się nauka. Jak wielu osobom z resztą.
Rzecz w tym, że rozpoczynam pierwszą klasę technikum, po którym będę miała dwa
zawody. Czekają mnie więc dwa egzaminy zawodowe i matura. Chcę wszystko ładnie
zdać, więc przykładam się do nauki od samego początku. ; )<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Jak widać, po prawej stronie
dodałam informacje. Umieściłam tam link do osobnego bloga z opisami bohaterów.
Brakuje bodajże dwóch osób, ale spokojnie, uzupełnię to do końca tygodnia.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Bardzo dziękuję wszystkim
czytającym, a przede wszystkim osobom, które komentują moje rozdziały. Dzięki
temu wiem, że warto pisać dalej. Jeśli coś w opowiadaniu Wam się nie podoba,
macie wątpliwości lub widzicie jakieś błędy, piszcie w komentarzach lub przez
GG: 43792600. Osoby piszące bez przerwy doskonalą swój styl, ale do tego
potrzebna jest opinia czytających. Tak więc liczę na Was!<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Miłego czytania!<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">__________________________<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">ROZDZIAŁ TRZECI - PAŃSTWOWI
ALCHEMICY<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">[Mizobe, 18 września 1916r.]<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Nad Mizobe zebrały się ciemne, deszczowe chmury. Zerwał się silny wiatr,
który spowodował wyraźny spadek temperatury powietrza. Na ulicach kręciło się
niewielu ludzi, wszyscy szczelnie owinięci w ciepłe, jesienne płaszcze. Kto
mógł, unikał wychodzenia na dwór. W końcu w taką pogodę naprawdę łatwo nabawić
się zapalenia płuc.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
W pobliskiej kwaterze wojska nie zwracano jednak uwagi na warunki
atmosferyczne, panujące na zewnątrz. Żołnierze od kilku tygodni uparcie
poszukiwali jakichkolwiek poszlak, dotyczących ostatniej serii morderstw.
Większość z nich wracała do domu jedynie na kilka godzin, aby wypocząć,
odświeżyć się i zobaczyć z rodziną. Poświęcali się pracy z własnej,
nieprzymuszonej woli. Nic dziwnego, w grę wchodziło bezpieczeństwo ich
bliskich.<br />
Jedną z najbardziej zapracowanych osób
był sam dowódca - pułkownik Green. Od kilku dni w ogóle nie opuszczał swojego
gabinetu, przez co podwładni zaczęli się zastanawiać, kiedy sypia. Odpowiedź
była prosta: mężczyzna od ponad osiemdziesięciu godzin nie zmrużył oka. Co trzy
godziny zamawiał sobie kolejną, czarną kawę, ewentualnie coś do jedzenia.
Aktualnie dumał nad ostatnim raportem, starając się poukładać wszystko w swojej
głowie. Od trzech tygodni w mieście grasuje morderca, który podrzyna gardła
swoim ofiarom. Dotychczas zginęło dziesięć osób, ale prawdopodobnie nie jest to
zamknięty bilans. W miejscu popełnionego morderstwa brak jest jakichkolwiek
śladów, nikt nie widział nikogo podejrzanego. Tak jest za każdym razem.<br />
Mężczyzna westchnął ciężko, opierając się
o oparcie czarnego, obrotowego krzesła. Spojrzał przez okno na pobliski rynek,
gdzie panowała ponura, deszczowa pogoda. Czuł, że jest już na skraju
wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Nic dziwnego. Wśród zmarłych byli jego
znajomi, ludzie, których miał chronić. Poczuwał się do tego obowiązku jako
dowódca miejscowej kwatery wojska. Wczorajszego dnia tragedia dotknęła również
jego rodziny, konkretniej ukochanej siostrzenicy - Mili. Dziewczyna miała
bardzo wiele szczęścia, cudem uniknęła śmierci.<br />
Rozmyślania pułkownika przerwało
pukanie do drzwi. Dowódca odetchnął głęboko, starając się pozbyć
przygnębiających myśli. To nie czas na rozterki i załamania. Jeśli chce
cokolwiek osiągnąć, musi działać. Znaleźć nowy trop.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Proszę! - zawołał.<br />
Do gabinetu wszedł starszy mężczyzna,
jeden z kapitanów kwatery w Mizobe. Jako jeden z niewielu miał na sobie pełne
umundurowanie. Większość żołnierzy pozbyła się niewygodnych marynarek i
pracowała w białych koszulach.<br />
Starzec zasalutował, po czym zbliżył
się do biurka niosąc kolejną, pełną dokumentów teczkę. Kiedy zobaczył, że na
blacie nie ma już miejsca na nic, westchnął cicho. To oczywiste, że Green się
przepracowuje.<br />
- Pułkowniku, przyniosłem dokumenty, o
które pan prosił... - powiedział niepewnie, lekko unosząc teczkę.<br />
- Dziękuję. Usiądźcie, kapitanie Rain. W
waszym wieku nadmiar pracy może mieć poważne konsekwencje.<br />
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, kątem
oka spoglądając na skórzaną sofę, stojącą na przeciw biurka. Pokręcił przecząco
głową.<br />
- Wybacz pułkowniku, mam jeszcze sporo
pracy – powiedział, kładąc teczkę na pobliskim krześle. – Przyszedłem jedynie
oznajmić, że panowie alchemicy z Centrali już przybyli.<br />
Dowódca ożywił się nieco. W jego
powoli gasnącym wzroku pojawiło się zdecydowanie. Zamknął teczkę z raportami i
odłożył ją na stertę papierów.<br />
- Niech wejdą, kapitanie Rain.<br />
Starzec ponownie zasalutował, po czym
opuścił pomieszczenie. Pułkownik oparł głowę na rękach, wyczekująco patrząc w
stronę drzwi. Miał nadzieję, że generałowie z kwatery głównej przyślą kogoś
konkretnego. Kogoś, kto pomoże mieszkańcom Mizobe powrócić do normalnego,
bezpiecznego życia…<br />
Drzwi otworzyły się, a oczom Green’a
ukazali się bracia Elric. Mieli na sobie zwykłe, podróżne płaszcze, przez co
nie można było odróżnić ich od zwykłych obywateli Amestris. Srebrne zegarki –
symbole Państwowych Alchemików spoczywały w ich kieszeniach. Dowódca przez
chwilę patrzył na nich w osłupieniu. Co to ma być…? Ci chłopcy… czy oni
naprawdę…?<br />
- Jesteście… Państwowymi Alchemikami? –
wydusił w końcu.<br />
Widząc minę Green’a, bracia wymienili
zaskoczone spojrzenia.<br />
- Zgadza się, pułkowniku. – Głos zabrał
Ed. – Nazywam się Edward Elric, a to mój młodszy brat, Alphonse. Na rozkaz
generała Mustanga mamy przejąć śledztwo w sprawie seryjnych morderstw w tym
mieście.<br />
Mężczyzna odetchnął z ulgą. A więc
Centrala się postarała i do Mizobe przysłano słynnych braci Elric –
najmłodszych Państwowych Alchemików w historii kraju. Wciąż byli dziećmi,
jednak ich zasługi dla Amestris były naprawdę spore. Opowieści o pokonaniu
homunkulusów, dzielnej walce w podziemiach stolicy i uratowaniu milionów ludzi
od roku krążyły wśród Amestryjczyków, a nawet mieszkańców sąsiednich państw.<br />
Pułkownik wyrwał się z rozmyślań, a
kąciki jego ust uniosły się ku górze.<br />
- Proszę, usiądźcie. – Gestem wskazał
sofę. – Cieszę się, że Płomienny Alchemik poważnie potraktował problem naszego
miasta.<br />
Chłopcy zajęli miejsca, z uwagą
słuchając dowódcy. Sprawa morderstw na pewno nie należała do łatwych. Musieli
zacząć działać jak najszybciej, w przeciwnym razie ucierpią kolejne osoby.<br />
- Postaramy się szybko schwytać sprawcę,
pułkowniku Green – powiedział z powagą Al. – Jak wiele udało się dotąd ustalić?<br />
Mężczyzna westchnął. Milczał przez
chwilę, starając się przywołać wszystkie zdobyte informacje. Nie było ich zbyt
wiele, jednak nie chciał niczego pominąć. W tej sytuacji każda, nawet
najmniejsza poszlaka mogła być na wagę złota.<br />
- Praktycznie nic. Dokładnie
sprawdziliśmy każde z miejsc, w którym dokonano zbrodni, jednak nie znaleźliśmy
żadnych śladów…<br />
- Naprawdę? Przecież to niemożliwe.
Każdy przestępca zostawia coś po sobie… - Alphonse z niedowierzaniem spojrzał
na brata. – Edziu, masz na to jakieś logiczne wytłumaczenie?<br />
- Jeszcze nie, ale być może coś mi
zaświta. Mówcie dalej – odparł, wyjmując z kieszeni płaszcza swój notes i
długopis.<br />
Pułkownik przez krótką chwilę mierzył
go wzrokiem, po czym kiwnął głową.<br />
- Każde z morderstw dokonane było
prawdopodobnie w tych samych okolicznościach. Sprawca zakradł się do domu,
poderżnął gardło śpiącej ofierze i opuścił go, nie pozostawiając żadnej, nawet
najmniejszej poszlaki. Dotychczas śmierć poniosło osiem osób… - Mężczyzna ukrył
twarz w dłoniach. – Jedyną ocalałą jest moja siostrzenica, Mila…<br />
- A więc mamy świadka – wtrącił Ed. –
Złożyła zeznania?<br />
- Nie, lekarze wprowadzili ją w stan
śpiączki farmakologicznej – odparł z bólem. – Obudzi się najwcześniej za kilka
dni.<br />
- Przykro nam z powodu pana
siostrzenicy… - powiedział Al.<br />
Stalowy Alchemik przez chwilę
analizował zapiski w swoim notesie. W końcu zamknął go i schował do kieszeni.<br />
- Nie możemy czekać, aż dziewczyna się
obudzi. Gra toczy się o ludzkie życie… - Wstał i przeciągnął się. – Pułkowniku,
na początek chcielibyśmy zobaczyć miejsca, w których dokonano trzech ostatnich zbrodni.<br />
- D-Dobrze… - Lekko zaskoczony mężczyzna
również wstał. – Zaraz zbiorę grupę techników kryminalnych…<br />
- To nie będzie konieczne. – Alphonse
podał Greenowi skrawek papieru. – Proszę napisać tutaj adresy, resztą zajmiemy
się sami. Powinien pan odpocząć.<br />
Pułkownik otworzył usta aby
zaprzeczyć, jednak zrezygnował. Usiadł na swoim miejscu, po czym wykonał prośbę
młodszego Elric’a. Al wziął kartkę ze spisanymi adresami i w towarzystwie brata
opuścił gabinet. Kiedy wyszli na rynek miejski przed kwaterą, Alchemik Duszy
kątem oka spojrzał na zamyśloną twarz Edwarda. Zachowanie Stalowego Alchemika
ewidentnie wskazywało na to, że znalazł jakiś punkt oparcia. Coś, od czego
można będzie zacząć działać.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">* * *<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">
Późnym popołudniem bracia Elric dotarli pod ostatni z podanych adresów.
Był to dom pułkownika Green'a, miejsce, w którym dokonano ostatniego ataku.
Przed budynkiem kręciło się dwóch uzbrojonych wojskowych. Wyraźnie można było
dostrzec zmęczenie wymalowane na ich bladych twarzach.<br />
Chłopcy zbliżyli się do nich, po czym
pokazali swoje srebrne zegarki.<br />
- Państwowi Alchemicy...? - Wojskowi
wyglądali na zaskoczonych. - Proszę, możecie wejść do środka.<br />
Edward kiwnął głową, po czym w
towarzystwie brata przekroczył próg domu. Pierwszą rzeczą, która przyciągnęła
ich wzrok były jasnobrązowe drzwi, oklejone czerwoną taśmą w białe, poprzeczne
pasy. Zrozumieli, że znajdujące się za nimi pomieszczenie jest miejscem, w
którym doszło do nieudanej próby zabicia siostrzenicy pułkownika.<br />
W milczeniu ruszyli w tamtą stronę. Po
chwili wahania otworzyli drzwi i weszli do środka. Ich oczom ukazał się
średniej wielkości pokój, z całą pewnością należący do młodej dziewczyny. Na
miodowych ścianach wisiały przeróżne obrazy, najprawdopodobniej autorstwa samej
Milii. Pod jedną ze ścian stała duża, drewniana komoda. Znajdowało się na niej
zdjęcie, przedstawiające czteroosobową rodzinę: rodziców i dwójkę dzieci. Ramka
przyozdobiona była skromną, czarną wstążką. Obok niej leżały dwie, złote
obrączki.<br />
- Teraz wiemy, dlaczego Green zajmuje
się dziećmi swojej siostry - odezwał się Al.<br />
Edward skinął głową, po czym przeniósł
wzrok na stojące pod oknem łóżko. Znajdująca się na nim biała pościel zbryzgana
była zaschniętą krwią. W podobnym stanie była okoliczna posadzka. W powietrzu
czuć było nikły zapach siarki. Stalowy zbliżył się do łóżka, przykucnął i
zaczął uważnie przyglądać się podłogowym deskom. Stojący trochę dalej Alphonse
ze zdziwieniem obserwował jego poczynania. Czasami Ed miał dziwne pomysły,
ale... Dlaczego tak dokładnie badał posadzkę w każdym z trzech miejsc zbrodni?<br />
- Edziu, co ty...?<br />
- Nie teraz, Al.<br />
Alchemik Duszy westchnął ciężko,
opierając się o pobliską ścianę. Nie pozostało mu nic innego, jak uzbroić się w
cierpliwość i czekać.<br />
Po dłuższej chwili Edward wstał i
przeciągnął się.<br />
- I wszystko jasne… - mruknął pod nosem.<br />
- Edziu, możesz mi wyjaśnić, o czym
mówisz…?<br />
Stalowy Alchemik kątem oka spojrzał na
zniecierpliwionego brata, po czym gestem kazał mu się zbliżyć.<br />
- Przyjrzyj się, Al. Podłoga w pobliżu
łóżka, na którym leżała ofiara nosi wyraźne znaki użycia alchemii. Do tego ten
zapach siarki…<br />
- Czyli mordercą musi być osoba znająca
się na alchemii? To dość znaczący trop.<br />
Ed energicznie podrapał się z tyłu
głowy, robiąc przy tym niewyraźną minę.<br />
- Wszystko na to wskazuje… - westchnął
ciężko. – Pytanie, jak znajdziemy kogoś, kto nie pozostawia po sobie śladów.
Zasadzka moim zdaniem nie ma sensu, morderca nie jest idiotą, nie da się
złapać…<br />
- Może zrobimy spis wszystkich osób z
okolicy, które kiedykolwiek miały styczność z alchemią, bądź alchemikami? –
zaproponował Al. – Takie rzeczy powinny być w aktach.<br />
Edward przez chwilę zastanawiał się,
po czym kiwnął głową.<br />
- To jedyne, co możemy zrobić.
Przekopiemy akta w kwaterze, powinniśmy coś znaleźć.<br />
Alphonse zgodził się z bratem. Chwilę
później obaj opuścili dom pułkownika i skierowali się w stronę siedziby wojska.
Po drodze prowadzili luźną rozmowę, starając się choć na chwilę zapomnieć o
przytłaczającej atmosferze i tragedii, której doznali mieszkańcy Mizobe. Nie
zdawali sobie jednak sprawy z faktu, że od dłuższego czasu obserwowani byli
przez osobę ubraną w beżowy płaszcz z naciągniętym na głowę kapturem. Był to
młody mężczyzna, w wieku dwudziestu, najwyżej dwudziestu kilku lat. Opierał się
plecami o pobliski mór, bystrym wzrokiem obserwując obu alchemików. Wyjął z ust
papierosa, po czym wypuścił dym i uśmiechnął się lekko.<br />
- No proszę, Państwowi Alchemicy.
Wygląda na to, że zabawa dopiero się rozkręca – powiedział głosem przepełnionym
euforią.</span><span style="color: #333333; font-family: Arial; font-size: 10pt;"><o:p></o:p></span></div>
Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-80148979947860674292012-08-22T22:41:00.002+02:002013-06-26T13:58:28.410+02:00[02]. Krzyk w nocy<span style="color: #783f04; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />
<br /><span style="color: black;">
</span></span><br />
<div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Rozdział miał
pojawić się w późniejszym terminie, jednak wasze komentarze zmotywowały mnie i
dodaję go dziś. Wydaje mi się, że narobiłam w nim trochę bałaganu. Albo mam
rację, albo czytałam go zbyt wiele razy. Nie wiem, oceńcie sami. xD<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Jeśli chodzi o
nowe postaci... Niedługo powstanie podstrona, na której umieszczę ich opisy
wraz ze zdjęciami. Muszę trochę poszperać w ustawieniach, bo jak na razie nie
mam pojęcia, jak to zrobić. ^-^'<br />
<br />
Po raz drugi (i pewnie nie ostatni) muszę podziękować Wam za komentarze.
Jesteście kochani, naprawdę! Dziś wróciłam z wakacji, wchodzę na bloga, a tu
takie zaskoczenie. Nie spodziewałam się! Arigatou gozaimasu!!!<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Miłego
czytania. ; )<br />
______________________________<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">ROZDZIAŁ DRUGI – KRZYK W NOCY<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">[Resembool, 16.09.1916r.]<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"></span></span> </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Alphonse siedział przy kuchennym stole, zajadając się szarlotką. Myślami
wracał do wydarzeń sprzed roku. Teraz, kiedy homunkulusy zostały pokonane, rząd
Amestris będzie musiał zainteresować się polityką zagraniczną. Przeprowadzona
ostatnio ankieta głosiła, że siedemdziesiąt osiem procent społeczeństwa obawia
się wojny z krajami ościennymi. Osobiście też miał złe przeczucia. Jeśli
doszłoby do najgorszego, zginęły by tysiące wojskowych i miliony bezbronnych
cywilów.<br />
Westchnął, nakładając sobie kolejny
kawałek ciasta. Zostały jeszcze trzy tygodnie urlopu zdrowotnego, później wraz
z bratem pomoże utrzymać w kraju pokój.<br />
Chwilę później skrzypnęły drzwi, a do
pomieszczenia wszedł Edward. Lekko kulał na lewą nogę, był nieco blady. Al
domyślił się, że to przez ból spowodowany podłączeniem protezy.<br />
- Edziu, gdzie Winry?<br />
- Jest wykończona, poszła się położyć… -
podrapał się w tył głowy. – W podzięce będę musiał przywieźć jej coś ładnego z
Centrali.<br />
Alchemik Duszy zaśmiał się,
przesuwając talerz z szarlotką w stronę brata.<br />
- Racja, tyle dla nas robi…<br />
Stalowy usiadł i nałożył sobie ciasta.
Bracia milczeli przez chwilę, pogrążeni we własnych myślach. Nagle do ich uszu
doleciał dźwięk telefonu. Spojrzeli na siebie chcąc wiedzieć, który pofatyguje
się do pobliskiego stolika.<br />
- Odbiorę.<br />
Ed wstał i skierował się w tamtą
stronę. Podniósł słuchawkę.<br />
- Słucham? – spytał znudzonym głosem.<br />
- Strzała, Stolowy!<br />
Drgnął, ukradkiem zerkając w stronę
Alphonse’a.<br />
- Płomyk? To ty? Po co dzwonisz? –
spytał z zaskoczeniem.<br />
- Hej, trochę szacunku dla
głównodowodzącego. Chcę usłyszeć „panie generale”!<br />
- Dobra, dobra. O co chodzi?<br />
Edward usłyszał, jak Mustang mruczy
pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa. W końcu westchnął.<br />
- Słuchaj, Stalowy. W trybie
natychmiastowym odwołuję wasz urlop zdrowotny. Mam za mało ludzi, a roboty
przybywa.<br />
- Czyli masz dla nas jakieś zadanie? –
uśmiechnął się.<br />
- Owszem. Poprowadzicie śledztwo w
sprawie seryjnych morderstw.<br />
- Seryjne morderstwa?<br />
- Zgadza się. Miejscowa kwatera nie
potrafi niczego w tej sprawie ustalić, dlatego proszą o pomoc Państwowych
Alchemików.<br />
- Czyli chodzi o coś poważniejszego.
Gdzie to jest?<br />
- W Mizobe. To średniej wielkości
miasteczko na zachodzie kraju.<br />
- Rozumiem. Wyruszymy jutro,
najwcześniejszym pociągiem.<br />
- Uporajcie się z tym szybko, chcę
zobaczyć szczegółowy raport. Do usłyszenia, karle.<br />
- Coś ty powiedział…!?<br />
Edward z trzaskiem odłożył słuchawkę,
mrucząc pod nosem przekleństwa pod adresem Roy’a. Al obserwował go starając się
wywnioskować, co tak właściwie zaszło.<br />
- Edziu…?<br />
Stalowy odetchnął, po czym spojrzał na
brata z powagą.<br />
- Al, pakuj się. Mamy do wykonania
zadanie.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">* * *<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">[Mizobe, 16
września 1916r.]<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"></span></span> </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, ostatnimi promieniami
oświetlając okolicę. Stary zegar na ratuszu wskazywał godzinę dziewiętnastą
trzydzieści. Lampy zapalały się z wolna, rzucając blade światło na szare,
brukowane uliczki. Zerwał się silny wiatr, porywając z drzew kolorowe, jesienne
liście.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Czarnowłosy, około ośmioletni chłopiec biegł przed siebie, z trudem
łapiąc oddech. Ubrany był w czarny, przybrudzony dres z czerwonymi
wykończeniami oraz ubłocone adidasy. Jego brązowe tęczówki z radością
wpatrywały się w śnieżnobiały dom, znajdujący się kilkadziesiąt metrów przed
nim. Po kilkugodzinnej zabawie z kolegami strasznie zgłodniał i wprost nie mógł
doczekać się kolacji.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Kiedy znalazł się przed drzwiami zatrzymał się, chcąc wyrównać
przyspieszony oddech. Jeśli siostra zobaczy go w takim stanie, znowu zacznie
prawić kazania w stylu "nie biegaj tak szybko, bo się przeziębisz!".
Westchnął, kładąc dłoń na klamce.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - <i>Mila powinna traktować mnie nieco
dojrzalej. W końcu nie jestem już małym dzieckiem! </i>- pomyślał buntowniczo.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Pchnął drzwi, które otworzyły się z głośnym skrzypnięciem i wszedł do
środka. Dopiero kiedy je zamknął zdał sobie sprawę z faktu, że w domu panuje
zupełny mrok. Nienaturalna cisza również wydawała mu się dziwna. O tej porze
jego siostra zawsze krzątała się po kuchni przygotowując kolację, a od wejścia
czuć było kuszący zapach potraw. Dlaczego tym razem jest zupełnie inaczej...?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Przez chwilę wahał się, po czym ściągnął buty i raźnym krokiem skierował
się w stronę kuchni. Kiedy znalazł się w pomieszczeniu zapalił światło i zaczął
uważnie rozglądać się wokół siebie. Jego spojrzenie zatrzymało się na talerzu
pełnym kanapek, który stał na środku pobliskiego stolika. Zaciekawiony podszedł
bliżej, dzięki czemu w oczy rzucił mu się kawałek kartki, zapisany zgrabnym,
dziewczęcym pismem. Nachylił się nad nią i zaczął czytać:<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"></span></span> </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"><i>"Przepraszam,
że dziś na ciebie nie zaczekam, Alex. Źle się czuję, położę się wcześniej. Zjedz kolację, wykąp się i nie idź spać za
późno. Mam nadzieję, że nie będziesz na mnie zły."</i><o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"></span></span> </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Mila źle się czuje...? – szepnął. - Może
powinienem do niej zajrzeć?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Odłożył kartkę na stolik, po czym podszedł do jasnobrązowych drzwi,
prowadzących do pokoju dziewczyny. Wahał się przez chwilę, jednak w końcu
zapukał. Nie zrobił tego zbyt głośno, aby przypadkiem jej nie obudzić. Odpowiedziała
mu głucha cisza. Chcąc się upewnić, że Mila jest w domu uchylił drzwi i zajrzał
do środka. Odetchnął z ulgą, widząc zarys ciała dziewczyny leżącej na łóżku.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - A <i>więc wszystko w porządku…</i> -
pomyślał z ulgą.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Alex chciał zamknąć drzwi i pozwolić siostrze odpocząć, jednak
powstrzymał go chrapliwy jęk bólu, dochodzący z wnętrza pokoju. Poczuł, jak po
jego plecach przechodzą ciarki.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - M-Mila…? – szepnął z nutą przerażenia w
głosie. – Coś cię boli…?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Po omacku odszukał na ścianie włącznik światła, po czym zapalił je. To,
co ujrzał przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Bezwładne ciało jego siostry
pokrywała szkarłatna krew, wypływająca z głębokiego rozcięcia na jej szyi.
Posklejane kosmyki kasztanowych włosów rozsypane były na poduszce, a brązowe,
przepełnione krwawymi łzami oczy wpatrywały się w niego. Mila poruszyła ustami,
wypowiadając kilka niemych słów. Skrzywiła się z bólu, z przerażeniem
zaciskając powieki. Chciała zaczerpnąć świeżego powietrza, jednak zaczęła
krztusić się własną krwią.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Po pomieszczeniu rozniósł się przerażający, dziecięcy krzyk. Alex cofnął
się o kilka kroków. Dziewczyna wyciągnęła w jego stronę drżącą, zakrwawioną
rękę. W jej gasnącym wzroku można było dostrzec błaganie o ratunek. Chłopiec
pokręcił przecząco głową, po czym odwrócił się i wybiegł z pomieszczenia.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"></span></span> </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">* * *<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-left: 18.0pt; mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"></span></span> </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Sierp księżyca rzucał blade światło na opustoszałe, niegdyś tętniące
życiem uliczki miasta. Mieszkańcy Mizobe szczelnie pozamykali swoje domy,
niektórzy pozostawiali nawet przy swoich łóżkach narzędzia, mogące służyć do
obrony. Ostatnie wieści o grasującym w mieście seryjnym mordercy sprawiły, że
wszyscy stali się niezwykle ostrożni.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Jedynymi osobami, które pozostawały jeszcze na dworze była dwójka
młodych mężczyzn. Ubrani byli w podróżne płaszcze, a w dłoniach nieśli walizki.
Powolnym krokiem szli przed siebie, badawczo obserwując okolicę. Na pierwszy
rzut oka widać było, że nie są z miasta. Ich spokojne, zdecydowane spojrzenia
zupełnie różniły się od pełnego strachu wzroku mieszkańców Mizobe.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Ludzie muszą naprawdę się bać. Siedzą
pozamykani w swoich domach, a przecież mamy dopiero dwudziestą pierwszą…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Niższy, krótkowłosy blondyn westchnął, spoglądając na tarczę księżyca.
Zastanawiał się, kim może być seryjny morderca. Wariat, który chce zadać
cierpienie drugiej osobie? A może skończony idiota, myślący, że usłyszy o nim
cały świat? Nie, tworzenie portretu psychologicznego nic tu nie da. Trzeba jak
najszybciej złapać tego człowieka, w przeciwnym razie liczba ofiar się
zwiększy.<br />
- Edziu, jakie informacje posiadamy? –
spytał, spoglądając na swojego towarzysza.<br />
- Informacje…? Żartujesz sobie, Al? –
Nieco wyższy, długowłosy chłopak westchnął ciężko. – Mustang powiedział, że
tutejsi wojskowi nie potrafią niczego ustalić, dlatego wysyła nas. Jako
Państwowi Alchemicy mamy przejąć śledztwo i poprowadzić je od początku…<br />
- Dlatego masz taką minę? – Alphonse ze
zrezygnowaniem pokręcił głową. – Rzeczywiście, beznadziejna sytuacja. Nigdy nie
robiliśmy czegoś takiego.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Dalszą drogę przeszli w zupełnej ciszy, pogrążeni we własnych myślach. W
końcu zatrzymali się przed starym, nie różniącym się od reszty miasta szarym
budynkiem. Jedynie kolorowe markizy i wiszący nad wejściem szyld przyciągały
uwagę przechodniów.<br />
- „Mordercza Parasolka”…? Muszę przyznać,
że ten hotel ma dość oryginalną nazwę… - Al podrapał się w tył głowy.<br />
- Podejrzewam, że teraz okoliczni
mieszkańcy nie patrzą na to miejsce zbyt przychylnie. – Edward odetchnął
głęboko. – Chodźmy, padam z nóg…<br />
- Jak możesz być śpiący, Edziu? – Alphonse
spojrzał na brata z politowaniem. – Przez większość podróży spałeś jak zabity.<br />
Żyłka nad skronią Stalowego Alchemika
zapulsowała energicznie. Kątem oka spojrzał na rozpromienioną twarz młodszego
brata, po czym wymruczał pod nosem kilka niezrozumiałych słów.<br />
- Nie stój tak, idziemy – mruknął,
ruszając w stronę wejścia.<br />
Al zaśmiał się radośnie. Nie ma to jak
stare, dobre czasy.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"></span></span> </div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">* * *<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">[Mizobe, 17
września 1916r.]<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"></span></span> </div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Był środek nocy, jednak w kwaterze wojska w Mizobe nadal panował spory
zgiełk. Żołnierze biegali od jednego gabinetu do drugiego, przenosząc pokaźne
teczki pełne dokumentów. Wielu z nich skończyło już swoją zmianę, jednak
postanowili zostać. Być może te nadgodziny przysłużą się do złapania mordercy?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Nagle drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem, a w progu staną młody
chłopak - syn lekarza z pobliskiego szpitala. Oparł się prawą ręką o futrynę,
starając się złapać oddech. Jego zaczerwienione policzki i będąca w stanie
nieładu koszula zdradzały, że ma za sobą dobre kilka minut biegu.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Przeciąg sprawił, że setki kartek poszybowały w powietrze. Mundurowi
starali się je złapać, jednak nieskutecznie. Wszystkie dokumenty, raporty i
protokoły pomieszały się ze sobą, lądując na drewnianej posadzce. Żołnierze
zaczęli siarczyście kląć, piorunując bruneta wzrokiem.<br />
- W-Wybaczcie... - chłopak zmieszał się
nieco.<br />
- Eh... Po co przyszedłeś, Jinnai? -
Starszy wojskowy westchnął, drapiąc się w tył głowy. - Cywilom nie wolno...<br />
- Morderca znów zaatakował! - Chłopak
zdecydowanym głosem przerwał kapitanowi. - Tym razem ofiarą stała się Mila
Jones.<br />
- M-Mila...!?<br />
Mundurowi wymienili przerażone
spojrzenia. Rodzeństwo Jones było w mieście dość znane. Ich rodzice zginęli
kilka lat temu, pozostawiając dzieci pod opieką ich wujka - samego pułkownika Green'a.
Jak zareaguje dowódca, słysząc o takiej tragedii...!?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Bez paniki, mojemu ojcu udało się ją
odratować. Obecnie jej życiu nic nie zagraża... - Jinnai uśmiechnął się blado.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="color: #783f04;"><span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - P-Przeżyła...? - Starszy kapitan uśmiechnął
się szeroko. - Zuch dziewczyna! Będziemy mieć pierwszego światka, panowie!<br />
W oczach żołnierzy pojawiło się
zdecydowanie. Zasalutowali, po czym zabrali się za zbieranie porozrzucanych
kartek. Atmosfera wyraźnie się polepszyła.<br />
- Zawsze chciałeś zwiedzić kwaterę,
prawda chłopcze? - Kapitan spojrzał na bruneta z radosnym uśmiechem. - Masz
szczęście. Złożysz pułkownikowi raport o stanie zdrowia jego siostrzenicy!</span><span style="font-family: Verdana; font-size: 10pt;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</div>
Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-63397391038355562702012-08-06T21:33:00.001+02:002013-06-23T16:51:47.014+02:00[01]. Codzienność<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<br /><span style="color: black;">
</span><br />
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Postanowiłam
dodać rozdział pierwszy trochę wcześniej, ponieważ niedługo wyjeżdżam. Kilka
słów na jego temat: rozdział jest spokojny, nie znajdziecie w nim żadnych
intryg. Na początek chciałam przedstawić Wam sytuację w opowieści, rok po
Sądnym Dniu. Po krótce dowiecie się, co działo się z naszymi bohaterami, co
planują na przyszłość. Zalążek akcji na najbliższe rozdziały również się
pojawi, ale o tym dowiecie się czytając tekst. ; D<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">A teraz coś z
innej beczki. Chciałam gorąco, bardzo gorąco podziękować za wszystkie
komentarze. Właśnie dzięki nim potrafię odłożyć ciekawą książkę, olać hit
filmowy i zasiąść do pisania. Motywujecie mnie, kochani, dlatego w tworzeniu
tych rozdziałów również macie swój udział. Jeszcze raz, bardzo dziękuję!<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Zapraszam do
czytania!<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">____________________<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">ROZDZIAŁ
PIERWSZY - "CODZIENNOŚĆ"<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">[Centrala, 15
września 1916r.]</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="color: black;"></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Słońce nad Centralą górowało wysoko na niebie, posyłając na ziemię
prawdziwy żar. Temperatura przekraczała trzydzieści stopni, sytuacji nie
ratował nawet lekki wietrzyk. Mieszkańcy miasta zastanawiali się, jakim cudem
jest to możliwe w środku września. Po obfitej w deszcze wiośnie, cieszyli się z
ciepłego lata, jednak w tej chwili mieli go już całkowicie dosyć.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> W kwaterze głównej panował
niemiłosierny zaduch, nie dało się normalnie pracować. Żołnierze pootwierali
wszystkie okna, pracowali bez górnej części munduru, jednak niewiele to
pomagało. W końcu major Armstrong wpadł na pomysł i w głównym hallu przy pomocy
alchemii stworzył olbrzymi wiatrak. Początkowo wszyscy byli zadowoleni, jednak
kiedy przeciąg rozwiał wszystkie papiery w archiwum, generał Mustang wydał
rozkaz, aby go usunąć. Zrobiono to z ciężkim sercem, za plecami obmawiając
bezduszność głównodowodzącego. Nie było jednak rady, wszyscy musieli się
dostosować.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Płomienny Alchemik doskonale zdawał sobie sprawę z niezadowolenia
podwładnych, ale zwyczajnie to ignorował. Nie miał zamiaru zajmować się takimi
błahostkami, miał poważniejsze problemy. Głównym z nich było uregulowanie
wszystkich spraw w Amestris. Zamierzał również dogadać się z przywódcami krajów
ościennych. Nie miał wątpliwości co do Xing - młody cesarz Ling Yao był jego
dobrym znajomym. W końcu przed rokiem ramie w ramię walczyli z homunkulusami i
ich ojcem. Obawiał się jednak rozmów z przywódcami pozostałych krajów, w
szczególności Drachmy. Przed laty Amestris podpisało z ich rządem pakt o
nieagresji, jednak oba państwa zawsze stały na nim bardzo chwiejnie.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Roy westchnął, wachlując się teczką z dokumentami. Teraz, kiedy objął
wymarzone stanowisko zastanawiał się, czy wszystko ułoży się tak, jak tego
chce. Homunkulusy zostawiły po sobie naprawdę spory bałagan, sprzątanie tego
wszystkiego zajmie kilka lat...</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Generale, przyniosłam dokumenty, o które pan
prosił.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Drgnął, słysząc doskonale znany sobie głos. Spojrzał w stronę drzwi, w
których stała porucznik Hawkeye. Jak zwykle dostojna, z wymalowanym na twarzy
spokojem. Uśmiechnął się lekko dochodząc do wniosku, że ładnie jej w białej
koszuli. Idealnie uwydatniała jej smukłą sylwetkę i kobiece kształty.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Generale?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Wybacz. Dobrze, jeśli między monotonnym
przeglądaniem dokumentów człowiek ma okazję, aby zawiesić wzrok na czymś
pięknym.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Widząc szeroki uśmiech na twarzy generała, Riza westchnęła cicho. Od
kiedy Mustang spełnił swoje ambicje, co raz częściej zaczął mówić podobne
rzeczy pod jej adresem. Za każdym razem starała się zachowywać obojętny wyraz
twarzy, jednak jej serce przyspieszało tempa. Karciła się wtedy w myślach. To
niemożliwe, aby poczuła do niego coś więcej.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Bez słowa zbliżyła się do biurka, położyła dokumenty, po czym ruszyła w
stronę drzwi. Roy śledził ją wzrokiem. Kiedy zniknęła z jego pola widzenia
przeczesał włosy palcami.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Dlaczego zawsze powiem coś głupiego? Idiota
ze mnie...<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Bywa, generale.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Zdrętwiał, słysząc rozbawiony głos Jean'a Havoca - jednego ze swoich
zaufanych ludzi. Przeklął w myślach, po czym powoli odwrócił się w jego stronę.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Podporuczniku, jak długo tutaj jesteście? -
wycedził, siląc się na spokojny ton.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Mężczyzna wyjął z ust papierosa, po czym wypuścił dym, robiąc przy tym
kółeczka.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Caaały czas... - uśmiechnął się szeroko. -
Generale, ładnie tak podrywać porucznik Hawkeye w czasie pracy?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Mustang zacisnął dłonie w pięści, mając szczerą ochotę posłać w stronę
podwładnego wiązkę ognia. Opanował się jednak, gestem wskazał jedną z teczek.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Skoro tak bardzo się nudzicie, mam dla was
zadanie. Znajdźcie mi jakiegoś Państwowego Alchemika, który zajmie się sprawą
seryjnych morderstw.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Co takiego? - Havoc spoważniał.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - W Mizobe, wiosce na zachodzie kraju od
miesiąca dochodzi do morderstw. Tamtejszy oddział wojska nie jest w stanie
niczego zrobić, proszą o pomoc kwaterę główną.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Jean wziął z biurka dokumenty i zaczął je przeglądać. Wyraz twarzy miał
dość niewyraźny.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - No, nieźle. Niestety generale, w chwili
obecnej wszyscy Państwowi Alchemicy są zawaleni robotą.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Płomienny Alchemik przeklął głośno, starając się wymyślić coś
sensownego. Nie mógł odmówić pomocy tamtym ludziom, jednocześnie nie miał jak
jej udzielić. Wszyscy zajęci byli ważnymi sprawami, nie mogli odłożyć tego na
później. Nagle zdał sobie sprawę z faktu, że jest pewne wyjście z tej sytuacji.
Złapał słuchawkę telefonu i wykręcił numer.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Generale...?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Czas na powrót braci Elric, Havoc - uśmiechnął
się szeroko, po czym nagle spoważniał. - A wam radzę zabrać się do roboty, w
przeciwnym razie zaraz zrobi się jeszcze cieplej!<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">* * *<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">[Resembool, 15
września 1916r.]<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="color: black;"></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> W domu Rockbellów roznosił się przyjemny zapach szarlotki, którą upiekła
Winry. Dziewczyna przed kilkoma dniami wróciła z Rush Valley, gdzie ukończyła
praktykę u pana Garfiel’a. Mężczyzna uznał, że przekazał jej całą swoją wiedzę
i życzył powodzenia na przyszłość. Protetyczka była cała w skowronkach, gorąco
mu podziękowała, po czym spakowała się i tego samego dnia postanowiła wrócić do
domu. Kiedy tylko znalazła się na miejscu, zamknęła się w swojej pracowni
mówiąc, że ma zamiar stworzyć nowy model protezy dla Edwarda. Wychodziła
jedynie na posiłki, nie zdradzając nikomu, co tak właściwie planuje.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Obecnie siedziała przy kuchennym
stole, popijając herbatę. Była wykończona, ale zarazem szczęśliwa. Zarwała
ostatnie trzy nocki starając się, aby proteza była idealna. Była zadowolona z
efektu, miała nadzieję, że Edowi również się spodoba.</span><br />
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Drzwi wejściowe wydały z siebie charakterystyczne skrzypnięcie, a do
pomieszczenia weszła Pinaco. Przez ostatni rok nic się nie zmieniła – wciąż
była niską staruszką z okularami na nosie, nieodmiennie z fajką w ustach.
Uśmiechnęła się lekko, czując kuszący zapach potraw.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Winry, połóż się spać - zaproponowała.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Nie, babciu - odparła sennie. - Poczekam na
Ed’a, zamontuję mu protezę i wtedy się położę.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Nie wiadomo, kiedy wrócą...<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Poczekam.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Pinaco westchnęła, kręcąc z politowaniem głową. Czasami nie rozumiała
pośpiechu, który towarzyszył młodemu pokoleniu. Po co robić coś na gwałt, skoro
nie jest to natychmiastowo potrzebne...?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Skoro tak bardzo ci zależy, to czekaj. Ja
idę się przejść.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Opuściła dom, zostawiając wnuczkę samą. Protetyczka stłumiła ziewnięcie,
rozkładając się na blacie stołu. Od kiedy bracia Elric otrzymali roczny urlop
zdrowotny, postanowili wrócić do Resembool. Zamieszkali w domu Rockbellów,
jednak zapowiedzieli, że nie pozostanie tak na długo. Początkowo myślała, że planują
kolejną podróż, ale okazało się, że chcą własnymi rękoma odbudować rodzinny
dom. Ucieszyła się, kiedy miała chwilę wolnego czasu starała się pomagać im na
różne sposoby.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Nie wiedziała, ile tak przesiedziała. W końcu usłyszała radosne
szczekanie Den’a. Podniosła się do pionu, przeciągnęła się, po czym dopiła
zimną już herbatę. Po chwili drzwi otworzyły się, a do jej uszu doleciał
radosny śmiech braci. Kąciki jej ust lekko się uniosły. Cieszyła się, że
nareszcie są szczęśliwi.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Winry? Upiekłaś szarlotkę!?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Alchemicy szybkim krokiem skierowali się w stronę kuchennej szafki, na
której leżało ich ulubione ciasto. Doskonale znali ten zapach. Podobną
szarlotkę potrafiły zrobić jedynie trzy osoby: nie żyjąca już mama, pani
Glacier i Winry.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Tak, częstujcie się… - wstała, po czym
złapała starszego Elrica za rękaw koszuli. – Ed, ty idziesz ze mną.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Co? A nie mogę najpierw…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Umilkł, widząc jej stanowcze spojrzenie. Posłusznie dał się poprowadzić
w stronę pracowni. Czyżby protetyczka skończyła nową protezę…? Westchnął w
duchu. Jeśli tak, czeka go nieprzyjemne podłączanie nerwów…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Jak idzie budowa?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Eh…? A, dobrze. Dziś skończyliśmy kłaść
dachówki, teraz wystarczy urządzić dom od wewnątrz.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - To świetnie. Gdybym mogła w czymś pomóc,
mówicie.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Edward uśmiechnął się szeroko, widząc szczęśliwy wyraz jej twarzy.
Teraz, kiedy wiedli spokojne życie w rodzinnej wiosce, Winry i babcia Pinaco
nie musiały już się o nich obawiać. Wrogowie zostali pokonani, a Elricowie
zdobyli naprawdę wielu przyjaciół.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Mogłabyś pomóc nam z wystrojem wewnętrznym.
Masz ładny gust.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Drgnęła, zaskoczona jego słowami. Chrząknęła cicho, a na jej policzkach
błądził delikatny rumieniec.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Um… dziękuję. Postaram się.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Po chwili znaleźli się w pomieszczeniu, które pełniło funkcję warsztatu
protetycznego. Ed usiadł na krześle, natomiast Winry zbliżyła się do czarnego
etui, znajdującego się na jednej z szafek. Wzięła go w ręce, po czym zbliżyła
się do chłopaka.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Uważam, że wyszła w porządku, ale sam oceń.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Podniosła wieko, uważnie śledząc wyraz jego twarzy. Edward z
niedowierzaniem wpatrywał się w protezę lewej nogi, spoczywającą na dnie pudła.
Miała normalne wymiary, jednak dziewczyna zrobiła coś, czego nie robiła nigdy
wcześniej – pokryła stal tworzywem, przypominającym ludzką skórę.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - W-Winry, to jest… - szukał odpowiednich
słów. – Dziękuję, ta proteza jest idealna!<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Zaśmiała się, biorąc efekt swojej pracy w ręce.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Starałam się, aby była wytrzymała, a zarazem
lekka – postukała w obudowę. – Z takim cackiem złapiesz jeszcze większą liczbę
bandytów.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Stalowy drgnął, z zaskoczeniem przyglądając się jej wesołej twarzy.
Dzień powrotu do pracy zbliżał się wielkimi krokami. Razem z Alem cieszył się z
faktu, że znów będzie mógł podróżować po świecie. Uwielbiał spokój w Resembool,
jednak na dłuższą metę był on strasznie męczący.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Winry… Myślałem, że nie będziesz z tego
faktu zadowolona.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Daj spokój, przecież lubisz być Państwowym
Alchemikiem.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Tak, ale mimo to…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Nie rób takiej miny, Ed – zaśmiała się. –
Wyjdziecie na kilka tygodni, ale koniec końców wrócicie do domu, prawda?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Zaśmiał się, po czym rozwichrzył jej włosy.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Tak, do domu.</span><span style="font-family: Verdana; font-size: 10pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="color: #333333; font-family: Verdana; font-size: 10.0pt; mso-bidi-font-family: Verdana;">
<o:p></o:p></span></div>
<span style="font-family: Verdana;">
</span>Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-41903659138288563282012-07-26T10:39:00.000+02:002013-06-23T16:51:12.678+02:00[00]. Prolog<div style="text-align: center;">
<span style="color: #783f04; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />
</span><br />
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">Prolog już poprawiony,
postanowiłam go dodać. ^-^ Napisałam go
w ciągu kilku godzin, pod wpływem nagłego impulsu. Tekst jest wstępem do
dalszej historii, mam nadzieję, że się spodoba. <3<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">____________________<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">PROLOG<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /><span style="color: black;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Ciemność. Wokół obecna była jedynie ciemność. Nie ważne, jak daleko by
nie pójść - wszędzie rozciągała się płaska powierzchnia, spowita w mrokach,
których oko ludzkie jeszcze nie widziało.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> Cisza.
Nieprzerwana cisza, która powodowała w uszach jednostajny szum. Wypowiadane
słowa ginęły w mroku, pytania wydawały się retoryczne. Nikt nie odpowiadał, a
może nie było osoby, która mogłaby odpowiedzieć?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;">
Homunkulus nie wiedział, ile czasu spędził w tym miejscu. Tutaj czas
płynął swoim rytmem, świat zewnętrzny jakby nie istniał. Domyślił się, że gdyby
nawet był człowiekiem, potrzeby życiowe i wymagania organizmu również by go nie
dotyczyły. Taka egzystencja była udręką sama w sobie. Wypowiadanie na głos
własnych myśli nie było w stanie wypełnić tej wszechobecnej pustki.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> Obecnie
wracał myślami do swoich ostatnich chwil w Amestris, czy nawet rozmowy z
Prawdą. Po raz kolejny analizował każdy czyn i każde słowo, starając się
znaleźć przyczynę porażki.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> -
Prawdopodobnie zgubiło mnie to, że nie wierzyłem w Prawdę. Chciałem zyskać
wiele, nie tracąc niczego – mruknął pod nosem. – Boże, czy naprawdę nie mogę w
żaden sposób zadośćuczynić?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> Nie
czekał na odpowiedź, wiedział, że i tak jej nie uzyska. Był bezsilny, nie mógł
niczego zrobić.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> Jednak
stało się coś, czego się nie spodziewał. Usłyszał cichy szum, poczuł jak jego
ciało przeszywa niewyobrażalny ból. Znał to uczucie, towarzyszyło ono
rozpadaniu się ciała na cząsteczki, rozrywaniu go kawałek po kawałku. Nie był w
stanie powstrzymać cisnącego się na usta krzyku, mrok przeszył przerażający wrzask.
Nagle ból zniknął, a jego oślepiło jasne światło. Tak jasne, że aż wywoływało
ból.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Nie chcę
zniknąć, nie rób tego, Boże! – krzyknął przerażony.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> Przez
chwilę panowała cisza, po czym do jego uszu doleciał szyderczy śmiech. Znał go
bardzo dobrze, był to głos Prawdy.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> -
Homunkulusie, upadłeś naprawdę nisko.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> Próbował
uchylić powieki, jednak nie potrafił. Zbyt długo przebywał w mroku, aby jego
oczy mogły zaakceptować światło. Domyślił się, że znajduje się pomiędzy dwoma
bramami w towarzystwie białego bytu. Nie zamierzał zmarnować takiej szansy.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Boże,
wybaczyłeś mi moje grzechy!? Czy będę mógł…!<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Nie
rozśmieszaj mnie. Twoim zadośćuczynieniem ma być wieczne cierpienie. Nie ma dla
ciebie ratunku.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Ale…!<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Nie,
homunkulusie. Twoje pragnienie stania się bogiem skończyło się w tym miejscu.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> Kiedy
poczuł, że jego wzrok przyzwyczaił się do światła, spojrzał na Prawdę spod
przymrużonych powiek. Spodziewał się takiej odpowiedzi, w końcu wieczność
oznacza wieczność. Uśmiechnął się lekko.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Przegrałem
wojnę z ludźmi, Boże, ale oni nie wygrali.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> Biały
byt spoważniał, przez chwilę mierząc homunkulusa uważnym spojrzeniem.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Co masz
na myśli?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - W
przeddzień Sądnego Dnia dużo rozmyślałem. W końcu doszedłem do wniosku, że
ludzie popełniają więcej grzechów, niż siedem głównych. Dlatego też porzuciłem
kłamstwo, zbrodnię i egoizm.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> -
Stworzyłeś kolejne trzy homunkulusy?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Zgadza
się. Ich zadaniem jest ożywienie siedmiu grzechów głównych i wspólne pogrążenie
świata w chaosie. Kiedyś znajdą sposób na mój powrót do świata żywych, a
wtedy…!<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Niczego
się nie nauczyłeś. Wciąż grzeszysz, homunkulusie.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> Jego
ciało ponownie zaczęło rozpadać się na cząsteczki. Nie odrywał wzroku od
postaci Prawdy, rzucając jej wyzywające spojrzenie.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> - Jeszcze
nie przegrałem! Póki żyję, nie pozbawisz mnie marzeń, Boże!<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> Po
chwili wszystko zniknęło, a homunkulus znalazł się w dobrze znanym sobie
miejscu. Ciemność, pustka. Niczego więcej.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> Prawda
przez chwilę wpatrywała się w miejsce, w którym zniknął jej rozmówca.
Westchnęła, przymykając powieki.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> -
Amestryjczycy, czy wciąż macie dość siły, aby walczyć o swoją przyszłość?<o:p></o:p></span></span></div>
<span style="color: black;"></span><br />
<span style="font-size: x-small;"><span style="font-family: Verdana;">
</span></span></div>
Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-1216451116982846500.post-43861277389263856152012-07-25T12:31:00.001+02:002013-06-23T16:45:59.760+02:00Wstępniak!<span style="color: #783f04; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br />
</span><br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><span style="color: black;"> Serdecznie witam na moim nowym blogu. Będę
tutaj umieszczała opowiadanie, będące kontynuacją anime Fullmetal Alchemist:
Brotherhood. Postaram się stworzyć ciekawą, oryginalną opowieść, która, mam
nadzieję, Wam się spodoba. Trzymajcie kciuki, aby się udało!<o:p></o:p></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; mso-pagination: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<span style="color: black; font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> Prolog umieszczę za kilka dni, kiedy
wprowadzę w nim kilka poprawek. Do zobaczenia!</span><span style="font-family: Arial; font-size: 10pt;"><o:p></o:p></span></div>
Miyuhttp://www.blogger.com/profile/13026064950158366458noreply@blogger.com1